Uploaded with ImageShack.us

sobota, 30 marca 2013

81. Pakowanie


Czuję się taki wyczerpany. I przygnębiony. Za kilka krótkich godzin pożegnam się z moją dziewczyną, którą zobaczę nie wiadomo kiedy. I to właśnie przez to dzisiejsza noc zeszła nam na rozmawianiu o wszystkim i wszystkich, przy czym nie było mowy nawet o zmrużeniu oka. Już dzisiaj z Austrii odlatują dwa samoloty w dwie kompletnie różne strony. Jako,  ze dziewczyny wylatują dwie godziny przed nami, wapdłem na genialny pomysł, że zbiorę wszystkie swoje rzeczy jeszcze przed Tomem (co nie było trudne, gdyż właśnie leżał na swoim łóżku, beztrosko grając w Angry Birds, twierdząc, że ma jeszcze masę czasu), pójdę po Zuzę i razem udamy się na lotnisko. W końcu musimy jak najlepiej wykorzystać ostatnie wspólne chwile. Tak więc, aby zrealizować mój plan, zacząłem się pakować. I tu zaczęły się schody. O ile na początku wyjazdu bardzo starałem się, aby zachować idealny porządek, o tyle okazało się, że z moim bratem jest to po prostu niemożliwe. Nasze rzeczy poniewierały się dosłownie wszędzie, a ja zachodziłem w głowę, ile czasu zajmie mi zebranie wszystkich swoich ubrań. Jednak nic nie wyjdzie mi ze zwykłego użalania si ę nad stanem rzeczy, więc ruszyłem do działania. Podniosłem z ziemi najbliżej leżącą kurtkę...
-Tom!!!
-Czego? Zajęty jestem, nie widzisz?
-Bardzo przepraszam, że przeszkadzam, ale mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego na mojej jasnej kurtce jest pełno jakichś niezidentyfikowanych plam?! - co jak co, ale to była najnowsza kurtka! Ja się przyzwyczaiłem, że mój brat ma dość niekonwencjonalny sposób bycia, którego nie potrafię zrozumieć, ale dlaczego musi na tym cierpieć moja kurtka Diora?!
-Stary, wyluzuj – rzucił niedbale – bardzo możliwe, że idąc kilka dni temu z colą, o coś tam się potknąłem...
-Kilka dni temu?! Przecież to nigdy nie zejdzie!!!
-Zamknij się już, jak ci tak zależy, to ci kupię taka samą... - wymamrotał, usiłując wystrzelić ptaszka prosto w chwiejącą się budowlę
-Czy ty nie rozumiesz, że to jest zniszczenie mojej własności...!
-Bill, ja jeszcze jestem spokojny. Ale zaraz przestanę, Więc odczep się od tej durnej kurtki, bo w przeciwnym razie nie ręczę za siebie! - tak więc chcąc nie chcąc zostałem kompletnie zignorowany z poplamioną kurtką w ręce. Zrezygnowany postępowaniem brata, powrociłem do pakowania. Postanowiłem po prostu otworzyć swoją gigantyczną walizkę i wkładać do niej wszystko co znajdę. I moja metoda okazała się całkiem dobra, przez pierwsze kilka minut. Nagle przypomniałem sobie o ładowarce do Iphone'a, podłączonej do kontaktu za łóżkiem Toma.
-Tom!
-Czego? - warknał, oczywiście nie odrywając oczu od ekranu i tej całej gry, która moim zdaniem tylko opóźniała jego i tak już opóźniony rozwój psychiczny
-Podasz mi ładowarkę? - zapytałem
-Rączek nie masz? - mój bliźniak wcale nie zamierzał mi pomóc
-Chciałem zauważyć, że czynność ta będzie kosztowała cię zero wysiłku, podczas gdy ja mam pełne ręce roboty, a ty leżysz na łóżku nic nie robiąc....
-O wypraszam sobie. A poza tym, to nie moja wina, że jesteś taki nadpobudliwy. Mógłbyś tak jak ja się wyluzować, a nie tylko...
-to podasz mi tą ładowarkę? - zaczynałem się niecierpliwić
-Nie. - i powrócił do gry. Ja zaraz nie wytrzymam! Czasami sam siebie podziwiam, jakim cudem jeszcze nigdy nie straciłem cierpliwości. To na pewno zasługa mamy, która tłumaczyła mi,  że nie wolno robić nic pod wpływem negatywnych emocji, gdyż mogłoby się później gorzko żałować. Ciężko wzdychając nad swoim losem, podszedłem do łózka brata i wreszcie wziąłem swoją ładowarkę, która natychmiast wylądowała w walizce. Wyjmując swoje rzeczy z nocnej szafki, natrafiłem na swoje cudne okulary, których dość długo nie mogłem znaleźć. Oczywiście nie mam żadnej wady wzroku, a okulary po prostu mi się podobają, lecz zaraz po tym jak zdążyłem je założyć
-Braciszku, starasz się wyglądać inteligentniej? - chyba chciał być śmieszny, jednak, jak już chyba mówiłem, nasze poczucie humoru znacznie różni się od siebie. Poczułem się więc trochę dotknięty jego uwagą, więc bez słowa zdjąłem okulary, które wylądowały tuż koło ładowarki. Zastanawiam się, jak on zamierza zdążyć na nasz samolot. Byłem przecież pewny, że jeszcze zabierze gdzieś Majkę, na jakiś spacerek czy coś, a tutaj wygląda na to, że mój brat nawet o tym nie pomyślał. Czemu mnie to nie dziwi? Kiedy tylko Gustav i Georg wyszli, mówiąc, że idą trochę pozwiedzać i spotkamy się na lotnisku, Tom rzucił się na łóżko i tak już został. On się jednak nigdy nie zmieni i to jest pewne. Po upływie jakichś dziesięciu minut oceniłem, że w zasięgu mojego wzroku nie znajduje się już żadna moja własność, tak więc postanowiłem zabrać się za porządek w łazience. Chciałem nawet ogarnąć jakoś chociaż trochę rzeczy mojego brata, jednak po kategorycznym wrzaśnięciu ,,Zostaw to kretynie!!!” odpuściłem. Lecz kiedy wszedłem do łazienki, zaczęły się schody. Pomijając fakt, że moich maszynek do golenia nie było nigdzie (przypuszczalnie to Tom się po prostu nimi obsłużył), wszystko było albo prawie do końca zużyte, albo zupełnie nie w tym miejscu, w którym to zostawiłem Ja rozumiem, rodziny się nie wybiera, ale następnym razem nie pojadę na wakacje z Tomem, tylko z Zuzanną.
-Tom!!! - tym razem nie odpowiedział – Tooom!!!
-Czego chcesz durniu?!
-Czy ty korzystałeś z moich... - jednak nawet nie było mi dane dokończyć zdania, bo od razu się wtrącił
-Jeszcze jedno słowo na temat pakowania i naruszania twojej przestrzeni osobistej i obiecuję, że cię rodzona matka nie pozna! - koniec dyskusji. Na co ja liczę? Że wreszcie zrozumie, że jego postępowanie jest błędne? Tak więc po raz nie wiem który już dzisiaj z kolei, po prostu ignorując odpowiedź brata wróciłem do pakowania. I, co bardzo mnie zaskoczyło, po dwudziestu minutach byłem gotowy. Wszystko spakowane, teraz mogę spokojnie iść po Zuzę. Zadzwoniłem po taksówkę. Gdyby nie jej gips, może poszlibyśmy jeszcze na jakiś spacer, jednak przy obecnych okolicznościach nie ma o tym nawet mowy. A tak, to pewnie dojedziemy i po prostu przeczekamy razem w jakiejś kawiarni. Jestem wręcz pewny, że czas ani trochę nie będzie nam się dłużył. Wziąłem wszystkie swoje torby (Tom postanowił mnie ignorować), a kiedy wyszedłem z pokoju, natychmiast podbiegł do mnie młody chłopak z obsługi hotelu, zabierając ode mnie bagaże, które miały czekać na mnie na dole. Uwolniwszy się od ciężkich przedmiotów, od razu udałem się do pokoju dziewczyn. Zapukałem i, ku mojej wielkiej radości, Zuza otworzyła mi od razu
-Hej kochanie – uśmiechnąłem się na jej widok
-Hej – pochyliła się w moją stronę i pocałowała mnie w policzek. Uspokój się Kaulitz. Nie myśl o tym, że za kilka godzin się rozstaniecie Na razie to się nie liczy. Nie myśl o tym...
-Gotowa? - zajrzałem jej ukradkiem przez ramię, a w środku pokoju zobaczyłem spakowane już bagaże Zuzy, a z tyłu Majkę, która ujrzawszy mnie rzuciła szybkie ,,Cześć” i powróciła do pakowania
-Jasne. Tylko tego jest tyle... - wskazała na swoje torby
-Spokojnie, księżniczko – to było w stylu Toma, ale zauważyłem, że z pewnością się jej podobało. Wszedłem do środka, zabrałem wszystkie jej rzeczy (Przecież nie mogłem pozwolić, żeby dziewczyna, i to z gipsem na nodze, dźwigała takie ciężary!) i ruszyliśmy w stronę wyjścia, jednak Zuza obróciła się jeszcze na chwilę
-Jak się spóźnisz na ten samolot, to ja na ciebie czekać nie będę...!
-Ty się nie martw, poradzę sobie – odpowiedziała Majka, po czym wyszliśmy z pokoju. Ten sam chłopak podszedł do nas, zabrał bagaże Zuzanny, a my windą zjechaliśmy na parter. Pod wejściem do hotelu czekała już na nas taksówka, do której ładowane były nasze bagaże. Podeszliśmy do samochodu, pomogłem wsiąść mojej dziewczynie, sam usiadłem tuż obok niej, złapałem ją za rękę, i ruszyliśmy...