Uploaded with ImageShack.us

niedziela, 9 grudnia 2012

72. Noc

- załatwione- powiedział Tom wskakując na łóżko na którym siedziałam z laptopem i po raz kolejny wstukiwałam informację o „ tajnym” koncercie. Gdyby ktoś parę tygodni temu powiedział mi, że będę siedzieć w jednym pokoju z jednym ze sławnych bliźniaków do tego obsługując ich aplikację i wpisując po kolei hasła do ich kont na portalach  społecznościowych, chyba raczej na pewno bym go wyśmiała
- co załatwione?- zapytałam nie odrywając wzroku od laptopa
- no przyjazd chłopaków, nie bardzo im się chciało ale Georg stwierdził, że będzie wreszcie miał okazję was poznać, aha i ułatwiłem ci zadanie bo udało mi się obdzwonić kilku znajomych z gazet plotkarskich, którzy obiecali, że narobią trochę szumu o koncercie i płycie
- dzięki-uśmiechnęłam się w jego stronę jednocześnie zamykając laptopa po dokonaniu ostatniego wpisu
-i gotowe- powiedziałam dumna z siebie
- to co teraz?- zapytał Tom
- hmm, zgłodniałam, może by tak  kolacja? Tym razem bez mamusi, tylko nasza dwójka…- zaproponowałam z przebiegłym uśmieszkiem
- ok… zarezerwuję stolik- powiedział Tom
- mam lepszy pomysł, może tym razem oszczędzimy sobie całe zamieszanie z ucieczką przed paparazzi i moje bieganie na szpilkach?- zapytałam a Tom zrobił zdziwioną minę
- co masz na myśli?- zapytał zbity z tropu
- zobaczysz- podniosłam słuchawkę telefonu hotelowego i wybrałam jeden z podanych numerów
- halo? Serwis pokojowy?- zapytałam
- tak, w czym mogę pomóc?- usłyszałam męski głos po drugiej stronie
- poproszę dwie duże porcje lodów najlepiej wszystkie smaki, jakieś dobre wino, miskę popcornu aha i czy istnieje możliwość wypożyczenia jakiegoś filmu?
- tak oczywiście- powiedział mężczyzna- czy coś jeszcze
- nie to wszystko, pokój 225 – powiedziałam po czym się rozłączyłam
- co ty chcesz robić?- zapytał zdziwiony Tom
- no wiesz kolacje przy świecach są oklepane ale wyżerka przy dobrym  horrorze to zupełnie co innego- wyszczerzyłam ząbki
- nie przestajesz mnie zadziwiać- powiedział Tom
Pół godziny później obydwoje leżeliśmy na łóżku z do połowy opróżnioną miską popcornu
- nieeeee nie idź tam głupia! czy ta laska nie słyszy strasznej muzyki ?!– krzyknęłam rzucając popcornem w stronę telewizora
-nie martw się, jeszcze nie umrze bo nie biegła przez las -powiedział Tom w podobnym stopniu pochłonięty oglądaniem filmu
- o i jest morderca! – wykrzyknęłam- no nie biegnij do tego lasu idiotko! – na te słowa Tom się zaśmiał i wziął kolejną garść popcornu
- co robicie?- usłyszałam głos Zuzy a resztka popcornu wylądowała na podłodze
- boże kobieto, ale mnie przestraszyłaś!- powiedziałam łapiąc się za serce
- sorki, widzę, że spędzacie czas w niekonwencjonalny sposób- powiedziała obrzucając wymownym spojrzeniem nasz baaaardzo brudny pokój
-oj tam oj tam - powiedziałam rzucając w nią jedną z poduszek, która była pod ręką – idź sobie proooszę- powiedziałam
- no dobra dobra, tylko grzecznie. - wskazała na naszą dwójkę - A! W takim razie Tom, ty tu ja tam. Masz zakaz wstępu do swojego pokoju, zrozumiano? - po czym prawie zniknęła za drzwiami
-aha jeszcze jedno, Bill powiedział, że…
-Zuza, błagam- tym razem odezwał się Tom
- no dobra dobra już znikam- powiedziała i zamknęła za sobą drzwi a my wróciliśmy do oglądania filmu…

 obudziłam się zdecydowanie nie w swoim pokoju do tego osoba śpiąca obok chrapała zbyt głośno jak na Zuzę, nieprzytomna rozejrzałam się dookoła… resztki popcornu na pościeli, dwie butelki wina i kieliszki na podłodze, szklane pucharki z bliżej nie zidentyfikowaną mazią w środku … cholera gdzie ja jestem - pomyślałam i nagle przypomniałam sobie wczorajszą noc spędzoną na oglądaniu  horroru. Spojrzałam na wyświetlacz komórki leżącej na szafce nocnej była dopiero piąta. Nie bardzo przejmując się obecnością Kaulitza wtuliłam się w poduszkę i ponownie odpłynęłam w objęcia morfeusza
- OMG!!!- powoli otworzyłam oczy jednocześnie osłaniając je dłonią od nadmiaru światła
-nie drzyj się tak- powiedziałam do Zuzy, która była sprawcą mojej pobudki
- TY MI KARZESZ BYĆ CICHO W TAKIEJ SYTUACJI?!!!!- wydarła się jeszcze głośniej, o czym ona do cholery mówi?- spojrzałam na Zuzę jak na idiotkę i nagle do mnie dotarło, całe zamieszanie spowodowane było pewnym niemieckim gitarzystą, który podobnie jak ja został właśnie brutalnie obudzony. Do tego spędził noc w naszym pokoju. fakt, może to wyglądać dwuznacznie…
- Zuza oddychaj, do niczego nie doszło- powiedziałam starając się uspokoić przyjaciółkę
- jak to nie?! ale wy…
-Zuza… wdech wydech…- powiedziałam spokojnie po czym uśmiechnęłam się w stronę Toma
-hej, chyba trochę nam się przysnęło- potarł ręką kark
- musimy to kiedyś powtórzyć- uśmiechnęłam się a Zuza wytrzeszczyła oczy- to znaczy oglądanie horrorów- wystawiłam w jej kierunku język
-która jest?- zapytał Tom
- dziewiąta dwadzieścia- powiedziała Zuza
- cholera!- Tom wyskoczył z łóżka jak oparzony
-co się znowu stało?- zapytałam zdezorientowana
- o ósmej miałem odebrać chłopaków z lotniska!-powiedział
-spokojnie, Bill już po nich wyjechał- powiedziała Zuza, a w tonie jej głosu zdecydowanie wychwyciłam nutę uwielbienia - i radziła bym wam się zbierać bo zaraz tu będą - powiedziała Zuza kierując się w stronę drzwi
- na serio - dodała a ja przykryłam głowę poduszką- jeszcze trochę takich akcji i jak słowo daję nie wyrobię nerwowo z tą trójką, jest gorzej niż w telenoweli brazylijskiej…

71. Trochę kultury!

Mam dla was dobrą radę nigdy ale to NIGDY nie dawajcie dziewczynie wygrać jeżeli nie będziecie mieć później korzyści bo na tym źle wyjdziecie. Do tej pory sądziłem, że jeżeli tak wspaniale radzę sobie w panowaniu nad jedną deską to nie będzie trudno poradzić sobie z dwiema, ale oczywiście nie miałem racji. Narty to czyste zło i to dosłownie. Niemal że co parę metrów lądowałem na ziemi co powodowało salwy śmiechu z ust Mai, która w takich chwilach powinna być pomocna
-HAHAHA bardzo śmieszne- zacząłem ją przedrzeźniać  gdy zbierałem się po kolejnym upadku
- przepraszam ale to naprawdę jest śmieszne- powiedziała Maja podając mi rękę. gdy już stanąłem na nogach stwierdziła że czas na poćwiczenie skręcania bo jadąc na krechę skoszę pół stoku i tu się zaczęło, bo niestety przyzwyczajony do deski przy każdym skręcie za bardzo przechylałem się na bok co sprawiało że traciłem równowagę z większą częstotliwością
- radzę ci uważać następnym razem, gdy na twoich nogach pojawi się snowboard- zagroziłem a ona wyszczerzyła zęby w uśmiechu
- oj no weź Tomi jeszcze tylko jeden zjazd wjazd i zjazd i w nagrodę pójdziemy na czekoladę- zaświergotała takim tonem jakby mówiła do psa albo dziecka
- to tego ma być więcej?- zapytałem przerażony bo to był nasz pierwszy zjazd z nie za dużej oślej łączki
- aha- powiedziała dumna z siebie i odjechała kawałek… spory kawałek
- a ty dokąd?!- zawołałem za nią
-teraz musisz do mnie podjechać!- krzyknęła wyraźnie rozbawiona
- jeszcze zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni- powiedziałem pod nosem i jakimś cudem udało mi się do niej podjechać
- brawo!- zaklaskała w dłonie
-  a jakaś nagroda?- zapytałem unosząc brew na co ona cmoknęła mnie w policzek
-tylko tyle? Zapytałem niezbyt zadowolony
- sorry, kochanie, na więcej musisz sobie zasłużyć - powiedziała po czym odjechała kawałek. jednak tym razem zaliczyłem glebę. Po wielkich torturach udało mi się dojechać na dół (po raz drugi)  i zgodnie z obietnicą poszliśmy na czekoladę
- myślisz że się pogodzą?- zapytała Maja gdy już siedzieliśmy przy stoliku
- kto?- zapytałem głupio nie bardzo słuchając co do mnie mówi bo na telewizorze w rogu Sali znajdował się telewizor na którym reprezentacja Niemiec w piłce nożnej skutecznie zatruwała życie Hiszpanom
-no jak to kto?-zapytała zdziwiona Majka- czy ty w ogóle mnie słuchasz?- pomachała mi dłonią przed oczyma a gdy wreszcie na nią spojrzałem  wywróciła oczami i wymamrotała coś o facetach i ich zamiłowaniu do murawy
-idę po kawę- usłyszałem gdy po raz kolejny skupiłem się na meczu
- aha- powiedziałem, kątem oka obserwując fatalne zagranie Niemców, na co odpowiedziało mi zirytowane prychnięcie
-proszę -  przede mną z hukiem wylądował talerz z szarlotką i kawa której ponad połowa wylała się na spodek
-o co ci kobieto chodzi?- zapytałem zaskoczony patrząc z niedowierzaniem na dziewczynę, która w tej chwili wyglądała na mocno zirytowaną
-o nic mi nie chodzi!- powiedziała ostro po czym usiadła naprzeciwko i wbiła we mnie oczy
-no jednak jest jakiś powód bo nie zachowywałabyś się tak bez przyczyny – Majka westchnęła po czym podparła głowę na dłoniach i powiedziała podniesionym tonem
- dlaczego większość facetów musi się tak zachowywać?
- jak?- nie bardzo docierało do mnie o co jej w tej chwili chodziło ale ten ton zapowiadał ostrą awanturę na którą nie miałem w danej chwili w ogóle ochoty
- jesteśmy tu razem, rozumiem, że to nie jest randka tylko towarzyski wypad na narty ale mógłbyś chociaż zwracać uwagę na to co mówię a nie lampić się na telewizor i jakiś spoconych facetów biegających za kawałkiem nadmuchanej skóry! – zapamiętać: Maja zdecydowanie nie jest fanką piłki nożnej - Kaulitz! Patrz na mnie jak do ciebie mówię
-dalej nie rozumiem o co ci chodzi, kobieto- powiedziałem przy okazji dowiadując się z krzyków  dokoła, że moi rodacy zdobyli kolejnego gola
- a no o to, panie gwiazda, że kultura osobista, której ci widocznie brakuje wymaga aby w towarzystwie kobiety zwracać na nią uwagę a nie rozglądać się dookoła, skoro tak bardzo zależy ci na tym meczu, możemy równie dobrze wrócić do pokojów i będziesz miał czas na kibicowanie! - zerwała się z miejsca, nawet nie kończąc swojej kawy i nerwowo zaczęła zbierać swoje rzeczy
- Majka, zaczekaj – złapałem ją za nadgarstek po czym obróciłem wokół własnej osi tak, że stała przede mną - przepraszam- powiedziałem po czym zapadła chwila ciszy w trakcie której mierzyliśmy się wzrokiem. W końcu  Maja westchnęła i już chciała się odwrócić gdy złapałem ją w talii i przyciągnąłem do siebie - jeszcze nie skończyłem- uśmiechnąłem się łobuzersko i chwilę później nasze usta złączyły się w pocałunku. O dziwo mimo, iż było to miejsce publiczne nikt ani nic tym razem nam nie przerwało
- to co, wracamy czy może chcesz jeszcze mnie pomęczyć?- zapytałem gdy się od siebie oderwaliśmy, miałem oczywiście nadzieję, że Maja wybierze pierwszą opcję, ale niestety nadzieja matką głupich
- a jak myślisz?- zapytała szczerząc się od ucha do ucha
- mogę nie odpowiadać?- zapytałem z westchnięciem
- nie marudź Kaulitz- powiedziała po czym pociągnęła mnie w stronę wyjścia
 
(2 godziny później…)
-patrz!- wykrzyknęła Maja gdy wracaliśmy do hotelu, spojrzałem we wskazanym kierunku a moja szczęka prawie dotknęła ziemi przed hotelem na wielkim bilbordzie widniał napis „ przepraszam, że zachowałem się jak idiota ale nie wybaczyłbym sobie, gdybym cię stracił, błagam wybacz mi- Bill”- no no szanowny braciszek się postarał - pomyślałem z uznaniem, dlaczego ja na to nie wpadłem no przecież to ja jestem z naszej dwójki inteligentniejszy, bardziej pomysłowy, oryginalniejszy, przystojniejszy…
-to jeszcze nie wszystko - usłyszałem głos Majki, która gwałtownie pociągnęła mnie w bok przez co straciłem równowagę( chodzenie w butach narciarskich jest nie tylko nie wygodne ale także jak się okazuje nie bezpieczne. Wniosek: nigdy więcej!)
- co się znowu stał…- zamknąłem się bo przed hotelem ( znowu) koczowało stado fanów i paparazzi. brawo braciszku nie ma co, umiesz zwrócić na siebie uwagę. Jak zwykle zresztą.
- to co zrobimy?- zapytałem gdy staliśmy za zaułkiem jakiejś małej uliczki
- nie wiem, ale raczej wejście głównym wejściem odpada- powiedziałem siadając na śniegu
- mam pomysł, chodź- Maja jednym gwałtownym ruchem pociągnęła mnie w górę, (nie wiem skąd ta dziewczyna ma tyle energii i tak ogromne wahania nastrojów) ruszyła uliczką, która jak się okazało okrążała hotel
- gdzie ty chcesz tę…
- nie marudź tylko właź- pociągnęła mnie w stronę wejścia dla pracowników którego nie zauważyłem
- skąd o nim wiedziałaś?- zapytałem gdy już byliśmy w środku
- trochę mi się nudziło gdy musiałam  znosić towarzystwo Zuzy pod waszą nieobecność - wzruszyła ramionami i popchnęła  duże metalowe drzwi, za którymi znajdował się hol
-  zakład, że Zuza poleciała na ten chwyt?- zapytała Maja gdy czekaliśmy na windę
- stoi- potrząsnąłem jej wyciągniętą ręką

70. Koncert numer dwa

To było niesamowite, to znaczy to jest w końcu Bill Kaulitz i wiedziałam że w końcu mnie przeprosi ale że zrobi to w tak niesamowity sposób… No jak ja się mogłam dłużej na niego gniewać? Jestem tak szczęśliwa, że wszystko wróciło do normy! zaparło mi dech w piersi i to dosłownie, ale oczywiście moja „ cudowna” przyjaciółka i jej pacanowaty chłopak musieli wszystko zniszczyć, niestety… no i tak oto siedzimy teraz w czwórkę w hotelu i nie możemy za bardzo się ruszyć bo romantyczne przeprosiny okazały się zgubne, gdyż w pewnym sensie potwierdziły krążące plotki z tabloidów
- to co robimy?- zapytał Tom wisząc głową w dół na MOIM łóżku
- nie wiem, raczej na przebierankę się nie nabiorą- westchnęła Maja przerzucając jednocześnie kanały w tv
- może by tak jakieś oświadczenie do prasy albo co?- powiedział Bill
- i myślisz, że ktoś będzie to brał na serio?- zakpił Tom- oni mają bajeczkę w którą wszyscy wierzą, trzeba by było pomyśleć co zrobić, żeby zjeść ciastko i mieć ciastko-dodał a ja wywróciłam oczami w przeciwieństwie do swojego brata ten Kaulitz lubił sobie podjeść
-co proponujesz?- zapytałam krzyżując ręce na piersi
-hmm zastanówmy się…
- Mam!!! – Bill nagle wydarł się na cały regulator, po kilku minutach ciszy, tak, że Tom o mało nie spadł z łóżka –sekretny koncert – powiedział dumny z siebie, nie zwracając uwagi na przeklinającego pod nosem brata,  a my spojrzeliśmy na niego jak na kosmitę
-co masz na myśli?- zapytałam
-fani nie wiedzą co się dzieje, myślą, że jesteśmy tacy źli bo znikamy, zdradzamy i zaniedbujemy dziewczyny tym czasem my pokażemy im że nic się nie dzieje i przy okazji zareklamujemy nową płytę bez pomocy menagera
- i niby jak chcesz to zrobić?- zapytała wyraźnie zainteresowana Maja
-proste. napiszemy na aplikacji, Twitterze i na czymkolwiek się da że planujemy kameralny koncert dla największych fanów tu w Austrii, wynajmie się plac albo lobby w hotelu i ściągniemy chłopaków zagramy kilka dawnych kawałków i kilka z nowej płyty- jestem pewien, że fani będą szczęśliwi i usatysfakcjonowani 
- to by w sumie nawet mogło się udać- powiedziałam z uznaniem w głosie- ale trzeba wszystko zorganizować a to w cale nie będzie proste-powiedziałam
- wszystkim się zaraz zajmiemy, w sumie i tak nie mamy nic lepszego do roboty – Maja wskazała na okno
-wchodzicie w to?- zapytał wyraźnie ucieszony Bill
- no jasne!- powiedziałyśmy jednocześnie- tylko powiedz co mamy robić- dodałam
- no dobra to tak: Maja ty się zajmiesz publikacją w necie. podam ci loginy i hasła i napiszesz na naszych kontach informację że za trzy dni odbędzie się koncert, Tom, ty zadzwoń do chłopaków  i zrób wszystko żeby najpóźniej jutro wieczorem zjawili się w Austrii. Zuza i ja pójdziemy pogadać z kierownikiem hotelu o ewentualnym wynajęciu nam jakiegoś miejsca na koncert. – I ta część planu podoba mi się najbardziej! -  sądzę, że jeżeli zaznaczymy, że będzie to w pewnym sensie reklama dla tego miejsca i zjadą się ludzie, którzy będą musieli w końcu gdzieś spać, to uda nam się dojść do porozumienia – powiedział po czym wyciągnął mnie z pokoju
- no dobra to co planujesz? - Zapytałam gdy czekaliśmy na windę
-będziemy improwizować i liczyć na nieodparty urok osobisty- powiedział a ja zachichotałam
- no chyba nie zaprzeczysz, że trudno jest mi się oprzeć- dodał niższym głosem i uniósł prawą brew. To był chwyt w stylu Toma, ale podobał mi się.
- w istocie- powiedziałam i zbliżyłam swoje usta do jego, oczywiście ten moment został przerwany przez głośne „bim” windy, która ogłosiła wszem i wobec swoje przybycie
Weszliśmy do środka i po chwili jazdy w ciszy ( no może nie do  końca  bo towarzyszyła nam irytująca muzyczka) dotarliśmy na dół
-pani pozwoli- Bill wystawił szarmancko ramię, które ja objęłam (może nie do końca, bo jednak wolałam trzymać mocno upierdliwe kule) i poszliśmy w stronę recepcji gdzie wskazano nam drogę do gabinetu dyrektora hotelu
-dzień dobry- przywitaliśmy się
- ah witam, witam- powiedział facet- pan Kaulitz jak mniemam- powiedział mierząc Billa od stóp do głów
- tak, to ja a to moja dziewczyna Zuzanna- wskazał na mnie a facet wystawił dłoń i się przedstawił
-bardzo mi miło, Henry Evans w jakiej sprawie zaszczycili mnie państwo swoją obecnością?- zapytał
- mamy prośbę mianowicie nasz zespół…
- Tokio Hotel?- zapytał od razu
- tak, mamy w planach zorganizowanie koncertu w tym mieście, za trzy dni
- nie bardzo rozumiem… - mężczyzna spojrzał na nas w osłupieniu
- to będzie taki kameralny koncert dla fanów i myśleliśmy, że może pan będzie znał jakieś miejsce do zorganizowania tej imprezy
- och, myślę, że hotel może być za mały a na dworze będzie trochę za zimno ale może w okolicznej szkole było by w sam raz, mają ogromną, nowo wybudowaną halę sportową
- było by idealnie, a czy zna pan kogoś z kim można by było się skontaktować by to załatwić?- zapytałam
- ja się ty zajmę ale mam jedną prośbę- powiedział patrząc na Billa- moja córka jest waszą wielką fanką, czy mogła by się z wami spotkać przed lub po koncercie?- zapytał na co Bill uśmiechnął i przytaknął, mężczyzna zaczął mu dziękować i zapewniać, że wszystko załatwi. Pożegnaliśmy się po czym wyszliśmy na korytarz
- a teraz co?- zapytałam patrząc na chłopaka
- a teraz- zrobił tajemniczą minę- zabieram cię na lodowy obiad- powiedział i pociągnął mnie w stronę restauracji
I gdzie podział się ten ułożony, czytający przewodniki chłopak, który z każdą pierdołą leciał do mamusi?

69. Przepraszam

W jaki sposób można przeprosić dziewczynę? - to pytanie nie dawało mi spokoju przez ostatnie dwie godziny, które spędziłem w samotności w swoim( w tej chwili przypominającym wybuch bomby atomowej w Hiroszimie) pokoju i rozmyślałem nad sposobem udobruchania Zuzy. W sumie to teraz by się przydał taki Fineasz i Ferb:  kiedyś oglądałem taki odcinek ( i jakby coś to wcale nie jest bajka tylko dla dzieci, to bardzo edukacyjny i zabawny film uczący majsterkowania), w którym bracia chcieli zrobić prezent swojej przyjaciółce i wybudowali jej dom strachów i CAŁE wesołe miasteczko. oczywiście można by było coś zasponsorować ale w tej chwili miałem ograniczone możliwości i musiałem ograniczyć się do podstawowych środków takich jak: kwiaty, kolacja, książka, różowy sweterek z Los Angeles- ugh… czy jest w tych rzeczach coś co by od razu mówiło „kocham cię, przepraszam że byłem idiotą i pobiłem chłopaka tylko mi wybacz”?! i nagle mnie olśniło. wyjrzałem za okno gdzie znajdowała się wielka reklama pasty do zębów po czym wykonałem kilka telefonów i gdy wszystko było gotowe( dwie godziny później), zadzwoniłem na komórkę Zuzy, która na szczęście się nie rozłączyła
-czego tym razem chcesz Kaulitz?- zapytała gdy tylko odebrała
-Zuziu, ja wiem że byłem idiotą … - zacząłem, nie za bardzo oryginalnie
-palantem kretynem itp. Itd. To już wiem. Coś jeszcze? - przerwała mi. Czyli wariant, na który też liczyłem, czyli to, że Zuza już się nie gniewa, odpada. No cóż, mam nadzieję, że plan zadziała. Przypomniało mi się, że kiedyś czytałem jedną bardzo ciekawą książkę, w której zastosowali dokładnie taką samą technikę, którą ja zamierzałem zastosować. Ale najpierw trzeba ją przekonać, żeby w ogóle dostrzegła moje starania
-No wiem, no wiem, zasłużyłem sobie… ale czy mogłabyś wyjrzeć przez okno tylko na sekundę? Proszę…
-Że co proszę?!
-Podejdź do okna. Na sekundę.
- Kaulitz, ty naprawdę myślisz, że ja nie mam co robić…? – wiedziałem, że będzie ciężko.
-Zuza, proszę Cię tylko o to – przerwałem jej, już lekko poirytowany. – Możesz to dla mnie zrobić?
- Nie pojmuję twojego toku rozumowania ale dobrze, już znaj moją dobrą wolę… - Udało się! Teraz, dalsza część tez musi się udać. Chwilę później pojawiła się w oknie, w słuchawce usłyszałam ciszy okrzyk, później tylko OMG i nagle zapadła cisza. Moja dziewczyna stała w oknie i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jestem genialny! Muszę o wszystkim później opowiedzieć mamie, będzie taka dumna!
Może wyjaśnię co zobaczyła Zuza, tak dla ścisłości. mianowicie, zamiast reklamy Colgate widniał wielki napis o treści „ przepraszam, że zachowałem się jak idiota, ale nie wybaczyłbym sobie, gdybym cię stracił, błagam wybacz mi- Bill” na tle zdjęcia ogromnego bukietu pięknych, czerwonych róż. ale moment…
-To jeszcze nie wszystko- dodałem i już się przestraszyłem że się rozłączyła ale na szczęście odezwała się, choć dość niepewnym głosem
-co masz na myśli mówiąc, że to…
-przejdź do balkonu - Tym razem Zuzanna już się nie opierała. Widać billboard spełnił swoje zadanie. w końcu czerwona róża to nie tylko symbol romantycznej miłości, przekazuje także szacunek. Oznacza miłość, która potrafi przetrwać największe burze. Po chwili, z drugiej strony szyby zobaczyłem swoją dziewczynę która opuściła rękę z telefonem i stała chwilę oniemiała, z otwartymi ze zdumienia ustami po czym otworzyła drzwi
- jak ty tu wszedłeś!?- zapytała po chwili, kiedy tylko odzyskała mowę,  ale uciszyłem ją gestem dłoni, włączyłem podkład muzyczny z mojego telefonu  i zacząłem śpiewać „My Girl” Phila Collinsa - wiem że to nic z naszego repertuaru, ale nie samym Tokio Hotel człowiek żyje, a poza tym pasowało do sytuacji idealnie „I’ve got sunshine on cloudy day when It’s cold outside…”- gdy skończyłem Zuza miała łzy w oczach, już chciałem zapytać czy zrobiłem coś nie tak jednak ona rzuciła mi się na szyję (nagle gips przestał jej przeszkadzać), niemal zwalając mnie z nóg i skutecznie pozbawiając tchu
-przyznaję zachowałeś się jak kretyn ale skutecznie to naprawiłeś- powiedziała przez łzy wzruszenia, po czym nasze usta się spotkały. Początkowo się zdziwiłem (oczywiście było to zaskoczenie niesamowicie pozytywne, bo znając Zuzannę nie sądziłem, że pójdzie mi aż tak łatwo), ale oczywiście odwzajemniłem pocałunek. Poczułem się jak najszczęśliwszy człowiek na Ziemi. oczywiście do sprawy tamtego durnia jeszcze kiedyś wrócimy, ale nie teraz. Teraz byłem trochę zajęty. Cały świat zaczął wirować, do czasu gdy…
-dawaj pięć euro- usłyszałem głos Mai - odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni i obydwoje spojrzeliśmy na Maję i Toma, którzy stali w progu a mój bliźniak niechętnie wyciągnął banknot pięć euro i podał je swojej towarzyszce
-czy wy zawsze musicie pojawiać się w nieodpowiednim momencie? – zapytała zbulwersowana Zuza – Wypad mi stąd…! – no nie, to nie było miłe w stosunku do mojego brata i jego przyjaciółki, chociaż mimo wszystko wolałbym, gdybyśmy w tym momencie zostali sami…
-Sorki, dzieci, ale ten napis na zewnątrz nas sprowokował - powiedział Tom- nie mówiąc już o fankach i jakiejś setce Paparazzi - dodał i obydwoje podbiegliśmy do drugiego okna. Czyli plan chyba jednak miał swoją słabą stronę…
-no pięknie…

sobota, 1 grudnia 2012

68. Wyścig

I znów jechałam wyciągiem ze swoim chłopakiem!!! Jedyne, co w tej chwili zakłócało mi pełnię szczęścia to zastanawianie się, co u mojej przyjaciółki, bo przypuszczam, że nie jest w najlepszym nastroju. Ale jak ją znam (a trwa to już dosyć długo) to nie wytrzyma już długo bez kontaktu ze swoim ,,pięknym, cudownym, genialnym, kochanym” wokalistą. I tak jestem zaskoczona, że była w stanie się na niego obrazić.
-Patrz, jakiś gościu jeździ gorzej niż ten debil – wyrwał mnie z zamyślenia głos Toma. Spojrzałam na miejsce w dole, które wskazywał i moim oczom ukazał się dość żałosny widok faceta usiłującego utrzymać się na nartach
-Domyślam się, że mówisz o swoim bracie?
-A o kim innym? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Czy ty nie możesz wreszcie dać mu spokoju? – raczej było to coś na kształt pytania retorycznego
-Nigdy – odpowiedział z diabelskim uśmiechem. Wiedziałam. Zawsze, z opowiadań, którymi maltretowała mnie Zuza, myślałam, że bliźniacy są dla siebie tacy raczej dość życzliwi i w ogóle, ale od kiedy ich poznałam stwierdzam, że nic bardziej mylnego. Chociaż gdzieś tam w głębi to się czuje, że ta dwójka na dłuższą metę nie mogłaby bez siebie żyć. W oddali zauważyłam koniec wyciągu. A w objęciach gitarzysty było tak cudownie! Jednak za chwilę miało być równie super, bo Tom miał znów uczyć mnie snowboardu. Zawsze jakoś udawało mi się zjeżdżać, jednak nie wykraczało to za bardzo poza zwykłą jazdę, później skręt w prawo, w lewo ewentualnie… A tutaj muszę z całą stanowczością oświadczyć, że Tom jest mistrzem. Zjazd z jakimiś saltami, obrotami i innymi cudami nie stanowi dla niego najmniejszego problemu. Nagle coś wpadło mi do głowy…
-Tom?
-Tak? Wiesz, przypomniałaś mi mojego brata, który zawsze wszystkich o wszystko musi się zapytać…
-Mam nie pytać?
-No mów. Proszę – dodał posyłając mi zniewalający uśmiech.
-A może ty zdecydowałbyś się kiedyś wziąć lekcję jazdy na nartach…? – zaczęłam nieśmiało
-Ja? Na nartach? Raczej nie przewiduję.
-Ale w sumie dlaczego? Skoro nigdy nie próbowałeś…
-Jeśli znalazłby się ktoś taką cierpliwością…
-No akurat to nie problem. – czułam sukces. Już nie mogłam się doczekać widoku Toma usiłującego złapać równowagę na nartach! I wtedy to ja będę mistrzem, a on uczniem!
-To kto miałby mnie uczyć?
-No ja.
-Mała, trzeba było tak od razu – sukces, sukces, sukces! – Wszystko pięknie, ale mam warunek.
-Co?! Jaki znowu warunek…?
-Malutki. Zgodzę się na lekcję jazdy na nartach, jeszcze dzisiaj, proszę bardzo, jeżeli wygrasz ze mną wyścig na snowboardzie. – No zatkało mnie! Przecież on idealnie zdaje sobie sprawę, że nie mam w starciu z nim na desce nawet najmniejszych szans.
-Nienawidzę cię, Kaulitz.
-I tak wiem, że to nie prawda – uśmiech nie schodził z jego twarzy. To się, cholera, wkopałam. Teraz muszę się z nim ścigać, a że to, że przegram jest pewne, będę wysłuchiwać, jak to chętnie nauczyłby się jeździć na nartach, ale niestety honor nie pozwala mu ominąć zakładu… Byłam wściekła (ale i tak szczęśliwa) kiedy zeszliśmy z wyciągu. Usiedliśmy koło siebie i zaczęliśmy przypinać deski
-To najpierw rekreacyjnie, dla rozgrzewki, zjeżdżamy do połowy stoku, tak na wysokość tej rozwalającej się budki, jeszcze ustalimy zasady wyścigu i zaczynamy, co? – otóż nie! Nie pozwolę mu wygrać, tym razem! A niby dlaczego Tom Kaulitz ma zawsze dostawać to, czego chce? Niedoczekanie.
-A jeszcze się zdziwisz… - ale uśmiechnęłam się i zaczęliśmy zjeżdżać razem. Na razie dość powoli, bez szaleństw, chociaż mój towarzysz i tak musiał pochwalić się umiejętnościami zrobienia bezbłędnego salta i perfekcyjnych obrotów o 720 stopni. Dojechałam na miejsce kilka chwil za nim, a kiedy tylko zdjęłam kask, żeby spokojnie ustalić reguły rozgrywki…
-Majka! Jaki ten świat jest jednak mały!
-Karolina? – znowu, cholera jasna?! No nie teraz!
-No ja wiedziałam, że to los nas tu spiknął i się nie pomylił! Sponio, co? – o cholera, a w liceum myślałam, że gorzej być nie może… Dzisiaj tapeta na ryju przeszkadzała jej mimice, zdecydowanie. Żeby teraz tylko nie podjechał…
-Mała? Z kim rozmawiasz? – fuck, cholera jasna! Musiał teraz? Nie mógł sobie spokojnie na mnie poczekać z boku?! No ale jak już się napatoczył, to trzeba stwarzać pozory, że wszystko jest OK…
-A to jest moja koleżanka z liceum… Karolina, wybacz, ale my się bardzo spieszymy…
-Czekaj… czy to nie jest… TOM KAULITZ?! – o kurde! Jak ona mogła go rozpoznać…?!
-Yyy…  - ja nie wiedziałam co powiedzieć i Tom chyba za bardzo też nie, bo stał i czekał na mój ruch.
-Chodzisz z Tomem Kaulitzem?!
-No i co, zatkało kakao?! – co za idiotka…
-O My God!!! Aaa! – i zaczęła piszczeć jak idiotka… A ja nie miałam kompletnie pojęcia co dalej… - Ale jak to się stało?! Ze ty… i on…! O Boże, to jest sam Tom Kaulitz!!! – a kto, cholera, Kubuś Puchatek?!
-No tak, ale my już musimy iść… - kompletnie mnie nie słuchała, tylko… zaczęła przystawiać się do mojego gitarzysty!
-Tom, jesteś niesamowity! Jestem waszą wielką fanką, a zwłaszcza twoją! Jak tylko widzę wasze koncerty, przecież bez ciebie to nie miałoby sensu! – co za żmija!
-No, dziękuję… - a ten zdrajca tylko do komplementów! Już ja mu pokażę!
-O Boże, Tom! Nie wierzę, że się spotkaliśmy! To jest przeznaczenie! Pamiątkowe zdjęcie? – i z prędkością światła wyciągnęła z kieszeni różowego smartphone’a, wykrzywiła mordę w sweetaśny dziubek i zrobiła sobie z nim zdjęcie! Będzie tego!
-Kaulitz, jedziemy! Karolina, miło było ale się skończyło! – i zdecydowanym ruchem założyłam kask, pociągnęłam gitarzystę za sobą i zaczęliśmy zjeżdżać. Poczułam, że jestem w tej chwili tak zdeterminowana, że wygram ten wyścig z zamkniętymi oczami. Chrzanić omawianie zasad. Zrównaliśmy się, krzyknęłam do Toma ,,Start!” i wyścig się rozpoczął. Nie było źle. Na początku zdecydowanie dotrzymywałam kroku swojemu towarzyszowi, a później, zdeterminowana, zaczęłam go wyprzedzać. Nie zdziwiłabym się, jakby się okazało, że specjalnie mi odpuścił, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Prowadziłam. Jeszcze kawałek… 200 metrów… 100 metrów… 50 metrów… Zwycięstwo!!! Wygrałam wyścig z Tomem! I teraz się odegram! Kiedy dojechał do mnie…
-Wow, mała, jestem z ciebie dumny…
-Nie denerwuj mnie! Co to miało być?! Może jeszcze poszedłbyś sobie z nią na jakąś kolacyjkę, bo jest twoją ,,największą” fanką, co?!
-Ej, no proszę cię, przecież to była twoja koleżanka…
-A ty po prostu nie chciałeś być nieuprzejmy, co?! Ale teraz już się nie wykręcisz – czas na lekcję! – nie mogłam się tego doczekać.
-Naprawdę masz ochotę na tą lekcję…?
-No nie wierzę – Tom Kaulitz się boi!
-No co ty, nie obrażaj mnie… Po prostu myślę, czy nie jesteś już może zbyt zmęczona…
-Ani trochę. Ale najpierw – idziemy na sąsiedni stok!

67. Znów na stoku.


-Młody, raczej ty teraz wymyśl coś takiego, żeby ta dziewczyna padła ci w ramiona ze szczęścia, bo jak nie, to czarno to widzę… - Chyba nie doceniałem powagi sytuacji. No, bo ja oczywiście nigdy w takiej sytuacji nie byłem. Nie wyobrażam sobie, żeby dziewczyna mogła się obrazić na Toma Kaulitza. A na jego młodszego brata to już owszem.
-Ale co ja mam… - a ten debil jak zwykle nic nie wie. Czy ja go będę musiał prowadzić za rączkę przez całe życie?!
-Mózgiem rusz, chociaż raz w życiu! Już! – byłem dość stanowczy, więc  Bill spojrzał na mnie z przerażeniem i kiedy już odwrócił się, żeby wyjść i, zapewne, obmyślić jakąś powalającą strategię przeprosin Zuzy, Maja rzuciła:
-Możesz zadzwonić do mamusi – i zaczęła się śmiać, ale tamten ćwok już tego nie usłyszał. Spojrzałem na nią z rozbawieniem:
-Czyżbyś śmiała się z mojego brata?
-No co ty – odpowiedziała, a ja utonąłem w głębokim spojrzeniu jej pięknych, kasztanowych oczu. Tak bardzo mi jej brakowało. No wiem przecież, że byłem tam z przyjaciółmi ( i moim pożal się Boże bratem) i miałem naokoło tysiące dziewczyn gotowych oddać wszystko, żebym tylko zaszczycił je spojrzeniem (czemu się akurat nie dziwię), ale tego zdecydowanie nie można porównywać do tej chwili. Chyba powinienem teraz powiedzieć coś inteligentnego, ale kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. No w sumie wypadałoby gdzieś dziewczynę zaprosić, ale jak znam Maję, to wcale nie będzie miała teraz ochoty na jakąś kolacyjkę.
-To, co, będziemy tu tak stać? – wyrwał mnie z zamyślenia glos mojej ukochanej.
-Y… no… - Tom, ogarnij się! – Chyba nie masz w tej chwili ochoty na siedzenie w restauracji, prawda? – mimo wszystko zapytałem, a ona uniosła brwi, co jednoznacznie oznaczało, że moje pytanie jest lekko nie na miejscu. – Tak też myślałem…
-Ależ oczywiście – i znów zaczęła się śmiać, ale tym razem nie mogłem zrozumieć dlaczego
-Coś nie tak?
-Nie, nie, kontynuuj
-Więc tak myślałem, że w sumie jest jeszcze parę trików na desce, których nie zdążyłem ci wcześniej pokazać… - nawet nie byłem w stanie dokończyć zdania, kiedy moja towarzyszka z radością zaklaskała w ręce. Czyli pomysł był genialny (bo był mój, oczywiście). Nie mogłem się jednak oprzeć wrażeniu, że skądś znam ten gest. I że ma coś wspólnego z moim bratem, i pewnie z Zuzą… A zresztą, mniejsza.
-Z Zuzką też nie miałam ostatnio okazji do zimowego szaleństwa. To co, poczekasz piętnaście minut? – spojrzałem na nią i stwierdziłem, że rzeczywiście potrzebowała chwili. Nie, żeby wyglądała źle (wyglądała obłędnie), tylko nie wyobrażałem sobie jazdy na snowboardzie w środku zimy, w żakiecie i sukience. Jak na gentelmana przystało (Tom Kaulitz nie może zachować się inaczej) nachyliłem się do niej i szepnąłem uwodzicielsko
-Czekam za piętnaście minut pod wejściem, księżniczko – na co ona uśmiechnęła się tylko i od razu udała do swojego pokoju na górze. Po dłuższym procesie myślowym stwierdziłem, że nie będę tak stał kwadrans bez sensu, tylko też trochę się za siebie wezmę. Poszedłem więc w stronę pokoju zastanawiając się czy zastane tam mojego brata kretyna. Nie pomyliłem się jednak, gdyż od razu jak wszedłem, zobaczyłem go rozwalonego na swoim łóżku. Myślał.
-Ej, braciszku, ale może chwilę sobie odpoczniesz, co?
-Co? Tom, ale ja nie rozumiem…
-I wcale mnie to nie dziwi. To jak, wymyśliłeś coś? – zaczynało mi się robić żal chłopaka, serio.
-Tak więc rozmyślałem nad tym i mam kilka przewidywanych propozycji… - mówiłem już, że jestem adoptowany?
-No słucham cię. Zabłyśnij.
-Mogę kupić jej wielki kosz kwiatów, zaprosić na uroczystą – to chyba w języku mojego brata oznacza ,,romantyczną” – kolację, zainwestować w komplet biżuterii…
-Nuda, nuda, nuda. To wszystko jest tak oklepane, że mógłbym ci powiedzieć o tym od razu, a ty potrzebowałeś się nad tym pół godziny zastanowić… - cały mój brat. Zaczął się jeszcze trochę nad sobą użalać, jednak nie bardzo zawracałem sobie tym głowę, tylko zacząłem przygotowania do zbliżającej się randki na stoku. Wygrzebałem z dna walizki moją najnowszą, najlepszą i w ogóle najbardziej zajebistą kurtkę, robiąc przy tym nieopisany syf w pokoju (i nie zwracając uwagi na wrzaski tego idioty, że to on będzie musiał później posprzątać), poprawiłem trochę dredy, wziąłem swoją deskę i zostawiając mojego brata, który znów zaczął myśleć, zacząłem iść na dół. Miałem jeszcze kilka minut czasu, ale wiedziałem, że nie mogę pozwolić, żeby to dziewczyna na mnie czekała. Tak więc doszedłem na umówione miejsce i czekałem. Pięć minut, dziesięć, piętnaście… Cholera. Ja rozumiem, że dziewczyny mają coś takiego, że zawsze muszą się spóźnić, ale może bez przesady, co? Trzeba znać jakąś granicę! Kiedy postanowiłem, że nie będę dłużej czekać i chyba osobiście się do niej pofatyguję, moim oczom ukazała się moja dziewczyna. Miała na sobie ciemnozielone spodnie narciarskie i kurtkę w podobnym odcieniu, i mogę stwierdzić, że niemalże dorównywała mi wyglądem.
-Tom! Przepraszam, że tak długo, ale rozumiesz…
-Rozumiem, chodź – złapałem ją za rękę i razem zaczęliśmy iść w stronę stoku. Nawet nie byłem już taki wkurzony faktem wystawania ze dwadzieścia minut pod hotelem jak ten debil. Idę na stok z piękną dziewczyną, którą ponownie zamierzam olśnić swoimi nieopisanymi zdolnościami jazdy na desce… Życie jest piękne!
-Opowiesz mi wreszcie, jak wam poszedł ten cały koncert? – to chyba nawet nie była pretensja, kurde… Dziewczyna nie robi bezsensownych awantur… Niesamowite.
-Nie sądziłem, że cię to interesuje – śmiech – Było świetnie, jak zwykle, tyle pięknych dziewczyn usiłujących dostać mój autograf… - z trudem powstrzymałem chichot, a obok siebie usłyszałem ciche, wymowne chrząknięcie.
-Kaulitz…
-Co tam?
-Jak ja się dowiem… - uwielbiam się z nią sprzeczać. To zdecydowanie nie przypomina awantur Billa z Zuzką. Coraz bardziej zaczynam mieć wrażenie, że ta dziewczyna go zmienia. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek się tak zachowywał. Ale co tam…
-Nie masz o czym się dowiadywać – i cmoknąłem ją w policzek na znak, że naprawdę nic nie zaszło. I można to normalnie załatwić? Można. A nie tylko awantury na pół miasta…
-Masz szczęście. Myślisz, że ta dwójka się pogodzi?
-Mój brat i twoja przyjaciółka? Jasne, że tak. Daj mu chwilę, on tak naprawdę nie jest taki głupi na jakiego wygląda. Jutro znowu będą zakochani, believe me. – podczas tej jakże przyjemnej pogawędki doszliśmy na stok. Nie ukrywam, że nie było lekko (niosłem dwie deski, ale przecież nie mogłem pozwolić, żeby Majka sama ją dźwigała!), ale udało się. Poszliśmy do stoiska z karnetami
-Dzień dobry, dwa karnety na cały dzień proszę
-Tom… Ale nie musisz… - nie, żebym się przechwalał czy coś z tych rzeczy, ale wydaje mi się, że studenci to na pieniądzach nie śpią, a ja owszem, więc nawet nie ma dyskusji, kto płaci. A poza tym, to moja dziewczyna, ja ją zapraszam i to powinno być oczywiste.
-Za to nie policzę ci nic za lekcję – wybuchła śmiechem, więc było OK. Kiedy otrzymaliśmy karnety, poszliśmy prosto na wyciąg. Österreich, ich bin zurück!!!

66. Ogarnijcie się, ludzie

-Albo ruszysz się wreszcie z tego łóżka, albo obiecuję ci… - Majka stała w drzwiach z groźną miną i zaczynała mi grozić
-Weź daj mi spokój, co?
-No ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz tu zostać…?
-A co ja mu niby teraz powiem? Padnę mu w ramiona i stwierdzę, że nic się nie stało? Niedoczekanie. – Tak na poważnie, to naprawdę nie chciało mi się iść w tej chwili na spotkanie z bliźniakami, ale wiedziałam, że i tak pójdę. Jedną rzecz wiem na pewno – nie zamierzam w żadnym razie udawać, że wszystko jest w porządku, bo nic nie jest w porządku, cholera jasna! Bill ma mnie przeprosić i koniec pieśni!
-Guzik mnie w tym momencie obchodzi, co zrobisz…
-To po jakiego grzyba tak nade mną sterczysz?
-Bo nie chcę się spóźnić na to spotkanie, a jak przyjdę bez ciebie to młodszy brat mojego gitarzysty wpadnie w regularną histerię, więc… MASZ PIĘĆ SEKUND!!! – chyba przestawało ją to bawić. Ciekawe dlaczego…
-No łatwo ci mówić. Lecisz na spotkanie ze swoim ukochanym…
-No to chyba dokładnie tak samo jak ty
-Nie przerywaj mi! – czy ona nie rozumie dwóch kompletnie innych sytuacji? Co za dziecko… - To jest zupełnie co innego i jeżeli myślisz, że…
-Że będę cię holować do restauracji na parterze, to się grubo mylisz! Do góry, ale już! I nie bierz mnie na litość – dodała, widząc moje błagalne spojrzenie – twój gips przestał robić na mnie wrażenie. – tak więc jakieś trzy minuty później zmierzałyśmy korytarzem w stronę windy. Majka cały czas odwracała wzrok w kierunku obrazów wiszących na ścianie, a ja co chwilę widziałam w nich jej odbicie i tylko kolejne poprawki: fryzura, pomadka…  W sumie pierwszy raz od pewnego czasu przemknęło mi przez głowę, że gips jednak nie dodaje uroku i powinnam się wreszcie jakoś ogarnąć, jednak bardziej zastanawiał mnie fakt, jak będzie przebiegało nasze spotkanie. Wprawdzie nie widzieliśmy się tylko jakieś względne 2-3 dni, jednak trochę się przez ten czas zdążyło wydarzyć, oj tak. I żeby było jasne, ja wcale nie uważam, że sprawa z blondynką jest już definitywnie zakończona! Doszłyśmy wreszcie do windy i kiedy cudem udało mi się do niej wejść (Maja jak zwykle, kiedy nie dawałam sobie rady z kulami, wywróciła oczami), wcisnęłam przycisk ,,parter” i poczułyśmy, jak zjeżdżamy w dół. Spojrzałam na przyjaciółkę
-Wyglądasz, jakbyś za chwilę miała wyskoczyć z tej windy ze szczęścia, wiesz o tym? – mruknęłam ponuro
-Weź się wreszcie uśmiechnij, bo coś czarno widzę wasze pogodzenie się… - widziałam jednak, że tylko tak mówi, bo oczywiście jak zwykle musi sobie pogadać, lecz myślami jest już tam, na parterze w objęciach pewnego Niemca…. Nagle usłyszałyśmy dość głośny dźwięk i drzwi windy się otworzyły. Wyszłyśmy z tej ciasnej klatki (jak można tak nie przystosowywać wind dla potrzeb niepełnosprawnych?!), a moja przyjaciółka niemalże biegiem rzuciła się w stronę restauracji. Zaczęłam iść za nią, tak szybko jak tylko mogłam ( w rzeczywistości tempo było dość ślimacze), a kiedy znalazłam się już całkiem blisko drzwi, usłyszałam bardzo głośny, bardzo dobrze mi znajomy pisk:
-Tooom!!! – a kiedy przekroczyłam próg restauracji moim oczom ukazała się Majka, wisząca na Tomie, który wydawał się być niemniej szczęśliwy. Kątem oka zobaczył, że weszłam do środka, spojrzał na mnie, rzucił
-Cześć – z uśmiechem
-No hej – odpowiedziałam z rozbawieniem i tyle było naszego kontaktu. Ja natomiast zaczęłam rozglądać się nerwowo po Sali, w poszukiwaniu innego osobnika. Stał kilka metrów z tyłu, przyglądając mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a ja od razu poczułam, że z natychmiastowego pojednania nici.
-Witaj – powiedział dość sztywno i skinął głową.
-Cześć – odpowiedziałam równie szorstko. Co za debil, frajer, idiota i w ogóle!!! Co on sobie do cholery myśli, jeszcze mi sceny będzie teraz urządzał?! Ma mnie w tej chwili natychmiastowo przeprosić, a ja mu padnę w ramiona i będzie super!!! Tak miało być! A nie, ten kurna, primadonna fochy strzela! Ale nie to nie, ja się nie zamierzam narzucać. A może on jeszcze myśli, że to ja pierwsza powinnam go przeprosić? No chyba niedoczekanie! Tak mnie wnerwił swoją postawą (bo oczywiście ta cała sytuacja to jest ewidentnie jego wina!), że chcąc pokazać jak bardzo mnie to obeszło (w gruncie rzeczy marzyłam tylko o tym, żeby ta chora sytuacja wreszcie się skończyła) odeszłam kilka kroków dalej i zaczęłam przyglądać się menu.  Dwójka zakochanych chyba wreszcie zorientowała się, że coś jest nie tak, bo odkleili się od siebie, a Tom usiłował załagodzić sytuację
-Ej, no dobra, ale koniec tego, co?
-Tom… - Maja usiłowała się wtrącić
-Co, Tom? No hej, weźcie już wybaczcie sobie czy co tam macie zrobić i skończcie tą zabawę, co? – jego przemowa nie wywarła wpływu na nikim, staliśmy tak jak wcześniej – Zuza…? – zwrócił się
-Nie.
-Bill…? – tym razem z nadzieją w głosie zwrócił się do brata
-Nie. – to sobie pogadaliśmy. Staliśmy oboje w dwóch różnych końcach restauracji, z równie zaciętym wyrazem twarzy, a ja zapewne wyglądałam jak obrażone dziecko, czego efekt podkreślały skrzyżowane ręce.
-No ludzie, po ile wy macie lat do cholery? – chyba zaczynało go to wkurzać – Bill, naprawdę myślisz, że te kilka durnych zdjęć coś znaczyło?! A co ona miała niby robić jak cię nie ma, wzdychać do twojego zdjęcia w pokoju…?!
-Ale…
-Cisza! Zuzka! Facet się bije o ciebie, ryzykuje swoją reputację, na którą pracował przez tyle lat, a ty teraz…
-Co ty powiedziałeś?! – chyba się przesłyszałam – jak to bije się…
-O fuck – Majka też myślała, że niedosłyszała
-Nie no, nie mówmy… - chyba Bill chciał uniknąć tematu, ale ja musiałam to pociągnąć
-Jak to nie mówmy?! Jak to bił?! Macie mi to obaj w tej chwili wyjaśnić, bo jak nie…
-No… - Tom plątał się w zeznaniach, a Bill nic nie mówił – No także… Wracaliśmy z lotniska no i ten cały Marcel czy jak mu tam się napatoczył no i tak wyszło…
-Pobiłeś Martina?! – zaraz wyjdę z siebie i stanę obok – Czy ty czasem używasz mózgu do myślenia?! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! Ja nie wiem, dlaczego ten facet tak na ciebie działa?!
-To może ty mi odpowiesz?! – teraz się włączył do dyskusji – Jak byś z nim nie spędzała każdej wolnej chwili, to nie miałbym powodów…
-A teraz to niby masz?! Wiesz co? Mam dosyć! Masz czas do jutra, żeby wreszcie przyswoić sobie informację, że tamten facet jest dla mnie nikim!
-Ale jak to… - chyba przesadziłam. Przecież wiem, że ja tu nic nie chce kończyć!
-Normalnie! – nie mogłam się wycofać – A jak ty to sobie niby wyobrażasz, z awanturami o rozmowę z każdym chłopakiem! Radzę ci, przemyśl to! – i wyszłam. Tak po prostu, zostawiając wszystkich w osłupieniu. Ja tak nie chcę!!! Ma być tak jak przed jego wyjazdem do tego kretyńskiego Los Angeles i już!!!

65. Bójka


-Prosimy zapiąć pasy. Za chwilę rozpocznie się lądowanie. – jak ten czas szybko przeleciał. Jeszcze przed chwilą moje serce było rozdarte z bólu, podczas kłótni z moją ukochaną (jakież to poetyckie) a teraz dolatujemy z powrotem do Los Angeles. Nawet nie zauważyłem, kiedy zleciał cały lot. Dobrze, że mieliśmy bezpośrednie połączenie lotnicze do Austrii i zaopatrzyłem się w niemalże całą dyskografię Aerosmith na IPodzie. Miałem też dosyć ciekawą książkę (chociaż zakończenie zdecydowanie mnie rozczarowało). Mimo tego natłoku jakże ciekawych zajęć, rozmyślałem także sporo o Zuzannie, bo nawet nie miałem pewności, na czym stoimy. Fakt, ostatnia rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych i jestem pewny, że ona czuje się teraz równie paskudnie jak ja, ale chyba sprawy nie zaszły tak daleko, żeby mówić o końcu znajomości. No, ja mam nadzieję, bo w przeciwnym wypadku chyba zwątpię w ludzkość i wstąpię do klasztoru. Ale, przy najbliższym spotkaniu, będziemy musieli wyjaśnić sobie parę spraw. Przede wszystkim, ja żądam (!) zaprzestania jakichkolwiek kontaktów z jej strony z tym bufonem. I to jest mój warunek niepodważalny. Jakbym tylko spotkał gościa… Ale wiem, że muszę pohamować nerwy – mama zawsze powtarza, że nie wolno dać ponieść się emocjom w gniewie. Zawsze trzeba trochę odczekać, bo jeszcze będzie się żałowało swoich czynów, dyktowanych zdenerwowaniem. Spojrzałem w lewo – Tom już od dobrych dwudziestu minut grał w jakąś idiotyczną grę na swoim IPhonie
-No dalej… Jeszcze kawałek… - chyba mówił sam do siebie. To zdecydowanie źle. Takie objawy nigdy nie wróżą niczego dobrego
-Tom? Mówisz do telefonu…
-No zabij go…! No teraz…! Ku*wa! – zajrzałem mu przez ramię i dostrzegłem jakiś miniaturowy zamek i rycerza (to chyba nim sterował), który staczał się z góry – I co zrobiłeś idioto?! Przez ciebie muszę to przechodzić jeszcze raz!
-Ale jak to przez mnie? Ja tylko zapytałem…
-I w tym cały problem, braciszku. Przestań zadawać pytania! – nie wiem kompletnie o co mu chodziło, ale już się nie dopytywałem, a Tom powrócił do gry. Jednak nie nagrał się chłopak za bardzo, bo po chwili wylądowaliśmy. Chcąc, nie chcąc, musiał wyłączyć odbiornik i niechętnie doczłapał się do wyjścia. Kiedy mnie minął usłyszałem jednak:
-Ja go jeszcze dopadnę… - od nigdy nie wydorośleje. Muszę w końcu zadzwonić do mamy i zapytać się, co można z tym zrobić, bo w końcu to ja z nim mieszkam i to ja jestem za niego odpowiedzialny. Nie darowałbym sobie, gdyby przez mnie ( a właściwie, przez moje niedopatrzenie), popadł np. w uzależnienie. Po chwili już, właściwie bez żadnych przygód, odebraliśmy swój bagaż i zaczęliśmy zmierzać z lotniska w kierunku postoju taksówek. Od razu dało się wyczuć różnicę klimatu między naszym kochanym L.A.. a Austrią. Kiedy zacząłem układać sobie w głowie scenariusz mojego spotkania z Zuzanną, daleko przed nami ujrzałem, wydawało mi się, jakby znajomą postać…
-Tom…!
-Czego? – burknął jak zwykle. Ja nie wiem, czy on naprawdę ma głowę tylko po to, żeby mu nie padało do środka?
-Chwila… - uważniej przyjrzałem się tamtej osobie. Jeszcze przez chwilę myślałem, jednak zaraz już miałem pewność. – Zaraz wracam – warknąłem (Tom aż wytrzeszczył oczy ze zdumienia, gdy usłyszał mój ton), rzuciłem walizkę na ziemię i zdecydowanym krokiem podszedłem do przodu
-Bill, co ty…? – Tom nadal niczego nie rozumiał
-Ej, ty! – wrzasnąłem, a ten cały Martin wreszcie się odwrócił. Zdumiał się na mój widok, jednak swoim małym mózgiem chyba nie wyczuł mojego wrogiego nastawienia
-Czy my się znamy…? – zapytał niepewnie, z uśmiechem na twarzy, czym zdecydowanie nadwyrężył moje nerwy do granic wytrzymałości. Podbiegłem do niego, wziąłem dość spory zamach i wbiłem swoją pięść prosto w jego nos, tak, że mój przeciwnik od razu stracił równowagę i runął na ziemię.
-Ty idioto… Co to ma być?! Za co?!
-Za co?! Za co?! Już ja ci powiem za co! – zacząłem znów iść w jego stronę, jednak poczułem, jak ktoś wykręca mi ręce do tyłu i usiłuje powstrzymać przed kolejnym atakiem
-Bill, uspokój się! – Tom usiłował coś do mnie mówić, jednak nic do mnie nie docierało. Trochę przestałem się wyrywać, jednak znów zwróciłem się do zwijającego się z bólu Martina
-Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzał. Jeżeli jeszcze raz zobaczę, jak przystawiasz się do mojej dziewczyny…!
-Mówisz o Zuzie…?
-Zamknij się! Ja mówię!
-Bill…
-Tom, ty też się zamknij! Więc, jeżeli jeszcze raz dotrze do mnie, że w jakikolwiek sposób usiłowałeś się z nią skontaktować… I nie obchodzi mnie jak! Telefonem, mailem czy czymkolwiek innym, to obiecuję ci z tego miejsca, że popamiętasz, z kim zacząłeś!
-Ale ja nie wiedziałem, że ty i Zuza…
-To teraz już wiesz! Więc jeśli jeszcze raz zobaczę cię koło niej… To cię własna matka nie pozna!!! – i odepchnąłem Toma, jeszcze raz obdarzyłem tego leżącego na ziemi robaka pogardliwym spojrzeniem i zacząłem wracać do miejsca, gdzie została moja walizka. Aż się nie poznawałem, ale w tej chwili naprawdę nie obchodziło mnie to, co o moim zachowaniu pomyślała by moja mama, babcia czy ktokolwiek inny. Teraz to ja się boję reakcji Zuzy na wiadomość, że pobiłem tamtego frajera, bo znając ją, nie będzie tym zachwycona… Szedłem dość szybko, nie oglądając się za siebie…
-Bill, no poczekaj chwilę…! – i Tom mnie dogonił – Ja pierniczę, braciszku, nie poznaję cię! Chyba dorastasz! Twoja pierwsza bójka o dziewczynę – no normalnie jestem z ciebie dumny!
-Zamknij się – powtórzyłem, ale tym razem byłem już po prostu trochę znudzony jego idiotycznymi komentarzami. Coś tam jeszcze mówił, ale moją uwagę przykuło tylko ostanie zdanie:
-Dobra, to dzwonię do dziewczyn i ustalamy miejsce spotkania! – był tak podekscytowany, że normalnie nie zdziwiłbym się, jakby zaraz odfrunął ze szczęścia. – Halo?... No hej mała… Wylądowaliśmy… Jaka akcja… Twoja przyjaciółka nie wie, co tu się działo… Później ci wyjaśnię… W hotelu…? W restauracji…? To za godzinę… Czekam na ciebie. – i odłożył słuchawkę. – Nie łam się, braciszku! Jak się dziewczyna dowie, że się o nią biłeś, to od razu się pogodzicie, albo nie nazywam się Tom Kaulitz! – mój brat nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo chciałbym, żeby to co mówi, to była prawda.

piątek, 23 listopada 2012

64. ,,Przyjaciółka"

Miałam z głowy Zuzkę więc spokojnie mogłam sobie pojeździć chociaż nie powiem, bez Toma było strasznie nudno bo nie miał kto mnie uczyć robić triki na desce albo opowiadać złośliwie anegdoty z życia swojego brata, które w większości wypadków były żenujące i gdybym zamiast męczyć się już kolejny z kolei rok męczyć się na medycynie jednak wybrała dziennikarstwo, na pewno dostałabym niezłą sumkę za publikację przynajmniej jednej z historii w jednym z plotkarskich pisemek. No nieważne, w każdym razie aktualnie jeździłam w tą i z powrotem raz po raz obijając sobie kość ogonową gdy nagle na kogoś wpadłam, poszkodowanym a właściwie poszkodowaną  okazała się być dziewczyna, z którą chodziłyśmy do jednej klasy w liceum i za którą specjalnie nie przepadałyśmy bo zawsze należała do „elity” klasowej
- OMG Maja, to naprawdę ty!-pisnęła jakbym co najmniej była jedną z jej „ psiapsiółek”
- cześć- powiedziałam wymuszając uśmiech- kopę lat i nie zmieniłaś się ani trochę- zlustrowałam ją od stóp do głów  zdecydowanie się nie zmieniła ani pod względem wrednego charakteru ani wyglądu… no może z wyjątkiem widocznego nadmiernego botoksu ust i nasylikowanych cycków ta…
- och ty też kochana, wyglądasz wspaniale- zapiszczała- a w ogóle to co tutaj robisz?
-yyy… jeżdżę na desce?- zapytałam mając nadzieję, że wreszcie się odczepi
-to to akurat widzę- zachichotała sztucznie- ale chodziło mi bardziej o Austrię
- przyjechałam z przyjaciółką, na pewno kojarzysz Zuzę, żeby trochę odpocząć po sesji
-ach wspaniale, koniecznie musimy się spotkać i nadrobić zaległości z tylu lat… a co studiujecie?- kobieto, ostatnią rzeczą, którą bym zrobiła byłoby pójście z tobą gdziekolwiek i gadanie o ostatnich kilku latach
-nie wiem czy znajdziemy czas bo jesteśmy bardzo zajęte-ta jasne biorąc pod uwagę fakt, że byłyśmy jeszcze 2 dni temu to to jest zgodne z prawdą ale każda wymówka jest dobra- no a studiujemy medycynę
-och to wspaniale, ja studiuję prawo- jej nabrzmiałe od botoksu usta wydęły się na coś w kształcie uśmiechu, serio? Prawo czy ona nie jest na to za głupia? Poza tym po bio-chemie iść na coś tak humanistycznego… paranoja
- to bardzo fajnie wiesz co przepraszam cię ale muszę…- już chciałam zwiać gdy komórka w mojej kieszeni przypomniała o swoim istnieniu instrumentalną wersją spring nicht
-halo?- odezwałam się pierwsza nie patrząc na numer dzwoniącego
- cześć mała- na te słowa na mojej twarzy pojawił się uśmiech
-hej- odwróciłam się plecami do Karoliny- jak się bawicie?-odpięłam deskę i usiadłam na niej na śniegu
- no wiesz jest bardzo fajnie zważywszy, że moja cholerna kuzynka siedzi teraz w kinie ze swoim chłopakiem a ja mam pod opieką dwójkę dzieci
- kogo ci jeszcze dorzucili?- zapytałam
- no wiesz 1 września 89 roku dorzucili mi w dwupaku takiego jednego kretyna, który niestety nie dorósł- na te słowa tylko się zaśmiałam i spojrzałam do góry na nieszczęście koszmar senny nadal stał jakieś trzy metry ode mnie i aktualnie gapił się na mnie ze zdziwieniem- a tak w ogóle to co u ciebie?-dodał
 -a nic ciekawego, Majka pobiegła przepraszać tego chłopaka, który by z nią na zdjęciu dzisiaj, na pewno widziałeś bo wnioskując po telefonie twojego brata to zrobił niezłą histerię no a teraz jestem na stoku i mi się bez ciebie baaardzo nudzi i – tu zaczęłam po niemiecku mając nadzieję, że wymalowana Barbie nie poprawiła się w znajomości tego języka- spotkałam taką wymalowaną laskę która chodziła ze mną do liceum i teraz udaje nie wiadomo co i nie chce się odczepić
- a ładna jest?- zapytał Tom
- weź bo cię walnę na odległość- zagroziłam a on tylko się zaśmiał
-no przecież żartuję, w każdym razie dzwonię żeby ci powiedzieć, że już jutro będziesz mnie miała znowu na karku, mam nadzieję że się cieszysz- na mojej twarzy pojawił się banan gigantycznych rozmiarów
- tak!- powiedziałam i usłyszałam głośny brzdęk tłuczonego szkła
- dobra młoda, muszę lecieć i przywiązać tego debila do kaloryfera bo znowu coś potłucze, to widzimy się jutro- dodał i się rozłączył a ja byłam w siódmym niebie
- kto to?- na ziemię sprowadził mnie piskliwy głos blondi
- mój chłopak- powiedziałam bez namysłu i od razu tego pożałowałam
- omg masz chłopaka z Niemiec? – zapytała, czyli jednak jakaś wiedza na temat tego języka pozostała w jej makówce
- a dlaczego miałabym nie mieć?- zapytałam trochę zbyt ostro coraz bardziej poddenerwowana jej obecnością
- bo to takie do ciebie niepodobne- powiedziała a ja wstałam i zaczęłam zapinać deskę, no jasne i ma to prawo mówić dziewczyna, która nie odezwała się do mnie przez 3 lata szkoły ( nie licząc  kąśliwych uwag) a teraz odwala przedstawienie
-tak fajnie, no dobra fajnie się rozmawiało ale mi się spieszy- nie czekając na jej odpowiedź przechyliłam się na desce i zaczęłam jechać nabierając coraz większej prędkości
- fajnie było cię spotkać, mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy!-usłyszałam jeszcze za sobą, no niedoczekanie twoje- pomyślałam i 2 minuty później byłam już na dole. Odpięłam deskę i zamiast iść do kolejki na wyciąg poszłam w kierunku knajpki w której kiedyś spotkaliśmy z Tomem Billa i Zuzkę usiadłam przy barze i zamówiłam gorącą czekoladę z bitą śmietaną i szarlotkę na ciepło, chrzanić dietę, od czasu do czasu można zaszaleć. Później wróciłam do hotelu zmęczona rzuciłam się w stroju narciarskim na łóżko nie zważając na to, jak nasz pokój wygląda
-ekhm- usłyszałam wymowne chrząknięcie i leniwie otworzyłam jedno oko
- czy mogłabyś się łaskawie nie wylegiwać w ciuchach na łóżku?- dopiero co posprzątałam
- nie marudź jak ci powiem na kogo wpadłam na stoku to padniesz- powiedziałam a ona wyraźnie zaintrygowana spojrzała na mnie- a i zapomniałam ci powiedzieć, dzwonił T. jutro wracają z L.A na te słowa moja,(ostatnio mało przewidywalna przyjaciółka) podeszła do ściany i walnęła w nią głową
- Zuza, ja rozumiem, że masz problemy ale ja z tobą misiu na trepanacje czaszki po bliskim spotkaniu za ścianą jechać do szpitala nie będę- powiedziałam i zostałam zlustrowana morderczym spojrzeniem

63. Na zakupach.

To teraz do Promod-u – powiedziała uradowana Mary na co ja ostatkami sił powstrzymywałem się, żeby nie powiedzieć czegoś niestosownego. No bo kto normalny łazi po sklepach cztery godziny, każe nosić za sobą chyba z setkę toreb a jeszcze na dodatek urządza godzinną dyskusję na temat jakości eyelinerów z moim bratem? To  jest trochę nie normalne i za jakie grzechy ja się dałem w to wciągnąć, przecież to nie ja zostawiłem klucze w Austrii tylko ten gnom, który jeszcze na dodatek snuje się jakieś dwadzieścia metrów z tyłu z nieszczęśliwą miną całe szczęście, że dwa dni wrócę do Majki bo ja z tymi ludźmi nie mogę wytrzymać i jedno i drugie ma problemy.
-Tomuś przyśpiesz bo muszę wejść do kilku sklepów- powiedziała jędza, ta jasne chyba raczej do kilkunastu albo kilkudziesięciu dodałem w myślach bo doskonale wiedziałem, że nie warto dyskutować z tą dziewczyną
- no chodź- pociągnęła mnie w swoją stronę
- A Bill…- chciałem zaprotestować ale mi przerwała
-oj proszę cię, od kiedy to przejmujesz się swoim bratem? -Zapytała z kpiną-poza tym zobacz jaki on nieszczęśliwy… ja rozumiem, że zakupy z dziewczyną nie są powodem do bycia szczęśliwym no ale bez przesady, to jest Bill.. hmm ciekawe co go gryzie –dodała po chwili po czym zatarła ręce i z diabolicznym uśmieszkiem pobiegła do mojego brata pajaca- na sto procent coś knuła
-Billuś…-usłyszałem po chwili przesłodzony głos kuzynki
-co?-burknął pajac niechętnie spoglądając na dziewczynę
-co cię gryzie?-zapytała takim tonem jakby co najmniej ją to obchodziło
-nie twój interes-powiedział a mi szczęka opadła- no nie no chyba mi wreszcie bliźniaka podmienili, co się stało z tym dobrze wychowanym maminsynkiem?
-ej no weź nie bądź taki…-Mary uwiesiła mu się na szyi a on się wzdrygnął
-weź przestań-powiedział próbując wyswobodzić się z uścisku
-nie puki nie powiesz mi czemu łamiesz przykazanie numer 4 nie zapisanego kodeksu dnia usługiwania Mary Müller-powiedziała a on westchnął
-nie chcę być nie kulturalny ale cały czas naruszasz moją przestrzeń osobistą a zwiększony nacisk na klatkę piersiową powoduje-bla bla bla no i się myliłem jednak to ten sam stary pajac ale mogłem się spokojnie założyć o całą kasę, którą zdążyliśmy zarobić w trakcie trwania naszej kariery, że chodziło o Zuzę
- ej no Billy no proszę- zaświergotała dziewczyna
-no dobra, chodzi o dziewczynę-powiedział a ona  klasnęła w ręce
-ooo no dobra co to za laska, gadaj – ścisnęła go jeszcze bardziej co spowodowało że obydwoje się zatrzymali a ja mogłem sobie z bezpiecznej odległości obserwować całą komiczną scenę
- nie ważne po prostu ona nie wierzy w moją wersję wydarzeń i mamy taki jakby konflikt interesów a do tego jeszcze zdradza mnie z innym- wreszcie wyswobodził się z objęć Mary i ruszył przed siebie.
- ktoś tu się zakochał- zanuciła blondynka po czym ( na nieszczęście) podbiegła do mnie- no dobra Kaulitz gadaj co to za laska bo od młodego więcej nie wycisnę- skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek
-a to taka dziewczyna, którą poznał jak byliśmy w Austrii i teraz boi się, że znajdzie sobie znacznie lepszego ( o to nie trudno) chłopaka i dlatego tak świruje – wzruszyłem ramionami
- to wszystko wyjaśnia- powiedziała przeciągając ostatnie słowo-mam pomysł-dodała po chwili i tym razem zawisła mi na szyi żeby szepnąć mi coś do ucha (mimo 10-centymetrowych szpilek wciąż była sporo niższa)
-ty coś knujesz prawda?- zapytałem chociaż doskonale znałem odpowiedź
- nie no skądże, ja?- zapytała niewinnie-no dobra, kolejne zadanie na dzisiejszy dzień, jak bardzo wkurza cię twój brat?- zapytała konspiracyjnym szeptem
-oj bardzo- powiedziałem zgodnie z prawdą
- to możemy sobie trochę urozmaicić popołudnie i go po wkurzać
- mi to pasuje- powiedziałem –ale za to później mam trochę wolnego?- zapytałem z nadzieją
-no niech ci będzie- powiedziała a ja złapałem ją w pasie i przerzuciłem sobie przez ramię po czym nie zważając na jej krzyk, że mam ją postawić pobiegłem w stronę Billa, który trochę zdążył się oddalić
- no dobra młody gadaj, co tym razem zrobiłeś, że Zuza musiała aż do mnie dzwonić?- zapytałem i mrugnąłem do Mary, którą w między czasie postawiłem na ziemi
- jak to do ciebie dzwoniła?- zapytał zdezorientowany
- no tak to, mówiła coś o chłopaku i tym, że możesz nie wracać do Austrii- zmyślałem mając nadzieję, że moja wersja wydarzeń pokrywa się z wersją kretyna i jak widać trafiłem w sedno bo zrobił przerażoną minę
- żartujesz prawda?- zapytał a ja pokręciłem głową- no nie- jęknął i usiadł na ławeczce po środku przejścia
- nie jest dobrze stary, ja na twoim miejscu to już bym szukał nowej- powiedziałem z udawaną powagą
- no jasne tak jest najprościej- powiedziała z kpiną Mary- jeżeli jest fajna to powinieneś jej coś kupić- powiedziała Mary i pociągnęła go w stronę sklepów
- no  najlepiej biżuterię albo lepiej książkę o gotowaniu- powiedziałem doskonale wiedząc od Majki, że Zuza potrafi spalić nawet wodę
- o tak albo coś bardziej wyszukanego jak na przykład to… ostatni szyk mody w Niemczech- wskazała na koszmarny różowy, ręcznie robiony sweterek a ja mało nie wybuchłem śmiechem gdy mój debilny braciszek rzucił się do kasy by go kupić
- do tego może przydać się to- wskazałem na różowe kapcie, które też wylądowały w kasie. Gdy Bill wreszcie się wyposażył poszliśmy do  kina na film w stylu jak stracić chłopaka w dziesięć dni co spowodowało jeszcze większego doła u Billa a nieopisaną radość moją i Mary. Około dwudziestej nadszedł czas na powrót do domu ale gdy już myśleliśmy, że dane nam będzie wrócić w spokoju do naszej posiadłości, Mary podeszła do chłopaka stojącego przy czarnym fordzie kobra z lat siedemdziesiątych i przywitała się z nim długim pocałunkiem, z którego można było wnioskować, że łączy ich coś poważnego
- no dobra chłopaki, nie myślcie sobie, że wasza dniówka się skończyła, wrócimy późno więc możecie zająć kanapę albo gościnny, życzę wam miłego wieczoru z moją siostrą-dodała i już miała zniknąć w samochodzie ale odwróciła się i dodała
- a właśnie Bill może jeżeli oczywiście niczego nie schrzanisz, umówimy się kiedyś na podwójną randkę? Chciałabym poznać tą dziewczynę- chwilę później zniknęli za rogiem ulicy a mnie zamurowało Tom Kaulitz zamiast na imprezie, spędzi wieczór w roli babysittera- po prostu super!