Uploaded with ImageShack.us

czwartek, 30 sierpnia 2012

32. Kamuflaź


Ok, Majka tylko spokojnie damy radę, nie no co ja mówię, w życiu nie damy rady przemycić Toma Kaulitza do hotelu przed którym jest więcej ludzi niż mrówek w mrowisku, cholera jasna i gdzie w ogóle wcięło Billa? Na pewno jego też już znaleźli no dobra, trzeba działać. Oddaliliśmy się szybko w kierunku centrum małego miasteczka na szczęście o godzinie dwudziestej drugiej nie za dużo osób było chętnych, żeby spacerować po miasteczku. Udało nam się naleźć sklep z ciuchami jakiś lumpeks czy coś w tym stylu. Oczywiście Tom odmówił wejścia do środka jednak został wciągnięty siłą
- nie marudź mi tutaj, jak chcesz dotrzeć do pokoju w jednym kawałku to musisz współpracować-powiedziałam i na szczęście chłopak posłusznie wszedł, na wstępie jakaś babcia stojąca za ladą  zlustrowała nas od stóp do głów i zaczęła wypytywać o powód odwiedzenia jej sklepu w końcu dała nam spokój i mogliśmy rozejrzeć się  pomiędzy regałami szczerze? Nie było by chyba rzeczy która nie znajdowała się w tym sklepie, udało mi się znaleźć nawet niezłą kieckę którą kupiłam Zuzce w ramach przeprosin, ale teraz najważniejsze było przebranie jakoś Toma no i tu zaczęła się zabawa tylko że wciąż nie wiedzieliśmy za co go przebrać ale tym zajęła się już Zuza
- ok więc tak załóż to, i to i może jeszcze to, o… to będzie idealne- o tak zdecydowanie nie ma to jak zakupy i Zuza była w swoim żywiole czego nie można było powiedzieć o Tomie który wlókł się za nią i odbierał kolejne ciuchy –czy ktoś mi może do cholery powiedzieć, jak to ma się udać, jak będę łaził w stroju starej babci?- zapytał Tom wskazują na trzymane przez Zuzkę ciuchy
-ty dobra, o tym nie pomyślałam- powiedziałam po czym z chytrym uśmieszkiem wepchnęłam go do przymierzalni i wrzuciłam tam ciuchy, po chwili stała przed nami Kulitzowa babcia tylko jedyny problem był taki, że miała jakiś metr dziewięćdziesiąt i nie zbyt babciowatą fryzurę
- nie no to nie wypali- przyznałam po czym zniknęłam między wieszakami i po chwili przyniosłam fartuchy, maski i inne ustrojstwa pochodzące ze szpitala
-a to co ma niby być?- zapytała Zuza
- no pomyślcie racjonalnie, kto normalny wpadnie na to, że facet w fartuchu to Tom Kaulitz? Poza tym mamy wprawę prawda Zuza?- zapytałam zadowolona ze swojego pomysłu
- no dobra, możemy spróbować – przyznali mi rację i po chwili udając lekarzy przedzieraliśmy się przez tłum, tak przy okazji, jacy ci ludzie są głupi że nie skapnęli się, że coś było nie tak no bo w końcu który normalny lekarz przychodzi na wezwanie na piechotę? Udało się wreszcie dostaliśmy się do środka jednak pod pokojem chłopaków było pełno ludzi więc raczej nie było opcji, żeby dostać się do środka
-no to koniec- zaczął histeryzować Tom
-tylko spokojnie, tak się składa, że my też mamy pokój w tym hotelu- powiedziałam i zaprowadziłam go na trzecie piętro oczywiście  w pokoju wciąż panował bałagan więc trochę głupio było nam zapraszać go do środka no ale jak mus to mus
-Nic nie rozumiem, komu mogłoby zależeć na wywaleniu nas z branży – Tom zaczął chodzić w kółko po pokoju co jakiś czas potykając się o nasze rzeczy
- jakieś nowe chcące zaistnieć gwiazdki?-zapytała Zuza
-nie raczej wątpię
- reszta zespołu?-zapytałam
-Chłopaki? nie... to raczej mało prawdopodobne
- ojczym?
-nie to też mało prawdopodobne…
-dobra nie ważne, pomyślimy o tym później, z teraz lepiej mi powiedz, gdzie wcięło twojego szanownego braciszka- powiedziała Zuza jednocześnie włączając telewizję w której pokazany był nasz hotel
- czy to ważne? – zapytał ale umilkł po tym jak obje zmroziłyśmy go wzrokiem- nie wiem, w restauracji ich nie było, może stwierdził że pokaże mamie kościół wotywny albo inną pierdołę z tego wyświechtanego przewodnika-wzruszył ramionami i zaczął przeglądać czasopisma
-słuchajcie tego: czy to koniec zespołu Tokio Hotel? Fanki dwójki braci są w szoku nie dalej jak miesiąc temu sławna czwórka planowała powrót na szczyt listy przebojów z nową płytą i kolejną trasą koncertową, jednak wygląda na to, że plany te były tylko wymyśloną przykrywką która miała zatuszować fakt, że zespół po prostu się rozpadł bracia Kaulitz po przeprowadzce z Niemiec do Ameryki przestali utrzymywać kontakt z pozostałą częścią zespołu w kilka dni temu po prostu zapadli się pod ziemię. Fani są w szoku, choć Georg i Gustav dementują plotki, to już jest pewne. Wszyscy zastanawiamy się, co skłoniło braci Kaulitz do podjęcia tak radykalnej decyzji- spojrzałam na Toma który z nie dowierzaniem kręcił głową
- no przecież to jest stek bzdur, kto to wymyślił? Ok, muszę wykonać kilka telefonów i dowiedzieć się co się dzieje, jeżeli pozwolicie, to wolałbym na razie ze względu na sytuację nie opuszczać waszego pokoju- dodał
-jasne spoko, ty tu sobie posiedź a my w tym czasie poszukamy Billa i twojej matki- powiedziałyśmy i obydwie ruszyłyśmy w stronę lobby. Coś czuję, że znalezienie go nie będzie wcale takie łatwe…

31. Musiałaś mnie z kimś pomylić...


No nie, to się nie dzieje naprawdę najpierw Bill później mamusia a na końcu totalna kompromitacja przed świetną dziewczyną- co się ze mną do cholery dzieje, jestem Tom Kaulitz i wszystko powinno mi wychodzić jak po maśle co jeszcze się może stać? Apokalipsa? Meteoryt uderzy w ziemię? Masakra, chyba się starzeję. No nie ważne w każdym razie po odprowadzeniu Majki do hotelu (swoją drogą nie obyło się bez komplikacji, ja nie wiem jak dziewczyny mogą chodzić na szpilkach po śniegu) miałem chwilę dla siebie bo na szczęście mama wciąż zajęta była swoim ukochanym, lizusowatym, parszywym i nie rozgarniętym młodszym synusiem. Tak więc postanowiłem pójść do pobliskiego baru na piwo grzane i obmyślić plan skutecznego pozbycia się mamy jak i może również Billa z Austrii niestety wysłanie ich rakietą na odległą galaktykę nie było raczej możliwe- a szkoda bo to byłby chyba jedyny skuteczny sposób ale może by tak no nie wiem… wykupić jej wczasy-nie nie pojedzie, pomylić loty i wysłać do chin?- przyleci następnym samolotem o już wiem! Jutro wyślę ją na kurs narciarski z jakimś instruktorem 40+ może lawina ich przysypie…- dobra to by było zbyt drastyczne poddaję się, może dziewczyny wymyślą coś lepszego, odstawiłem nie do końca opróżnioną szklankę stół i zostawiłem racjonalny napiwek,  gdy nagle usłyszałem to czego nie chciałem usłyszeć od reakcji Zuzki na wyciągu- czy człowiek nie może mieć nawet pięciu minut spokoju? No dobra trzeba udawać miłego…
- O… MÓJ … BOŻE, TY JESTEŚ…-jakaś dziewczyna nie powiem żeby była specjalnie ładna oczywiście musiała skapnąć się, że jak ktoś jest tak nieziemsko przystojny i przypomina Toma Kaulitza to to musi być Tom Kaulitz- no raczej logiczne prawda? Ale może da się nabrać…
-Tom kaulitz?- przerwałem jej z chytrym uśmieszkiem
- no- dodała z głupią miną  i wlepiła we mnie swoje wielkie zielone gały
- muszę cię rozczarować ale nie, chociaż… często to słyszę
-ale jak to?- zapytała niepewnie i zlustrowała mnie wzrokiem-nie nie nie ty musisz być Tomem, wszystko się zgadza wygląd zachowanie nawet to że jesteś tu zamiast nagrywać swoją nową płytę media miały racje, naprawdę zniknąłeś-powiedziała no nie jednak się nie uda… czekaj czekaj jakie media jak to zniknąłem?
- mogłabyś powtórzyć?-zapytałem zdezorientowany
- no od jakiś dwóch dni wszyscy piszą że z niewyjaśnionych przyczyn postanowiliście przerwać karierę i zaszyć się gdzieś z dala od fleszy i takie tam i ha jednak jesteś Tomem Kaulitzem- dodała i ni stąd ni z owąd cyknęła mi fotkę telefonem- człowiek chce sobie raz zrobić wakacje i jak kończy? Ciekawe kto tym razem chce się mnie to znaczy nas pozbyć z branży czym prędzej wstałem i nie zwracając dłużej uwagi na dziewczynę poszedłem w stronę hotelu, musiałem jak najszybciej dowiedzieć się co się dzieje, nagle usłyszałem hałas jakby ktoś puścił tabun galopujących koni i słychać było nie wyobrażalny wrzask- szybcy są pomyślałem bo doskonale zdałem sobie sprawę co stało się ze zdjęciem które zrobiła mi tamta dziewczyna, nie myśląc dłużej zarzuciłem kaptur bluzy na głowę i zacząłem zwiewać w stronę hotelu jednak okazało się, że tam było już dużo fanek i kilkoro dziennikarzy swoją drogą, skąd oni się tu wzięli? Dobra, trzeba było wymyśleć inny plan. Udałem się do restauracji w której zostawiłem mamę i Billa jednak tam już ich nie było bez namysłu zacząłem iść w stronę placu zabaw gdy nagle na kogoś wpadłem i sądząc po tym, że ten ktoś wylądował na ziemi po zderzeniu, wnioskowałem, że to była dziewczyna już zacząłem przygotowywać się na salwę pisków gdy usłyszałem znajomy głos
- no jesteś, wszędzie cię szukałam- tak to zdecydowanie była Majka
- hej- wyszczerzyłem się za co dostałem po głowie od Zuzy
- ty się teraz tutaj Kaulitz nie popisuj bo musimy poważnie pogadać-dodała, dobra ja się tej dziewczyny zaczynam bać normalnie od skrajności w skrajność
- coś jest nie tak- dodała Majka jednocześnie zbierając się z ziemi i podała mi jakąś gazetę, na okładce było moje zdjęcie z przed kilku dni zrobione jeszcze w Los Angeles  tytuł brzmiał : czy to koniec sławnego zespołu Tokio Hotel który podbił serca milionów nastolatek na całym świecie?- fani są w szoku czytaj na stronie 16 no nie no to nie mogła być prawda spojrzałem z niedowierzaniem na dziewczyny które pokiwały głowami po czym zaczęły ciągnąć mnie w stronę hotelu
- jest tylko taki tyci problem- powiedziałem wyszarpując dłoń z uścisku, dziewczyny spojrzały na mnie nie bardzo wiedząc o co mi chodzi
-chyba niestety wydało się gdzie zniknęliśmy- wskazałem na wejście do hotelu gdzie stała już duża grupka dziennikarzy i fanów

30. Interwencja.


-Bill jest cudowny, no fantastyczny, i wiesz co jego mama mi opowiadała o bliźniakach jak byli mali…-byłam tak podekscytowana, że całą drogę do hotelu opowiadałam Majce o cudowności mojego ukochanego wokalisty ale czy on naprawdę nie był wspaniały?
-Zuza, błagam- Majka potarła ręką skronie- super, bardzo się cieszę, ja też bardzo lubię Billa a Tom jest wspaniały i prawie się pocałowaliśmy ale…
-co?! Pocałowałaś Toma Kaulitza i mi o tym nie mówisz? Co z ciebie za przyjaciółka?!
- po pierwsze prawie, bo zleciał z huśtawki a po drugie ja cię błagam bądź ciszej bo zaraz będziemy mieć na karku pół  stoku nastolatek które dowiedzą się o miejscu pobytu Kaulitzów
-ok ok ale ty i … Tom, no ja nie mogę ale jak to? Że wy…-jak to możliwe, że Majka która jest moją przyjaciółką od prawie siedmiu lat nie powiedziała mi o takim ważnym szczególe? no ja się muszę za nią wziąć
-powiem ci wszystko jak już dotrzemy do pokoju ok?- powiedziała Majka ściągając MOJE szpilki- w ogóle nie przypominam sobie, żebym je jej pożyczała podobnie jak sukienkę którą miała na sobie. W każdym razie wreszcie dotarłyśmy do pokoju w którym panował nie wyobrażalny bałagan bo wszystkie ciuchy walały się po podłodze, no naprawdę, zostawić to dziecko samo na pięć minut i jakie są tego skutki?-opłakane
- no dobra, ale ty to teraz misiu wszystko posprzątasz - splotłam ręce na piersiach i oparłam się o wejściową framugę drzwi a i jako rekompensatę za zniszczone buty- wskazałam na mocno zdefasonowane szpilki- opowiesz mi każdy  pikantny szczególik swojej randki z panem K.
- no dobra dobra – Majka nie zadowolona przebrała się w dres po czym zaczęła składać ciuchy na łóżku
-Więc?- zapytałam zniecierpliwiona i podekscytowana
- no w sumie nic takiego, najpierw nie wypaliła kolacja bo Tom wpadł przez głupotę takiego jednego debila kelnera wszystko się wydało, i zaczęliśmy biec, i musiałam trochę przystopować Kaulitza który trochę na za dużo zaczął sobie pozwalać i próbował na mnie wyładować emocje ale później było już tylko lepiej bo poszliśmy na plac zabaw i było tak romantycznie, normalnie jak w jednym z filmów Nicholasa Sparksa ale ta ciapa musiała się schrzanić z huśtawki…
- to, skoro było tak super, to czemu po mnie przyszłaś tak szybko?- zapytałam zdezorientowana, przecież to że spadł z huśtawki nie musiało wcale oznaczać końca randki
-no wiesz, po pierwsze zrobiło się zimno i łażenie po śniegu w szpilkach nie odbiło by się dobrze na moim zdrowiu a poza tym musiałam po drodze wstąpić do kiosku i kupić to- wyjęła z torebki kilka gazet i rzuciła je na łóżko a ja zaniemówiłam, na wszystkich okładkach było zdjęcie braci i pytanie, czy to prawda że zakończyli już karierę, z tego, co się zdążyłam zorientować przez cały dzień gadania z nimi i jako wielka fanka, nie wydawało mi się, żeby w tych plotkach było ziarnko prawdy, to było wręcz nie prawdopodobne
- ale jak to? W ogóle skąd ty to masz?-zapytałam dalej tępo wpatrując się w magazyny
- dzisiaj przed randką słyszałam o tym w telewizji i chciałam upewnić się, czy to prawda a nie chciałam wtajemniczać w to chłopaków, ale jak widzisz, trzeba coś z tym zrobić bo oni najwyraźniej nie zdają sobie sprawy z tego, że coś się dzieje, do tego ta ich matka…
-ta.. wydaje się całkiem miła i w ogóle, no i myśli że jesteśmy córkami producenta muzycznego
-co? No super, możesz mi łaskawie powiedzieć, kogo my w tej chwili nie mamy za krewnego?-zapytała Majka i z powrotem włożyła gazety do torby po czym wstała i udała się do wyjścia
-czekaj czekaj jeszcze możemy powiedzieć, że jesteśmy kuzynkami Obamy czy Madonny i zobaczysz jaki będzie szał a tak w ogóle to dokąd ty się wybierasz?- dodałam widząc, że Majka zaraz zostawi mnie samą
- po pierwsze misiu raczej wątpię, żeby ktokolwiek uwierzył w pokrewieństwo z czarnym prezydentem ameryki no może na Madonnę by się złapali a po drugie to zbieraj się bo idziemy uświadomić Kaulitzów o katastroficznym w skutkach efekcie wyjazdu na narty
-ale oni sobie wyjadą i ich więcej nie zobaczymy-zaczęłam protestować
-to wolisz, żeby skończyli karierę i nigdy więcej nie nagrali nowej płyty?- zapytała i pociągnęła mnie w stronę wyjścia- zapowiada się ciekawy wieczór

29. Jak ja nie lubię kłamać...


Dlaczego w przewodnikach nigdy nie pisali o tym, że Austria potrafi być niebezpieczna? Szczerze mówiąc już straciłem rachubę, ile razy dzisiaj o mało co nie straciłem życia najpierw narty, później jabłuszko a później mój własny starszy brat mnie zaatakował no w sumie z konsekwencji tego napadu to się nawet cieszę bo właśnie siedzę sobie z mamusią i Zuzią w ciepłej i bardzo przytulnej restauracji i sobie miło gawędzimy tylko nie wiem po co Tom kazał mi kłamać bo jak mnie przyciągnął do środka to powiedział mamie że Zuza jest jakąś ważną osobą z przemysłu muzycznego, zupełnie nie rozumiem po co ten cały cyrk bo przecież mamie nie wolno kłamać a przecież Zuzia to taka miła dziewczyna że i bez tego całego cyrku by naszej mamusi przypadła do gustu, niestety nie było mi dane zapytać Toma bo wściekły wybiegł z restauracji razem z Majką i nie powiedział gdzie zamierzają spędzić ten uroczy wieczór, no skoro z drugiej strony skoro Tom kazał kłamać to chyba lepiej się mu nie narażać mam tylko nadzieję, że Zuza się za to wszystko na mnie nie obrazi.
- A więc pracujesz w wytwórni muzycznej?- zapytała mama i spojrzała podejrzliwie na Zuzię chyba nie do końca wierząc w naszą wersję wydarzeń
- nie do końca-zuza uśmiechnęła się po czym upiła łyk koli którą przed chwilą przyniósł dla  niej kelner
-mój tata jest producentem muzycznym w Hollywood records i współpracuje z pani synami ja natomiast nie poszłam do końca w jego ślady mimo tego znam ten świat od podszewki- albo mi się wydawało albo Zuza wcale nie wyglądała na złą za wplątanie ją w tą nie zręczną sytuację, wręcz przeciwnie, wyglądało na to, że cała sytuacja ją nawet bawiła- czy mówiłem już że ta dziewczyna jest wspaniała niesamowita mądra zabawna…- czy ja się zakochałem? Nie może to tylko takie zauroczenia ale z drugiej strony nie mogę sobie wyobrazić co będzie gdy skończy się urlop jak ona wyjedzie a my rzucimy się w wir pracy to z kim ja będę tak inteligentnie rozmawiał?- no na pewno nie z Gustawem on ostatnio ma dziewczynę a poza tym kanapka byłaby od niego inteligentniejsza, może to dla tego on ostatnio tak dużo je- bo myśli że będzie mądrzejszy a może jest w … nie już to przerabialiśmy Gustaw raczej nie jest w ciąży, ale dla pewności jeszcze go o to zapytam… a może by tak z nią rozmawiać na skype? George i Tom praktycznie codziennie ze sobą tak rozmawiają i mówią że to jest taki związek na odległość hmm coś w tym jest czasami  mi się wydaje, jakby to oni byli braćmi bo jeszcze nigdy nie widziałem żeby Tom wkurzał się na Georga a na mnie to ciągle na Gusta zresztą też no cóż zapytam mamy co o tym sądzi ale może później bo nie chciałbym się skompromitować przed Zuzią z zamyślenia wyrwał mnie perlisty śmiech Zuzi która jak się chwile później okazało właśnie usłyszała o jednej z rodzinnych anegdot na prawdopodobnie mój temat no nie no ja bardzo kocham i szanuję mamusię(-nie to co Tom) ale mogła by nie ujawniać bardzo intymnych szczegółów z mojego dzieciństwa
- na… na prawdę?- zapytała Zuza dławiąc się za śmiechu
- tak, i to przez tydzień- powiedziała moja rodzicielka i spojrzała na mnie z triumfem w oczach widać było że obie panie znalazły świetną rozrywkę jak pogrążyć Billa Kaulitza ale przecież ja byłem grzeczny!
- ale o co chodzi?- zapytałem zupełnie zdezorientowany próbując dowiedzieć się co dokładnie mama powiedziała Zuzi
- nic Billuś nic ale nie powiem bardzo fajny sposób na zabawianie gości- i kolejna salwa śmiechu no nie no nie wytrzymam co się dzieje z tym światem. No nie no najpierw Tom a teraz one świetnie, ciekawe kto jeszcze będzie chciał się ze mnie ponabijać… o już wiem może zadzwonimy po Georga? Dobra muszę przestać bo zachowuję się jak tom a to raczej nie jest za dobre zachowanie. W każdym razie zostałem uratowany przed całkowitą kompromitacją bo przy stoliku nagle pojawiła się Majka i oświadczyła, że musi  zabrać Zuzę bo muszą zadzwonić do rodziców w jakiejś tam sprawie-kolejne kłamstwo które wymyślił Tom- dziewczyny miały udawać rodzeństwo, moja mama chyba nie zauważyła że coś tu nie gra i uwierzyła że ta cała historyjka z wytwórnią jest prawdziwa, boję się tylko że w końcu się wszystko wyda i zostaniemy z Tomem uziemieni bo jak to mówiła ciocia Helga kłamstwo ma krótkie nogi.
- no Billuś muszę przyznać że ta dziewczyna jest nawet w porządku- powiedziała mama gdy Majka i Zuzia wyszły już z restauracji- jak to się stało, że wyjechała razem z wami na narty?- spojrzała na mnie tym świdrującym wzrokiem który sprawiał, że mój język nagle się rozwiązywał i zazwyczaj wtedy mówiłem mamusi całą prawdę. Dobra Kaulitz trzeba się wziąć w garść albo będziesz miał tego konsekwencje- usłyszałem w swojej głowie głos Toma- a tak przy okazji, takie stany to się chyba leczy no bo to przecież moja głowa więc dlaczego słyszę w niej Toma? Dobra dasz radę, spojrzałem w niebieskie oczy mamy i przełknąłem ślinę ale ona chyba nic nie zauważyła więc chyba mi się uda, no dobra jedziemy z tym koksem…
- no więc, ogólnie to cała sprawa wygląda tak, że około tydzień temu zadzwonił do nas nasz producent i zaproponował wspólny wyjazd, podczas którego omówilibyśmy warunki nowej płyty itp. Ale nagle zadzwonił i stwierdził, że wypadło mu coś bardzo ważnego i dołączy do nas później ale my mamy się tak jakby zając jego córkami które akurat mają wolne i chciały sobie pojeździć i oto  cała historia- uśmiechnąłem się ale w duchu błagałem, żeby mamusia nic nie podejrzewała
-no to fajnie-klasnęła w dłonie wstając od stołu- czyli mówisz, że ten producent do was dojedzie tak?
-nie to znaczy tak to znaczy do końca nie wiadomo jak się sprawy ułożą bo musi jeszcze coś załatwić i poinformuje nas do końca tego tygodnia czy da radę do nas dołączyć
- aha, to w takim razie ja z chęcią poczekam do jego przyjazdu, w końcu jako wasza matka chciałabym poznać osobę która jest odpowiedzialna za karierę moich małych synków- w tym momencie gdybym był Tomem, zacząłbym się wkurzać że jestem już dorosły, no ale przecież ja jestem dobrze wychowany i wiem, że nie należy pyskować mamie
-serio?-powiedziałem chyba trochę za szybko i zbyt wysoko- nie no ale mamusiu  bo wiesz to jeszcze nic pewnego i nie warto sobie marnować czasu, będziesz miała mnóstwo czasu żeby go kiedy indziej poznać- próbowałem coś wymyślić ale mi nie szło, totalnie Tom mnie zabije
- postanowione, koniec dyskusji, poza tym muszę was pilnować bo nawet jeżeli te dwie panny są bardzo miłe to coś czuję, że Tom nie traktuje znajomości z jedną z nich czysto przyjacielsko- wpadłem wpadłem wpadłem! Tom mnie zabije, ukatrupi, a jutro w Tv pewnie podadzą, że Bill Kaulitz zginął śmiercią  tragiczną z rąk starszego brata zrezygnowany wstałem od stołu i razem z mamą poszliśmy do pokoju żeby zamówić jej pokój- kolejny powód mojej nagłej i nieuniknionej śmierci z rąk Toma, wprost nie mogę się doczekać…
 

wtorek, 21 sierpnia 2012

28. Nie zapominasz się?!

-Wolniej! – przecież ja się w tych szpilkach zabiję! A poza tym, jestem dziewczyną, więc to chyba normalne, że biegam znacznie wolniej niż Tom. A ten wieczór zapowiadał się tak pięknie! No jasne, przyjechała jego matka i musiałam dzielić się moim towarzyszem, co zdecydowanie mi się nie podobało, ale ten plan z krążeniem między stolikami naprawdę nie wydawał się zły, i co? Wybiegliśmy razem z tej restauracji, uciekając przed jego matką i do tego rujnując randkę Billowi i Zuzie! Przecież nawet zakładając, że z tej naszej znajomości coś by było (pomarzyć zawsze można!) to jego matka na pewno w tej chwili ma ochotę rozszarpać mnie na strzępy! Nie wiem, może to można było jakoś trochę inaczej rozegrać… No ale jak inaczej?! Co, miał mnie zostawić i popędzić na kolację? No chyba raczej nie! To była zdecydowanie jedyna opcja. Tylko, co teraz? Przecież ona tak szybko stąd nie wyjedzie… A Tom wreszcie będzie musiał do niej pójść i wszystko wyjaśnić. W tym, moją obecność. Możemy już się zatrzymać?! Zaraz zdechnę…
-Tom, stój! – koniec. Tak się starałam, żeby jakoś na dzisiaj wyglądać, a teraz ledwo co trzymam się na tych cholernych szpilach (kto normalny zabiera szpilki w góry?!), jest mi zimno, jestem czerwona, zmęczona i w ogóle na pewno gruba, puchowa kurtka idealnie współgra ze śliczną wieczorową sukienką. Zatrzymałam się i zmusiłam gitarzystę do tego samego. Stanął, ale wydawał się być niesamowicie wściekły. Czyli romantyczny wieczorek nam przepadł… Cholera! – Przecież tu cię nie dogoni, stój. – Chyba muszę jakoś załagodzić sytuację… Widać było, że nie ma raczej ochoty do rozmowy. Najchętniej to pewnie by się na czymś wyżył. I wcale mu się zresztą nie dziwię. – Tom!
-Co? – prawie, że warknął. O, co to, to nie!
-Ej, nie zapominasz się? – ja też powoli traciłam cierpliwość – Ja jestem w stanie naprawdę dużo znieść, co chyba mogłeś zauważyć, ale za chwilkę przegniesz, wiesz? Nie dość, że się zgodziłam na tą całą akcję z twoją matką i musiałam czekać, aż ty łaskawie pozałatwiasz sprawy rodzinne, to teraz zamierzasz się na mnie wyżywać, tak?! – wiem, że nie powinnam się drzeć na Toma Kaulitza, ale wnerwił mnie, serio. Chyba jednak coś zaczęło do niego trafiać, bo od razu jakby zaczął zmieniać się jego wyraz twarzy. Chyba myślał. A ja ciągnęłam – Tobie się przepraszam wydaje, że co, że jak ci się coś nie uda, to już od razu wszyscy muszą cierpieć, bo Tom Kaulitz ma zły dzień, tak?! To proszę bardzo, zostań tu sobie i utwierdzaj się w tym, jaki to ty jesteś biedny, ale ja, o ile pozwolisz, nie będę tego słuchać. Żegnam. – Mam nadzieję, że to zrozumiał, bo poprawnie gramatycznie to nie było. Bałam się, że przegięłam. Przecież nie chodziło mi w ogóle o to, żeby się teraz z nim rozstawać! A wręcz przeciwnie! Teraz powinien to na szybko przemyśleć i…
-Maja, stój! – otóż to! Wiedziałam, że nie wytrzyma! W sumie opłacało się czasami słuchać nudnych jak flaki z olejem przemówień Zuzy na temat psychologii facetów. Czasem się przydaje. Dlatego też, słysząc wołanie mojego gitarzysty, nawet się nie obróciłam, tylko starałam się iść dalej (na ile można iść w śniegu po kostki na 10 centymetrowych obcasach). Po chwili jednak poczułam, że Tom łapie mnie za rękę, czym zmusza mnie do zatrzymania. Zmądrzał chłopak, to dobrze. Stanęłam więc i czekałam
-Maja, no, ten… przepraszam
-Słucham? Chyba niedosłyszałam… - jeżeli ja muszę znosić jego ciągłe zachwyty swoją własną osobą, to on musi znosić to. Przecież, znowu, nie rzucę mu się na szyję i nie powiem, że szaleję za nim i w życiu bym się na niego nie obraziła, prawda?
-No przepraszam Cię. Naprawdę. No, poniosło mnie trochę. – spojrzałam na niego spode łba – No, może nie trochę. Ale zrozum, jak moja matka może sądzić, że ktoś taki jak ja…
-Dobra, ok, przeprosiny przyjęte, już – nie będę znów wysłuchiwać jaki to ona jest genialny. No jest, ale ile można? Ale koniec tej zabawy, pogodziliśmy się… Ciąg dalszy cudownej randki!!!
-Czy jest może coś, na co w tej chwili miałaby pani ochotę? – uśmiech, mrugnięcie i wszystko inne na raz. Ja oszaleję!
-W sumie teraz, to chyba, żeby gdzieś usiąść… - tak, teraz tego mi brakowało. Nie czułam nóg, a właściwie to czułam je aż za dobrze. Niestety nigdzie nie widziałam żadnej ławki ani nic innego. Aż dziwne, bo staliśmy pod placem zabaw. Przecież te wszystkie babcie, siedzące tam z wnukami, powinny mieć jakieś miejsce na swoje inteligentne pogawędki… Jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, poczułam, jak unoszę się w powietrzu! Tom, jak gdyby nigdy nic, wziął mnie na ręce i zaczęliśmy zmierzać w kierunku huśtawek!
-Ej, co ty robisz?! Postaw mnie! – zaczęłam krzyczeć, ale tak naprawdę, to się śmiałam. To było coś niesamowitego, serio.
-Spokojnie, księżniczko, jeszcze kawałek – i po chwili siedziałam już na huśtawce. Ani trochę nie przeszkadzało mi to, że leżała na niej kilku centymetrowa warstwa śniegu. Ja mogłam usiąść, Tom siedział tuż koło mnie… Co mnie obchodzi jakiś tam śnieg? – Teraz lepiej?
-A jak myślisz? – szepnęłam. Sama jego obecność była dla mnie wystarczająca. Było mi z nim po prostu cudownie. Czułam, że mogę z nim porozmawiać naprawdę o wszystkim i w ogóle jakoś tak… inaczej niż zwykle. W sumie, dzięki mojej kochanej przyjaciółce, myślałam, że wiedziałam o nim naprawdę dużo, to teraz dopiero zaczęłam sobie zdawać sprawę, że nie wiem o nim nic. W realu okazał się być kompletnie inny niż myślałam, na podstawie jego wizerunku kreowanego przez media. Nagle zapadła jakaś taka cisza. Patrzyliśmy sobie w oczy i kiedy przez moją głowę przemknęła myśl, że może coś się stanie, jego huśtawka niebezpiecznie się zachwiała usłyszałam krótki krzyk i po chwili mój towarzysz leżał w zimnym, mokrym śniegu!
-Tom! – natychmiast zeskoczyłam ze swojej huśtawki i pochyliłam się nad gitarzystą. Nawet w takiej sytuacji nie chciał wychodzić z roli zawsze pięknego i zorganizowanego, i w ogóle cudownego. No tak.
-Nic mi nie jest, nic mi nie jest, no czy cos się stało? – usiłował wstać, ale nie ze mną te numery
-Nie tak szybko. Zaraz zobaczymy czy nic ci nie jest. Ile widzisz palców? – i wyciągnęłam przed siebie trzy palce. W końcu te całe studia mi się na coś przydadzą!
-Maja, proszę…
-Ty mi tu teraz z Mają nie wyskakuj, dobrze ci radzę. Ile widzisz palców?
-Trzy… - odpowiedział znudzony. Dobrze, że postanowił się nie kłócić
-Teraz dotknij brodą do klatki piersiowej – rozkazałam. Musiałam się upewnić, czy naprawdę wszystko jest OK
-Maja, proszę cię…
-Przepraszam, nie zrozumiałeś polecenia? Ja też potrafię być dociekliwa czy nic się komuś nie stało – chytry uśmiech i kontynuacja jakże specjalistycznego badania. Chyba mu tym trochę zaimponowałam. Po chwili badanie zostało zakończone, na całe szczęście, z sukcesem. Podniósł się i zaczęliśmy iść. Chciałam już chyba wracać (przecież muszę mieć energię, na jutrzejsze spotkanie!), więc Tom stwierdził, że oczywiście mnie odprowadzi. Szkoda, że wtedy przez tą durną huśtawkę nic nie wyszło, ale przecież ten wyjazd jeszcze się kończy. A wręcz przeciwnie – właśnie się rozkręca.

27. Musi się udać...

Cholera, to jest zbyt skomplikowane, żeby mogło się udać… Ale z drugiej strony, przecież komuś tak wszechstronnemu jak ja, po prostu nie może coś nie wyjść! Idziemy z Mają do środka restauracji, tylko, że musimy przedostać się do jednego z ostatnich stolików, gdyż bardziej z przodu siedzi moja matka, która dostanie zawału, widząc swojego syna w towarzystwie nieznanej, ślicznej dziewczyny. Matko, dlaczego dałem się w to wkręcić?! Dochodzę do wniosku, że obecność Zuzy nie najlepiej wpływa na mojego brata – po raz chyba pierwszy w życiu odmówił zrobienia czegoś dla swojej mamusi! Bo to on powinien się teraz z nią męczyć, a ja być na cudownej randce!
-Musimy przejść z tamtej strony… Żeby nas nie zauważyła! – powiedziałem nerwowym szeptem i schowałem się za Mają. Coś jest nie halo, ja, ten niesamowity Tom Kaulitz, normalnie się boję! I to własnej matki! Przecież to jest paranoja…
-Spokojnie, wszystko mamy ustalone, tak? – na szczęście Majka wiedziała co robić. Nie, żebym ja nie wiedział. Po prostu zawsze lepiej, gdy w pobliżu jest ktoś, kto będzie wszystko kontrolował
-Ależ oczywiście – na szczęście wróciła mi moja wrodzona pewność siebie – będę zostawiał cię tylko wtedy, gdy będzie to niezbędnie, absolutnie konieczne… - i zniewalający uśmiech. Naprawdę, ja się wcale nie dziwię, co dziewczyny we mnie widzą, to masowe uwielbianie mojej osoby jest całkowicie uzasadnione
- Chodź już – rzuciła, ale widać było, że wyraźnie się zarumieniła. Chyba nie jestem jej obojętny. No, oczywiście, że nie jestem! Ale muszę przyznać, że wygląda dzisiaj obłędnie! Podziwiam, jak można chodzić po śniegu w takich szpilkach? Ten debil (w sensie mój brat) pewnie coś o tym wie… Szybko przemknęliśmy do najbardziej oddalonego stolika. Daleko zobaczyłem moją matkę, nerwowo spoglądającą na zegarek. No tak, pewnie niepokoi się o swoje dzieci… Ona nigdy nie przyjmie do wiadomości, że my jesteśmy już dorośli… Muszę się chyba z tym pogodzić. Kiedy doszliśmy do stolika, oczywiście odsunąłem Mai krzesło, chyba nawet nauczyłem się tego od mojego… brata, ale po chwili musiałem ją przeprosić
-Na moment musisz zostać tu sama. Poradzisz sobie beze mnie? – tym razem mrugnięcie. Nie mogę się przecież bez przerwy uśmiechać i olśniewać swoją osobowością przecież. Stopniowo.
-Może jakoś – ona też ma piękny uśmiech, to trzeba przyznać
-tak więc zaraz wracam – podniosłem się, ale na odchodnym szepnąłem jej do ucha – pięknie wyglądasz. – nie zobaczyłem jednak jej reakcji, gdyż musiałem pędzić do matki. Ta cała sytuacja jest po prostu chora… Kiedy podszedłem do niej…
-Kaulitz, gdzie ty się włóczysz?! Jak możesz mnie tu tak zostawiać?! – kochana mamusia…
-Mamo, spokojnie, musiałem tylko wyjść na moment…
-Czy to był według ciebie moment?! I w ogóle… czy ja czuję papierosy?! Tom, czy ty paliłeś?!
-Mamo, dobrze wiesz, że czasem… - no jak do ściany! Cokolwiek jej kiedykolwiek powiem, bez efektu! Normalnie gorzej, niż przy rozmowie z Billem…
-Nie pyskuj mi tu! Przecież ty sobie, dziecko, zdrowie zniszczysz! Nie wiesz, jakie to jest niebezpieczne…?
-Mamo… - czy ona myśli, że ja mam nieograniczoną ilość wolnego czasu?! Że mi to sprawia przyjemność, taka milutka pogawędka?!
-No dobrze, już… Przecież nie po to tu przyjechałam, żebyś mnie denerwował, prawda? – tylko spokojnie… - To co, wiesz już, kochanie, co zamówisz? – teraz z kolei była przesadnie miła. Ja zwariuję kiedyś.
-Tortillę z… - nawet nie mogłem dokończyć
-Chyba żartujesz! Przecież to jest zupełnie niezdrowe! Kelner! – zawołała stojącego obok gościa, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć – Poproszę shoarmę z frytkami, dla mnie i grillowanego łososia z ziemniakami i gotowaną marchewką, dla syna – Co?! No, chyba, kurde, nie! Jeszcze matka będzie mi mówić, co mam jeść?! Po moim trupie.
-Ja nie chcę…
-Tom, już ci to zamówiłam, więc nie masz wyjścia. Poza tym, to jest bardzo smaczne i zdrowe, a ja muszę dbać o mojego kochanego synka – blee… Dobra, koniec tego dobrego, będzie.
-Mamo, przepraszam, muszę na chwilkę odejść… Przepraszam cię, zaraz wracam – i nie czekając na jej reakcję, pognałem do stolika w drugiej części restauracji. Maja oczywiście siedziała i czekała na mnie. No, jakby inaczej. Piła coś, chyba na razie wodę, i czekała na mnie. Od razu podszedłem do niej, bo przecież nie mogę pozwolić, żeby zaczęła wyrabiać sobie o mnie złe zdanie!
-Hey baby -  przecież jakoś muszę jej zrekompensować ( ale trudne słowo!) ten czas oczekiwania. – Co tam?
-No za wiele się nie zmieniło. Jak mamusia? – odnoszę wrażenie, że bawiła ją ta cała sytuacja. To znaczy zachowanie mojej matki. No przecież, że nie moje.
-Że tak powiem, nie jest tak źle, żebym sobie nie poradził – uśmiech nr. 5 – To jak, zdecydowałaś się na coś? – mam takie dziwne wrażenie, bo wiadomo, spotykałem się już z wieloma dziewczynami (chyba tylko Bill byłby w stanie je zliczyć), a po raz pierwszy czuję coś takiego, że nie zależy mi na znajomości na jedną noc… Chyba się czymś zatrułem. Albo… zakochałem…?
-No miałam sporo czasu na wybór. Chyba wezmę…
-Tortillę? – wpadłem jej w słowo. Okazało się, że intuicyjnie (kolejne trudne słowo w stylu Billa!) mieliśmy ochotę na to samo. No telepatia! Od razu zawołałem kelnera, zamówiłem to co chcieliśmy i kiedy już mieliśmy zacząć kolejną interesującą rozmowę, Majka sprowadziła mnie na ziemię
-Tom?
-Hm..?
-Mama. – to jedno słowo wystarczyło, żebym powrócił na jawę. Czy ja już naprawdę nie mogę pobyć sam na sam z piękną, cudowną dziewczyną? Przecież, jak moja matka by się o tym dowiedziała, to mogiła. Armagedon. Śmierć na miejscu i natychmiastowa katastrofa. Już nie mówiąc o jej obecności do końca wyjazdu. Tak więc to nie może się wydać! Dlatego też znów przeprosiłem swoją śliczną towarzyszkę i pognałem wysłuchiwać kolejnych narzekań.
-Tom, jak ja cię wychowałam?! Zero szacunku dla własnej matki! Tylko imprezy ci w głowie, tak?! Otóż nie, synu, koniec z tym! Już ja się wezmę za twoje wychowanie…!
-Mamo, spokojnie, przecież już jestem…
-Ale przed chwilą cię nie było! A poza tym, ja żądam wyjaśnień, gdzie jest moje drugie dziecko?! Gdzie mój mały Bill…?! – znowu się zaczyna! Kobieto, twoje dziecko ma 26 lat i właśnie bajeruje poznaną na stoku dziewczynę! Jakby ona się tylko dowiedziała…
-Mówiłem ci, jeszcze nie zna na pamięć całego przewodnika przecież. Pewnie gdzieś siedzi i go czyta…
-Mój mądry synek! No dobrze, ale mógłbyś czasem brać z niego przykład! – bla, bla, bla… - Ale porozmawiajmy, kochanie. Powiedz mi, jak tam żyjesz? Masz może jakieś problemy? Wiesz przecież, że zawsze możesz na mnie liczyć, prawda? – czy ona nie zrozumie, że ja NIE POTRZEBUJĘ jej pomocy? Co za człowiek…
-Mamo, wszystko jest OK, ale jak tylko będę czegoś potrzebował… - i do tego momentu wszystko było pięknie. Ale przyszedł kelner. I się spieprzyło. Facet przyniósł nasze dania (przede mną postawił obrzydliwą, śmierdzącą i rozpaćkaną marchewkę) i jakby nie mógł od razu sobie pójść, spojrzał na mnie i powiedział, wielce zdziwiony
-O! A pan to na pewno zje dwa dania? Przecież porcje u nas to takie duże są… - moja matka chyba się czymś zakrztusiła z wrażenia
-Przepraszam…? Bo chyba nie rozumiem, co ma pan na myśli? – starała się zachować spokój, a ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Co za frajer! No gorzej niż mój brat!
-No pan przecież przed chwilą siedział przy stoliku, tam w drugim końcu lokalu, z taką ładną panią i zamówił tortillę… - gość chyba chciał być uprzejmy, ale miałem nieodparta ochotę wbić mu pięść prosto w nos. Chyba jednak wyczuł, że coś jest nie tak, bo natychmiast się oddalił. Jednak nerwy mojej matki wyraźnie zostały nadwyrężone, bo zaczęła drzeć się na całą restaurację
-Jak to przy innym stoliku?! Jak to z dziewczyną?! Jak to tortillę?! Mam rozumieć, że zrobiłeś sobie podwójne spotkanie, ze starą, upierdliwą matką i z jakąś dziewczyną?! Kto to w ogóle jest???!!! – wyglądała, jakby dostała napadu szału. Nie miałem pojęcia co zrobić. Jednak w tym momencie, za oknem zobaczyłem Billa, we własnej osobie, który szedł gdzieś, oczywiście z Zuzą. Wyglądali na zachwyconych swoim towarzystwem. Będzie tego. W trybie natychmiastowym, wybiegłem z restauracji, złapałem tego niczego nieświadomego gnoma na kaptur i kompletnie zdezorientowanego zaciągnąłem go do stolika matki, która siedziała oniemiała i nie wiedziała, co się dzieje. Ja natomiast podbiegłem do naszego stolika, chwyciłem Maję za rękę i oboje zaczęliśmy kierować się do wyjścia. Mijając moją ,,rodzinę” nawet się na nich nie spojrzałem. Miałem tego dosyć. Koniec. Ja wysiadam. Wyszliśmy z restauracji, a ja chciałem tylko, żebyśmy jak najszybciej się stamtąd oddalili. Wiem, że czeka mnie nieziemska awantura, ale pozostaje mi mieć nadzieję, że Bill jakoś załagodzi sytuację. Tylko tak strasznie głupio było mi przed Mają… Muszę teraz to naprawić, albo nie nazywam się Tom Kaulitz!

26. Ja nie umiem jeździć!

Nie podoba mi się to. Ani, cholera, trochę. Co mnie podkusiło, żeby zgodzić się na propozycję jazdy na łyżwach?! Przecież my się oboje zabijemy! Byłam na lodowisku jakieś względne 3 razy w życiu i za każdym razem wyglądało to tak, że barierka była nieodłączną częścią mojej jazdy. Raz nawet sobie skręciłam nadgarstek, a teraz co?! Tak po prostu mam tam iść?! Nie wydaje mi się, żeby Bill zamierzał olśnić mnie swoimi łyżwiarskimi zdolnościami, jednak mimo wszystko, jak się od razu wypierniczę, to będzie taki obciach… Przecież po swojej pierwszej reakcji, jak tylko go zobaczyłam, tak usilnie staram się odbudować swój wizerunek… I jak już mi się wydawało, że jest super… Musiał wyskoczyć z łyżwami, i co?! Jajeczko! Jej… W życiu tak nie histeryzowałam chyba… Ale to jest przecież nic dziwnego! Idę sobie z Billem Kaulitzem (TYM Billem Kaulitzem), i to w JEGO kurtce, na JEGO zaproszenie, słuchając JEGO żartów i rozmawiając z NIM! Ja pierniczę, co to się porobiło… Jestem taka szczęśliwa!!! Ale w sumie moglibyśmy już dojść… Strasznie daleko!
-Daleko jeszcze? – takie zdanie byłam w stanie wypowiedzieć całkowicie poprawnie gramatycznie
-Chyba właśnie zbyt blisko… - odpowiedział dość nieznacznie… O co mu chodzi? Kurczę, takie dziwne uczucie… Właśnie biorę pod uwagę fakt, że znamy się 3 godziny, i że on jest mega gwiazdą światowego formatu i w ogóle… Pewnie po powrocie do Polski będę truć Majce z miesiąc, jaki on jest cudowny i jaka jestem nieszczęśliwa, że się nigdy więcej nie zobaczymy, a on najprawdopodobniej o mnie zapomni, ale raz się żyje! I ja ten raz zamierzam wykorzystać! Przeszliśmy jeszcze jakieś 70 metrów, gdy naszym oczom ukazała się gigantyczna, nowoczesna hala łyżwiarska. Tia… Zaczyna się
-Gotowa? – uśmiechnął się. Coraz mniej przypominał taką straszną ciapę… No, ok, jak był a pobliżu Tom, Bill od razu jakby tracił pewność siebie czy coś… Czyżby moja obecność… Taak, jasne… Pomarzyć każdy może.
-Szczerze? Ani trochę! – i mówiąc to poczułam, że tracę równowagę! Prawie wyłożyłam się na lodzie, lecz Bill złapał mnie w ostatniej chwili! Dlaczego, do jasnej cholery, on już się 3 razy wywalił, mi właśnie groził drugi raz! To jest jakaś paranoja…
-A teraz? Wiesz, moja mama zawsze mówi, że nie można bać się nowych wyzwań i podejmować ryzyko… Oczywiście w miarę rozsądku..! Bo wiesz, jak mama mi powiedziała… - Czy ja coś mówiłam o zaprzestaniu bycia ciapą? Zdecydowanie za dużo uwagi poświęcał swojej matce. Mamusia to, mamusia tamto… Ale z drugiej strony, taki jego urok! Jak na kulturalnego faceta przystało, obstawiam, że mamusia go tego nauczyła…, otworzył przede mną drzwi i weszliśmy do środka. Podeszliśmy do kasy i tu zaczęły się schody. Kasjerka rozumiała tylko niemiecki. Ale niestety, ,,rozumiała” to za duże słowo… Potrafiła sklecić kilka zdań… Nawet ja umiem ten język lepiej! No ale biorąc pod uwagę fakt, że Bill jednakowoż posługuje się niemieckim bardziej biegle niż ja, on został jednogłośnie oddelegowany (kategoryczne: ,,Idź!”) do załatwienia wejściówek
-Dzień dobry – tak, kultura musi być. Dziewczyna chyba na początku trochę spanikowała, ale starała się zrobić dobrą minę do złej gry. Ożeż ty… Powiedzonka Billa mi się udzielają…
-Dzień dobry – dobry początek nie jest zły!
-Chcielibyśmy zakupić dwie wejściówki… - czy ona zwariował! No chyba kalifornijskie słoneczko przygrzało! Z takim słownictwem…?!
-Y… Co? – mina mojego towarzysza – bezcenne. Oczy jak 5 złotych i intensywny proces myślenia…
-Wejściówka. Bilet. ŁYŻWY! – każde słowo bardzo dobitnie i powoli. Ale nie dało to oczekiwanych rezultatów. Dziewczyna stała z głupią miną, a ja całą siłą woli powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć śmiechem…
-Co?
-ŁYŻWY! – prawie, że wydarł się i ku mojemu wielkiemu zdumieniu zaczął odgrywać scenkę jazdy na łyżwach! W tym momencie, myślałam, ze skończę jak Tom na stoku. Prawie że walnęłam na ziemię, dusząc się ze śmiechu i patrząc, jak Bill udaje jazdę na łyżwach… Ale chyba podziałało, bo dziewczyna jakby zrozumiała o co mu chodzi
-A! – i zaczęła coś mamrotać po swojemu. Na szczęście po chwili dostaliśmy dwie wejściówki, wypożyczyliśmy i udaliśmy się na lód.
-Lepiej nikomu o tym nie wspominać – szepnął, gdy szliśmy.
-Jesteś pewny?
-W stu procentach – uśmiech. Dobra, weszliśmy na lód. Bez paniki, Zuz, dasz radę. Ogarnij się. Tyle wyścigów kolarskich za sobą, a głupie łyżwy mnie przerażają?! Barierka, barierka… Jest! Dobra jest, stoję, dam radę! Oż cholera, czy mi się wydaje, czy Bill właśnie przemknął obok mnie, jadąc jak prawdziwy zawodowiec…? No nie wierzę! Czego jak czego, ale tego to bym się w życiu nie spodziewała! Byłam przecież przygotowana na kolejne genialne popisy, typu wykrzykiwania, że chce do mamy itd… A on jest po prostu niesamowity (nie tylko pod tym względem…)! Kiedy tak posuwałam się powoli, ale do przodu, podciągając się dzięki barierce, podjechał do mnie. Cholera! Jeszcze teraz będzie patrzył, jak ja się meczę! Na pierwszy rzut oka widać było, że jest dumny z tego, że wreszcie coś mu wychodzi.
-Tak, wiem, że twoja mama powiedziałaby, że mam się nie poddawać! – co ja do cholery robię?! Właśnie coś warknęłam do Billa Kaulitza! Nie jest dobrze… Opanuj się, już!
-I że masz mnie słuchać, a ja ci wszystko wyjaśnię… W sensie jazdy na łyżwach – o dziwo moja uwaga na temat mamusi nie zrobiła na nim wrażenia. Wręcz przeciwnie, cały czas się uśmiechał i wyciągnął rękę w moją stronę. O Matko! Dobra, nic takiego… Przecież to nic nadzwyczajnego, jechać sobie za rękę z Billem Kaulitzem na łyżwach! No skąd…! Oczywiście zaraz ją chwyciłam i chociaż miałam bardzo duże opory, po chwili ruszyliśmy.
-Ej, ale wolno! Bez szaleństw, ok? – coraz bardziej miałam, wrażenie, że Tom go ogranicza. Serio. Jakoś tak… Bez niego był zupełnie inny. Dobra, jedziemy, jedziemy… Chyba jednak trochę za szybko, ale daję radę. I kiedy już byłam pewna, że wszystko jest genialnie, poczułam jak tracę równowagę i panowanie nad łyżwami i kiedy już byłam przekonana, że za chwilę walnę twarzą w lód, Bill znów złapał mnie w ostatniej chwili! Miał facet refleks! Spanikowałam, ale on zachował zimną krew i pomógł mi doprowadzić się do pionu. Kiedy stanęliśmy, znaleźliśmy się bardzo blisko siebie. Chyba trochę za blisko… Natychmiast odskoczyliśmy od siebie (od razu złapałam się barierki)…
-Y…
-No więc… tego… - i zapadła taka niezręczna cisza… Staliśmy tak przez chwilę, nie wiedząc, co zrobić. Kurna, musiał się odsunąć?! Pewnie wyjdzie, że jestem głupią, natrętną fanką… Było tak genialnie, a on pewnie stwierdził, że będzie tego dobrego i koniec! No i stoimy jak dwie sieroty… Ale z drugiej strony, jakby mu zależało na szybkim przerwaniu tego wszystkiego, to teraz byłby w trakcie jazdy do mamusi. A on stoi i jakby tez nie wie, co powiedzieć. Czyżby… Nie, za duża wyobraźnia… - No… Tak…
-Chcesz jeszcze jeździć? – chyba starał się, żeby wszystko było OK, ale mimo wszystko, coś się zmieniło
-Szczerze? Ani trochę – tak, coraz swobodniej…
-Czemu mnie to nie dziwi? – uśmiech
-Wiesz, chyba już będę się kierować do hotelu….
-No chyba nie myślisz, że puszczę cię samą? Mama zawsze powtarza, że nie wolno pozwolić, żeby dziewczyna chodziła sama po nocy! – taak… - tak więc, tak szybko się mnie nie pozbędziesz! – tak! I o to mi chodziło! Tak więc po chwili ruszyliśmy pod hotel. Mam tylko nadzieję, że nie wyczytał w tym swoim przewodniku,  że najlepiej jest iść najkrótszą drogą… Ale i tak, dobrze jest!

25. Jaaaadę!


-Uwaga, jadę!!! – wydarłem się, rzuciłem swoje jabłuszko na śnieg i zacząłem jechać w dół. Na początku miałem bardzo duże opory: śnieg jest mokry, zimny i w ogóle taki piękny (to jest wręcz nieprawdopodobne, że na całym świecie nie można znaleźć dwóch takich samych płatków! Jestem w sumie ciekawy, czy to prawda… Musze kiedyś sprawdzić!) i nawet szkoda było mi niszczyć takie naturalne piękno przyrody (mama zawsze mówi, że przyrodę należy szanować), ale jak pomyślałem o perspektywie ponownego założenia nart i niechybnej śmierci, zdecydowanie pomysł jabłuszek wydał mi się trafiony! Nie mogę przecież odejść z tego świata teraz, kiedy poznałem dziewczynę moich marzeń! W sumie też dzięki niej się przełamałem. No w końcu jakby to wyglądało, jakbym powiedział, że tak generalnie to ja się boję zjeżdżać z tej góry i wolałbym pospacerować? Myślę, że Zuzi mogłoby się to nie spodobać… Zwłaszcza teraz, kiedy okazało się, że przyjechała mamusia… Z jednej strony strasznie mi głupio, że tak ją zostawiłem, a sam wybrałem sobie rozrywkę i rekreację, ale z drugiej, mama na pewno by zrozumiała. Zawsze powtarzała mi, że zawieranie nowych znajomości jest niezwykle ważne, tylko trzeba być przy tym bardzo ostrożnym. Tak więc jestem. Oczywiście za jakiś czas będę musiał przeprosić Zuzę i pojechać do mamy. Jakoś tak czuję taką wewnętrzną potrzebę porozmawiania z nią… W końcu nikt nie rozumie mnie tak dobrze jak ona!
-Łiii! – podekscytowany pisk. Znowu. Jednak tym razem ani trochę mnie to nie zirytowało. A wręcz przeciwnie. Jestem aż pod wrażeniem, jak ta dziewczyna może się cieszyć z takich dziwnych rzeczy… Co jest takiego fascynującego w kolorowym kawałku płaskiego plastiku? Toż to przecież zwyczajne tworzywo sztuczne! Jednak chyba powoli dochodzę do wniosku, że to, o czym tak wiele razy czytałem w książkach, to prawda. To znaczy, że często postrzeganie najprostszych rzeczy zmienia się wraz ze zmianą osoby, z którą przebywasz w danym momencie… Tak, nawet jakiś filozof skonstruował kiedyś taką teorię… Tylko jak on się nazywał? Ej… Zaraz, co się ze mną dzieje? Nie pamiętam tego?! Mamo!
-Zuza, proszę uważaj! To jest niebezpieczne! – krzyknąłem do oddalającej się dziewczyny. Czy ona nie rozumie, że może zrobić sobie krzywdę? Wiem, że to ja się uparłem na jabłuszka, ale zrobiłem to tylko dlatego, aby uniknąć kolejnego spotkania pierwszego spotkania twarzą w twarz ze śniegiem, które na pewno bym zaliczył, jeżdżąc na nartach.
-Boisz się? – usłyszałem jej krzyk z oddali. W sumie było to trochę bez sensu. Tyle wchodziliśmy pod tą górę, żeby teraz z niej tak szybko zjechać… W sumie mój lęk przed upadkiem był spowodowany dodatkowo tym, że jeśli przewrócę się w śnieg, z pewnością podziałam III zasadą dynamiki Newtona i wtedy na skutek siły reakcji… Ona mnie wyzywa?! Mnie?! Powinienem teraz uratować swój honor i znaleźć się na dole przed Zuzą, jednak wiem, że w tej sytuacji mama powiedziałaby, że kobietom się ustępuje i okazuje szacunek. Tak też zrobię! Wiec spokojnie zsuwałem się na swoim kawałku plastiku w dół, gdy zobaczyłem Zuzę leżącą w śniegu! Mówiłem, że to się tak skończy! Zeskoczyłem z moich prowizorycznych sanek i pognałem prosto do mojej towarzyszki. Kiedy podbiegłem (o mało sam się nie przewróciłem! Ten stok jest strasznie dziurawy!), Zuza już się podnosiła
-Nic ci nie jest? Wszystko OK? – zacząłem się dopytywać. Muszę dopilnować, żeby nic jej się nie stało!
-Nnniiiee… Wwwszysttko OOKKK… Możemmmmy wraccać…? Zzzzimnno… - widać było, że nie czuje się najlepiej. Musiałem coś z tym zrobić! W trybie natychmiastowym, jak na gentelmana przystało, zdjąłem swoją kurtkę i podałem zmarzniętej dziewczynie.
-Nnno co tty… Zammarznieszz… - usiłowała się opierać, ale nie dałem jej dojść do słowa. Jak prawdziwy mężczyzna, nie przyjmowałem jej tłumaczenia, tylko pomogłem założyć jej moją najnowszą kurtkę Diora (muszę przyznać, że mimo tego, iż jest to ich pierwsza kolekcja ubioru zimowego, jest niesamowita!). Byłem dumny z mojego zachowania. Jestem pewny, że mama też będzie. Jak tylko jej opowiem.
-I jak, lepiej? – było to w sumie bardziej pytanie grzecznościowe, bo od razu zauważyłem, że przestała szczękać zębami z zimna
-Jasne, że tak. Dziękuję. – szepnęła. cholera. Jakieś dziwne uczucie. Jakby mi się wszystko w środku poprzekręcało. Wypowiedziała 4 słowa, ale za to tak jakoś… Jeszcze nigdy się tak nie czułem! To jest nie do opisania… Pod wpływem jednej dziewczyny, w ciągu trzech godzin przeżyłem więcej stanów emocjonalnych niż w ciągu ostatniego roku! A może coś się ze mną dzieje?! To na pewno od tej whisky wczoraj wieczorem. A mówiłem Tomowi, nie pijmy tyle! Przecież to niezdrowo! Wiadomo, raz na jakiś czas nie zaszkodzi, ale nie w takich ilościach! Ale on jak zwykle mnie nie słuchał i teraz mam!
-Ale teraz ty się przeziębisz! Przecież nie możesz chodzić bez kurtki w takiej temperaturze! – Zuzanna znów się o mnie martwi…!  Kurczę, teraz wypadałoby powiedzieć coś inteligentnego…
-Yyy… - jedyne co mi przyszło do głowy. Nie, tak nie może być! Wnioskuję, że musimy już ,,niestety” schodzić ze stoku, nie tylko ze względu na mój stan nieposiadania kurtki, lecz również biorąc pod uwagę fakt, iż zrobiło się ciemno i w sumie obiektywnie rzecz biorąc, naprawdę trochę zimno… Wiem! Jednak to ja jestem mądry, a nie Tom! – A co być powiedziała na łyżwy?
-Co? – czy ona czegoś nie zrozumiała? W sumie jest kilka opcji. Mogła po prostu niedosłyszeć tego, co powiedziałem. Wydaje mi się, ze właśnie zerwał się dość silny wiatr południowo zachodni, więc nie byłoby to wcale takie dziwne. Mogła też nie zrozumieć tego zdania po niemiecku. Nie wydaje mi się, żeby było ono jakieś szczególnie trudne, ale w sumie nigdy nie uczyłem się niemieckiego, więc nie jestem też w stanie z pełną dokładnością stwierdzić, czy jest on trudny czy też nie. Jest tez opcja trzecia, której starałem się chyba do siebie nie dopuścić. Mogła zwyczajnie nie chcieć już nigdzie ze mną iść, tylko głupio byłoby jej to powiedzieć… No nie! Teraz jest 33,3% szansy, że trafię, o co chodzi…
-No… łyżwy.. Zakładasz na nogi takie wielkie wiązane buty z takim metalowym czymś pod spodem…
-To akurat ogarnęłam – wybuchła śmiechem. To dobrze. Znaczy, że nie dostanę kosza. Przynajmniej nie teraz. – Chodzi mi tylko o to czy jesteś pewny, że to dobry pomysł… Jest już ciemno, ty zostałeś bez kurtki…
-O to się nie martw. W moim przewodniku turystycznym wyczytałem, że niedaleko jest bardzo nowoczesne, kryte lodowisko. Uczęszczającym na nie w żadnym stopniu nie przeszkadzają niesprzyjające warunki atmosferyczne. Więc może jednak…? – Miałem nadzieję, że się zgodzi. W sumie, nie wiem dlaczego, ale nie chciałem się z nią teraz rozstawać. Jeszcze nie teraz.
-No chodź – i śmiejąc się pociągnęła mnie za sobą. Oczywiście za chwilę to ja musiałem przejąć inicjatywę, gdyż tylko ja wiedziałem, gdzie zmierzamy. Nie mogę zrozumieć jednej rzeczy… Czy naprawdę tylko ja czytałem przewodnik po Austrii? Nieważne. Zuza ma tyle zalet, że zdecydowanie rekompensują one ten niewielki mankament. Dobrze, że wpadłem na pomysł z lodowiskiem. W sumie jest to chyba jedyny sport zimowy, który idzie mi dobrze. Czyli, jakby to powiedział Tom, trzeba zaimponować dziewczynie! Ale czy tak w ogóle wypada powiedzieć? Muszę spytać mamę.

wtorek, 7 sierpnia 2012

24. To mi się nie podoba...

Wciąż chodziłam jak w transie po tym jak Tom zaprosił mnie na kolację, to znaczy no nie wiedziałam że to na pewno nie miała być jakaś super randka i na pewno nic z naszego związku-jeżeli by w ogóle do czegoś doszło by nie wyszło no ale być zaproszoną przez Kaulitza to było coś, jedynym problemem była jego nadopiekuńcza matka która miała się tu pojawić za jakąś godzinę i Tom pojechał po nią na lotnisko, już myślałam, że przez nią nic z naszej randki nie wyjdzie ale Tom wykazał się inteligencją lub też jej brakiem i wpadł na pomysł, że obie-ja i jego matka pójdziemy  do tej samej restauracji i on będzie spędzał z nią czas a jednocześnie jadł ze mną kolację- podejrzewam że za dużo się filmów amerykańskich naoglądał i nie wiem czy wiedział ale takie pomysły nigdy dobrze się nie kończyły Robin Williams w „ Pani Doubtfire „ wpadł w ten sposób po uszy.  No ale dobra jak chce tak robić to na własną odpowiedzialność. W każdym razie właśnie nie mając nic lepszego do roboty poszłam sobie do hotelowego bufetu obok recepcji  i zaczęłam oglądać telewizję leciały akurat jakieś wiadomości i nie uwierzycie co zobaczyłam Tom i Bill Kaulitz rzekomo anulowali trasę czy coś w tym stylu- ciekawe, mieszkam z największą fanką TH pod słońcem, przed chwilą miałam okazję rozmawiać z gitarzystą a nic o tym nie słyszałam. Kamera najechała na prezenterkę która rozmawiała z jakąś fanką a później pokazany był jakiś facet który powiedział że jest ich producentem, i nie rozumie dlaczego nagle postanowili odwołać wszystko i zniknęli bez wieści, podobno od czterech dni nikt o nich nie słyszał- coś mi w tej historyjce nie grało- przecież Zuzka na pewno wiedziałaby o takiej informacji  a oni nie siedzieli by tu tak spokojnie jakby nigdy nic- coś było zdecydowanie nie tak. Stwierdziłam jednak, że zapytam chłopaków o to później, bo nie chciałam dostarczać Tomowi dodatkowego stresu już Mamusia była wystarczającym problemem. Wstałam od stolika i poszłam o naszego pokoju Tom miał być na miejscu za godzinę i musiałam być gotowa do wyjścia i tu zaczęły się schody mianowicie ja niestety należę do praktycznych osób i pakując się na narty nie wzięłam żadnych wieczorowych ciuchów-szlag! Chwila, przecież Zuzka na pewno przemyciła jakąś sukienkę, może szpilki...- z cwaniackim uśmieszkiem dorwałam się do torby przyjaciółki i wyciągnęłam śliczną granatową sukienkę w kwiatki i czarne szpilki- na Zuzę zawsze można liczyć- piętnaście minut później byłam gotowa i całe szczęście bo moja komórka nagle się rozdzwoniła i okazało się że to był Tom który w dalszym ciągu miał telefon Billa chwilę później byłam już przy wejściu do restauracji która znajdowała się przy naszym hotelu – Tom był sam i wyglądał na zestresowanego o dziwo ubrany był trochę porządniej niż normalnie ale to wciąż nie mogło zostać nazwane strojem wyjściowym- no cóż nie ważne i tak na jego widok nie wiem czemu poczułam że mam nogi jak z waty,
-hej piękna- usłyszałam i lekko się zachwiałam-cholera a było założyć Emu albo trampki zwaliłoby się na górski klimat a tak to muszę się męczyć w 10 centymetrowych szpilkach na szczęście Tom objął mnie w pasie przy okazji zapobiegając zaliczeniu gleby
-hej-wyjąkałam i głupio się uśmiechnęłam-ok Majka spokojnie panuj nad sobą niech sobie chłopak nie myśli...
-no więc sprawa wygląda tak, moja matka jest już w środku i myśli że poszedłem do toalety tak więc jest ok, mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzało, jeżeli będę znikał co parę minut?- zapytał
-ależ skądże-powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam
-to dobrze w takim razie pani pozwoli-wyciągnął przed siebie ramię które ja objęłam chichocząc. Ruszyliśmy w stronę stolika …

23. Gdzie jest moje dziecko?!

To się powoli robi chore, a było tak wspaniale udało mi się poderwać śliczną dziewczynę a teraz co? Za jakieś dwadzieścia minut będę miał na karku moją jakże kochaną matkę-super...  a wszystko przez to, że mój głupi brat podrzucił mi swój telefon i mama usłyszała moją rozmowę z Majką ale może cofniemy się do tamtego momentu...
-A nie uważasz, że wybranie się do uroczej, niedużej knajpki w centrum nie byłoby jednak trochę ciekawsze? Zwłaszcza w towarzystwie pewnego przystojnego, błyskotliwego, inteligentnego…- zacząłem wymieniać swoje atuty doskonale wiedząc że nawet najbardziej zaciekła feministka zmiękła by pod wpływem takich argumentów i nie odmówiłaby największemu przystojniakowi jaki stąpał po tej planecie
-Kogo masz na myśli? – Majka zapytała mnie jakby nigdy nic i w tym momencie mnie zamurowało, czy to możliwe że ja, wielki Tom Kaulitz, gitarzysta, sława, ciacho nad ciachami właśnie dostałem kosza?!-dobra trzeba się wziąć w garść i upewnić  
-Y… No… - zacząłem się jąkać, to mi się nigdy nie zdarza, ok tylko spokojnie wdech wydech – No… Mnie…
-A.. Ciebie? – zlustrowała mnie wzrokiem i po chwili zastanowienia dodała – Jasne, czemu nie? – uff odetchnąłem z ulgą jednak żartowała  no bo kto by mi się mógł oprzeć... po tej rozmowie dotarliśmy na dół i udaliśmy się do bramek żeby jeszcze raz wjechać. Bez Billa debila wsiadanie i jazda gondolką okazała się bardzo przyjemna już po chwili ponownie zaczęliśmy rozmawiać
-ok, to co powiesz na to, żebyśmy zjechali jeszcze ze dwa razy a potem/dryń...!/-cholera jasna to znowu moja obsesyjna rodzicielka, daję słowo że nawet największe fanki nie dorównałyby jej upierdliwością-poczekaj chwilkę-powiedziałem do Majki po czym wyjąłem z kieszeni telefon i widząc kto dzwoni szybko wyłączyłem telefon-a przynajmniej tak mi się wydawało...
-o czym to ja...-zacząłem się zastanawiać co było tematem brutalnie przerwanej rozmowy – a już wiem plany na dzisiejszy wieczór no więc co ty na to, żebyśmy w ramach umówionej kolacji poszli Schaufelspitz do kina a później moglibyśmy wyskoczyć na lodowisko
-czemu nie  a co to to schaufe coś tam?- zapytała zdezorientowana
-ach to taka bardzo fajna restauracja-w jednym z przwodników czytałem że jak ma się dużo szczęścia to można spodkać nawet Mela Gibsona- dobra no wiem że to nie ja to wyczytałem ale choć raz mój „kochany” braciszek i jego wyświechtany przewodnik mogą się do czegoś przydać
-serio?-jej oczy nagle powiększyły się do wielkości dwóch Euro
-aha-przytaknąłem
-w takim razie to musi być bardzo atrakcyjny teren bo jeżeli udałoby mi się wypatrzeć Gibsona to miałabym na koncie już 3 gwiazdy- a no tak przez chwilę ciszy bez tabunu piszczących fanek i w towarzystwie przemiłej dziewczyny zapomniałem kim jestem ok... to się zaczyna robić dziwne
-rozumiem że jesteś zainteresowana bo jak nie to w sumie mógłbym zapytać jakąś niebieskooką Austriaczkę czy by może nie zechciała mi towarzyszyć-teraz była moja kolej na odegranie się jednak widząc jak Maja nagle pobladła zaśmiałem się i stwierdziłem że Austriaczka nie mogłaby się równać z tak śliczną polką na co ona  zarumieniła się i schowała twarz w szalik
-jest tylko jeden problem... nie wiem czy ostawienie twojego brata i mojej przyjaciółki samych dłużej niż na godzinę to dobry pomysł- powiedziała-  to znaczy nie obraź się, nie miałam nic złego po prostu twój brat wydaje się taki trochę...
-nierozgarnięty?-wszedłem jej w słowo a ona przytaknęła- no wiem, jest straszną ciapą, ale spoko może ich gdzieś razem upchniemy zawsze można zlicytować Billa na eBayu- myślę, że dostałbym za niego całkiem niezłą  sumkę-Majka zaczęła się śmiać, boże, jaka ona jest śliczna gdy się śmieje... chyba się zakochałem i to tak na serio
-CO TOM CO TY CHCESZ ZROBIĆ BRATU?! GDZIE JEST MOJE DZIECKO?!! I KIM JEST TA KOBIETA Z KTÓRĄ ROZMAWIASZ?!- czy to możliwe, że właśnie usłyszałem moją matkę?-zaczynam mieć urojenia
-TOM MÓWIĘ DO CIEBIE, DOSYĆ TEGO JUŻ ZARAZ DO WAS JADĘ! - o kurza twarz to naprawdę była moja matka chyba nie wyłączyłem jednak tego telefonu, ale jak to? Szybko wsadziłem rękę do kieszeni i wyjąłem komórkę
-mama?...-zapytałem jakby nigdy nic- mamusiu nic się nie dzieje my tylko...
-Tom ty mi tu głupot nie opowiadaj, nie radzicie sobie beze mnie tylko was samych na chwilę zostawić i co z tego wynika? Ja wiedziałam że tak będzie, no wiedziałam
-mamo, spokojnie, mówiłem ci już idź sobie d kina odetchnij najlepiej wyłącz telefon...
-ty mnie nie bajeruj Kaulitz bo jak ci szlaban dam to się nie pozbierasz!-darła się tak, że chyba cały stok ją słyszał, spojrzałem na Majkę tylko po to żeby zobaczyć że niemalże dławi się ze śmiechu, chociaż nie wydawało mi się żeby za wiele zrozumiała z tego słowotoku, ja jako rodowity Niemiec nie wiele rozumiałem
-mamo ale ja mam 26 lat jestem dorosły więc jak ty...-próbowałem załagodzić atmosferę
-nie pyskuj mi tutaj!  jestem na lotnisku za dwie godziny widzę cię na lotnisku-po tych słowach rozłączyła się a ja z całej siły walnąłem głową o reling zabezpieczający przed wypadnięciem
-ciężki dzień?-zapytała Majka dalej się śmiejąc
-nawet nie wiesz jak-powiedziałem rozmasowując obolałe czoło

I tak o to to teraz jadę wypożyczonym samochodem z moją matką z lotniska, Majka została z Billem i Zuzką, którzy i tak pewnie gdzieś sobie poszli,  twierdząc, że nie chciała by narażać się na spotkanie pierwszego stopnia z moją rodzicielką – szczerze mówiąc wcale jej się nie dziwię, przynajmniej ominęła ją awantura i opowieść o przewadze szpilek nad koturnami-ludzie ratunku !....
-czy mógłbyś mi wreszcie synku wyjaśnić dlaczego nie przyjechał z tobą twój brat- zadała to pytanie chyba już po raz dwudziesty podczas  naszej czterdziestominutowej podróży, zacisnąłem mocniej ręce na kierownicy ostatkiem sił powstrzymując się przed powiedzeniem czegoś głupiego
-gdy wychodziłem zajęty był wertowaniem przewodnika i nie chciałem mu przeszkadzać- w sumie to była prawda nie dodałem tylko dlaczego czytał ten głupi przewodnik
-ach mój kochany synuś- mógłbyś czasami brać z niego przykład, ty nigdy nie lubiłeś się uczyć nie to co Billuś
-mamo błagam...- jeszcze trochę i dostanę migreny jak jakiś stary moher
-no co je tylko stwierdzam fakty- wyciągnęła ręce w geście obronnym
-dobrze niech ci będzie on jest tym wspaniałym synkiem a ja ci się nie udałem w porządku ale czy możemy na chwilę zmienić temat albo no nie wiem posiedzieć cicho?-zapytałem coraz bardziej zirytowany
-och ależ kochanie ja nie chciałam cię urazić, ja tylko no cóż bo ty nigdy nie masz la mnie czasu!-wybuchnęła nagle-no nie zaczyna się!
-to co mam niby zrobić żeby cię uszczęśliwić?- zapytałem i zaraz pożałowałem że dałem się wciągnąć w jej gierki
-dziś spędzimy razem wieczór jak syn i matka i nie chce słyszeć wymówek, tak dawno nie miałeś dla mnie czasu
-i tak o to zostałem skazany na towarzystwo własnej matki zamiast iść na kolację z cudowną dziewczyną spędzę wieczór z kuzynką Shreka -lepiej być nie mogło

22. To twój problem!

Czy tylko ja muszę mieć takiego strasznego pecha? W jednej chwili siedzę sobie z najcudowniejszym chłopakiem pod słońcem a jednocześnie moim idolem w przytulnej knajpce na stoku a w następnej muszę znosić towarzystwo mojej nie powiem w tej chwili trochę upierdliwej przyjaciółki. Nie to żebym miała coś przeciwko obecności drugiego Kaulitza i Majki ale bez przesady jeżeli wpadli na ten sam pomysł co my, żeby zrobić sobie przerwę w uczestniczeniu w zimowym szaleństwie to mogli chociaż usiąść daleko i udawać że nas nie znają a tak oto w trakcie uroczej pogawędki na temat naszej przygody ze zmianą pokoju przy okazji której miałam szansę pochwalić się niebywałym sprytem i inteligencją, nagle ni stąd ni zowąd pojawił się Tom i najpierw rzucił na stół  Iphona Billa po czym rozsiadł się koło nas a zaledwie dwie sekundy później dosiadła się Maja z maślanymi oczami i głupim uśmiechem na twarzy gapiła się na gitarzystę- oj zdecydowanie się zakochała nie to żebym miała coś przeciwko... ok w każdym razie wracając do tego co mnie zirytowało więc... brat mojego ukochanego wokalisty oświadczył, że nie wieczorem wybierają się na kolacje- to znaczy oczywiście on i Maja a my w tym czasie mamy coś zrobić żeby powstrzymać jego matkę przed przyjazdem nie żeby coś, ale to chyba on powinien się zajmować takimi rzeczami, ja tej kobiety nawet nie znam a poza tym oni mają do cholery jasnej 26 lat a nie pięć no bez przesady nie wiedziałam że można być aż tak nadopiekuńczym. Z tego co zdążyłam się dowiedzieć, Bill zostawił Tomowi swój telefon, kilkakrotnie zadzwoniła i mama i stwierdziła że ma dosyć życia w ciągłym niepokoju o życia jej ukochanych synów dlatego wsiada w samolot i będzie za cztery godziny, Tom nie wziął początkowo jej gróźb na serio bo podobno już wiele razy tak mówiła ale tym razem naprawdę wsiadła w samolot i za jakieś 2 godziny będziemy mieć ją na karku bo ten debil musiał powiedzieć jej że są w Austrii- boże co się ze mną dzieje, właśnie pierwszy raz wrzuciłam  na  Kaulitza, ok ok jest sławny, lubię go no nie tak jak Billa... ale to ciągle Kaulitz, co nie zmienie faktu że matka natura nie obdarzyła go taką inteligencja jak Billa... no cóż nikt nie jest idealny no oprócz wokalisty...-dobra muszę z tym skończyć
-to co my do cholery robimy?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Majki- ja rozumiem, że jesteście w ciężkiej sytuacji bo ja szczerze mówiąc nie wiem co bym zrobiła jakby moja matka miała się tu nagle zjawić ale nie zrozumcie mnie źle... znamy się jakieś dwie godziny, my jesteśmy fankami a wy sławnymi rockmanami i tak jakby ta sytuacja robi się zgoła dziwna,  my nawet nie znamy waszej matki a poza tym Tom, mieliśmy iść na kolację pamiętasz?
-i pójdziemy a oni-wskazał na nas oczywiście... cwaniak- wszystkim się zajmą
-no chyba ci się coś pomyliło- zabrałam głos pierwszy raz od dłuższego czasu- mam lepszy pomysł, ty ją tu sprowadzasz przez swoje gapiostwo i ty to odkręcisz, nie mam pojęcia jak, jesteś sławny zadzwoń na lotnisko zmień jej lot na no nie wiem do Nowej Zelandii albo do chin byle by tu dziś by dotarła a jak ci się nie uda to my sobie z Billem  gdzieś pójdziemy a ty się tym zajmiesz-skrzyżowałam ręce i spojrzałam na Kaulitza z triumfalną miną- nie wiem czemu zachowywałam się jakbym znała ich już jakiś czas, co się stało z zachowaniem piszczącej fanki?
-czy, czy ty właśnie powiedziałaś że my mamy iść na randkę…? -palnął Bill a mnie zamurowało i zrobiło mi się głupio, Boże, co on o mnie pomyśli to jest Bill Kaulitz a ja się przy nim tak zachowuję… no jasne że jest miły zabawny fajny ale jest sławny i równie dobrze  może mnie właśnie wyśmiać, stwierdzić że jestem nie normalna i pójść sobie -n..nie nie miałam tego na myśli to znaczy... myślałam że może ty... my- cholera no i właśnie dowiodłam swojego geniuszu
-to szkoda bo właśnie myślałem czy by nie zaprosić cię wieczorem do jakiej restauracji żebyśmy mogli dokończyć tą miłą konwersację która została nam nie kulturalnie przerwana -spojrzał spode łba na Toma a no mojej twarzy pojawił się głupi uśmiech no nie no tylko spokojnie, nie można teraz walnąć nic głupiego
-jasne-powiedziałam z uśmiechem, wiem że to brzmiało trochę głupio ale na wybrnięcie z tej sytuacji znajdzie się czas później na razie trzeba się ewakuować jakby nigdy nic wstałam i pociągnęłam zdezorientowanego Billa za sobą- no to załatwione, Tom wszystko odkręca a my spadamy na stok
-ale ja nie...-Bill próbował protestować
-spokojnie, zawsze można iść na spacer albo pojeździć na jabłuszku- szepnęłam, to miał być żart ale widać Kaulitz zrozumiał to trochę opacznie bo na jego twarzy pojawił się wielki banan i osiem minut później jak dwójka idiotów zaczęliśmy sobie zjeżdżać ze stoku na plastikowych jabłuszkach-jak robić to najlepiej w miłym towarzystwie-to od dzisiaj moje motto życiowe

21. Frytki

No i wreszcie dotarliśmy do jakże uroczej drewnianej karczmy czy używając bardziej kolokwialnego języka knajpy u stóp stoku. Szczerze mówiąc schodzenie ze stoku było genialnym pomysłem i nie wiem dlaczego mój starszy brat uważa, że wszystko co wymyślę jest głupie… no cóż w każdym razie droga nam się zdecydowanie nie dłużyła, Zuzia okazała się wspaniałym partnerem do rozmowy i sama zasypała mnie mnóstwem informacji o których nie miałem pojęcia co mnie szczerze mówiąc zaskoczyło, dowiedziałem się na Indie leżą w najgłębszej depresji świata-ciekawe czy chodziło jej o stan umysłu czy położenie nad poziomem morza, zapytam…
-no nie, nie ma nic wolnego- o czym ona mówi, rozejrzałem się dookoła no tak faktycznie w środku nie było nawet jednego pustego stolika, widocznie nie tylko nam nie podobała się idea jazdy, coś czuję że naszą inteligentną i jakże fascynującą rozmowę trzeba będzie przełożyć
- A może by tak zapytać czy ktoś nie użyczyłby nam części swojego miejsca?-zapytałem i zacząłem rozglądać się za jakimś mile wyglądającym człowiekiem, mamusia zawsze mi powtarzała, że jeżeli się jest miłym dla ludzi to wszystko się uda załatwić
-nie sądzę żeby to był dobry …-przerwała i spojrzała na mnie zszokowana gdy jakaś miła pani powiedziała że i tak miała się zbierać i ustąpiła nam miejsca -pomysł  –dokończyła po chwili a ja uśmiechnąłem się triumfalnie no co jak co ale niech niech wie, że nie tylko mój brat potrafi być zapobiegliwy
-wow, Bill jestem pod wrażeniem-uśmiechnęła się po czym zamiast usiąść i kontynuować naszą miłą konwersacje rzuciła na stół rękawiczki i powiedziała że idzie zamówić nam czekoladę i frytki
-ale zaraz przyjdzie kelner-chciałem zaprotestować jednak ona z rozbawieniem pokręciła głową- oj Billuś trzeba czasem czytać to co piszą- wskazała na tabliczkę która wisiała nad drzwiami-no tak samoobsługa…
No ale nie było tego złego co by na dobre nie wyszło kilka minut później siedzieliśmy naprzeciwko siebie sącząc pyszną gorącą czekoladę i zajadając się frytkami których nie powinienem jeść, mamusia mi raz mówiła że one są nie zdrowe i zawierają amyl acetate który jest składnikiem wołowego tłuszczu na którym się je smaży no ale raz na jakiś czas w towarzystwie tak ślicznej dziewczyny można pozwolić sobie na pewne ustępstwa
-miałaś opowiedzieć mi o zmianie hotelu-spojrzałem na nią a ona nieznacznie się uśmiechnęła i sięgnęła po kolejną frytkę
-no więc… wkręciłam właściciela takiej rudery która rzekomo jest hotelem-wow ona też używa wyrachowanego słownictwa choć muszę powiedzieć że robi przy tym pełno błędów gramatycznych ale jest taka słodka...- że mój wujek jest szychą na rynku hotelarstwa i nie uwierzysz… uwierzył nam i przeniósł nas do hotelu naprzeciwko a tam jest po prostu ślicznie fontanna w holu, all-inclusive- no jednym słowem żyć nie umierać
- czekaj czekaj fontanna w holu czy to był może nasz… - nie na pewno nie przecież nie możliwe żebyśmy mieszkali w tym samym hotelu a może jednak?... Wiem! Zapytam o nazwę… jednak nie dane mi było tego zrobić bo w tym momencie na stole przed moim nosem wylądowało coś czarnego-odskoczyłem mało nie spadając z krzesła
-to chyba twoje-usłyszałem poirytowany głos… Toma?! A co on tutaj robił no pięknie właśnie prowadziłem sobie rozmowę  z najpiękniejszą i najbardziej inteligentną dziewczyną jaką do tej pory miałem okazję spotkać kiedy musiał zjawić się mój wiecznie nie zadowolony brat i skąd on do jasnej ciasnej wytrzasnął mój telefon?, mam nadzieję że nie będę skazany w tej chwili na jego dłuższe towarzystwo może zapytam czy nie mógłby się stąd ewakuować… na całe szczęście Zuza jakby czytając mi w myślach sama go o to zapytała a mój brat i jego nowa przyjaciółka, choć on to woli nazywać dziewczyną, oddalili się z cwanymi uśmieszkami na twarzach- ja nie wiem co oni sobie myśleli, ten świat schodzi na psy nie ubliżając oczywiście Scottyemu…