Uploaded with ImageShack.us

piątek, 13 lipca 2012

16. Tylko spokojnie...


No to jesteśmy, udało mi się załatwić te karnety i wciąż nie mogę się nadziwić jacy ci ludzie potrafią być naiwni, bez żadnych konsekwencji jeździmy sobie jakby nigdy nic na karnecie przeznaczonym dla dzieci- no cóż jak to  powiedział raz Mark Twain- „trzeba czasami posłużyć się kłamstwem, ale w intencji dobra.” ah! Ten dzień zapowiada się wręcz wspaniale, jedyny problem w tym, że niestety luty to niezbyt dobry okres na wyjazd w góry bo jest strasznie tłoczno i ciężko jest się dostać do wyciągu, tym gorzej gdy jedna noga jest przypięta do deski, no wiem miałam jeździć na nartach ale z drugiej strony, na nartach jeżdżę już jakieś 17 lat i już lepiej jeździć się nie nauczę a teraz wypadałoby podszkolić swoje umiejętności w jeździe na snowboardzie
-Maja?-usłyszałam wołanie Zuzi która zaczęła się za mną rozglądać
-No idę, idę! –boże, jaki ten człowiek jest niecierpliwy przecież nie stratuję tych wszystkich ludzi żeby przyspieszyć czas oczekiwania, mówi że jestem nie zorganizowana a sama zaczyna zachowywać się irracjonalnie gdy tylko pomyśli o Tokio Hotel- to się chyba leczy-może zostanę psychiatrą i założę klinikę leczenia uzależnień i miłości platonicznych-chyba zarobiłabym na tym fortunę, no wreszcie się dopchałam...
-Czy ty uważasz, że ja zamierzam cały czas czekać, aż ty łaskawie zapniesz albo odepniesz tą durną deskę?-no oczywiście, nie zastąpiona Zuzka, normalnie oaza spokoju nie mogła poczekać dwóch minut, i tak wiem że nie dojdzie do prawdziwej kłótni, od początku naszej znajomości pokłóciłyśmy się może ze 2 razy, ale i tak czasami lubię się z nią podroczyć
-Ale ja cię o nic nie proszę! Jedź sobie, szerokiej drogi! –udałam wściekłą ale i tak wiedziałam że Zuza zmieni temat i załagodzi sytuację
-No chodź już, ofiaro –tak jak myślałam  rzuciła z uśmiechem i po chwili obie udałyśmy się do bramek. Przeszłyśmy przez nie i znalazłyśmy się na ruchomej taśmie, razem w jakimiś dwoma chłopakami, którzy mieli całe twarze szczelnie pozasłaniane arafatkami, kaskami i goglami. Nagle usłyszałam krzyk ,,Co ty wyprawiasz, ćwoku?!” i wraz z Zuzą odwróciłam się, żeby zobaczyć, o co chodzi. Okazało się, że jeden z nich zgubił swój kijek, a drugi był strasznie zirytowany jego głupotą. Mogę się założyć, że albo byli przyjaciółmi którzy podobnie jak my czasami musieli się dla zdrowia posprzeczać albo byli braćmi. A tak w ogóle, jaki trzeba mieć iloraz inteligencji żeby zgubić kijek na tej taśmie? Cud że się nie wyłożył, masakra i gdzie wcięło wysportowanych, szelmowskich przystojniaków? Płeć przeciwna to zdecydowanie wymierający gatunek. W tym momencie kanapa podjechała do nas i po chwili wszyscy jechaliśmy w górę. Jeden z chłopaków zatrzasnął barierki bezpieczeństwa, a ja zaczęłam rozmawiać z Zuzią.
-Ej, ci dwaj to chyba po niemiecku mówią… - zaczęła cichym szeptem
-No skoro tak, to chyba nie musisz tak szeptać. Nie sądzę, żeby cokolwiek w takim razie zrozumieli… - uśmiechnęłam się chytrze. Zawsze lubiłyśmy robić sobie jaja, jak ktoś nie rozumiał naszego języka. Najgorsze są jednak sytuacje, kiedy okazuje się, że te osoby jednak mówią po polsku…raz taka sytuacja mi się przydarzyła i w życiu nie czułam się tak zażenowana jak wtedy bo chłopak o którym rozmawiałam z koleżanką z obozu był boski. – Ej jak myślisz, jak długo ten wyciąg będzie jechał? – zapytałam bo szczerze nie wiedziałam o czym jeszcze możemy pogadać w sumie nie zaszkodziłoby żeby w gondolach montowali telewizorki albo przynajmniej jakieś radia na słupach poumieszczali tak jak w Polsce-dal Zuzki to raczej nie było problemem bo w uszach miała słuchawki od swojej ukochanej mp4  i tak właściwie to dziwiłam się jak to jest że ona ma na tyle podzielną uwagę żeby jednocześnie słuchać mnie i jak zakładałam od samego początku jednego z nowych kawałków braci Kaulitz-Cóż, wydaje mi się… - zaczęła, jednak nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż w tym momencie wyciągiem gwałtownie szarpnęło i nagle zatrzymaliśmy się. Poczułam się jakby zaraz moje śniadanie miało ujrzeć światło dzienne, zdecydowanie nie lubiłam takich sytuacji. Nagle  moją uwagę odwróciły jakieś donośne krzyki. Tamci dwaj strasznie zawzięcie się kłócili. Jeden wydawał się strasznie wściekły, wyglądał jakby zaraz miał wyzionąć ducha-serio, to było widać nawet przy takim mocnym stopniu zamaskowania, swoją drogą byłam ciekawa po co im gogle i maski ja rozumiem, gdyby śnieżyło ale świeciło piękne słoneczko i było tylko 3 stopnie poniżej zera-dziwny jest ten świat.-i kolejny cytat, zaczyna mi odwalać. W każdym razie z braku innego zajęcia zaczęłam wpatrywać się w chłopaków-swoją drogą to było lepsze niż telewizja, jak to dobrze że w szkole uczyłam się niemieckiego bo większość ich kłótni zrozumiałam, to zdecydowanie brzmiało jak nasze sprzeczki. Kiedy Niemcy zorientowali się, że patrzymy na nich, jeden z nich (ten jakby odważniejszy i moim zdaniem fajniejszy wcale nie dlatego że też jeździł na snowboardzie) odwrócił się do nas i zagadał:
-Ekhm… Dziewczyny, bardzo was przepraszam za zachowanie mojego brata i w ogóle za ta kłótnię… - widać, że było mu głupio. Wow, nie jest aż taki zadufany w sobie jak myślałam, może jednak nie wszyscy atrakcyjni mężczyźni dołączyli do dinozaurów.
-Spoko, nic się nie stało, serio – odpowiedziałam , również z uśmiechem. W sumie ja też to rozumiałam bez problemu no bo kto normalny nigdy się nie kłóci, jeszcze do tego rodzeństwo...
-Proszę cię, przepraszasz nas za kłótnię z bratem? Przecież to norma. Nienormalne to by było, jakbyście się nie kłócili – nie wiem czemu się aż tak ośmieliłyśmy bo zwykle zachowujemy dystans do nieznajomych ale skoro mamy tu spędzić jakiś czas to wypadałoby się poznać już chciałam nawiązać bliższą znajomość z seksownym snowboardzistą gdy odezwał się ten drugi, jak na mój gust ciut zbyt ciapowaty…
-Ekhm…! Przepraszam, my cały czas stoimy! – no nie kurka jedziemy, ludzie to potrafią być wkurzający, o ja i jeszcze do tego zgubił drugi kijek- brawo! Za chwilę jednak ten drugi przejął panowanie nad sytuacją i zrobił dokładnie to co ja chciałam zrobić jakby normalnie czytał mi w myślach
-Skoro tak mamy tu stać nie wiadomo ile, to chyba wypadałoby się jakoś poznać, co? Jestem Tom, a to mój młodszy brat Bill. - … Nagle zapadła taka niezręczna cisza. Patrzyłyśmy się na nich jak na debili, gigantycznymi oczami, aż w końcu dotarła do nas prawda. Jechałyśmy wyciągiem z bliźniakami Kaulitz!!! - nie no oni sobie chyba jaja robili, chwila... ale jak to że co że jak nie możliwe-chyba właśnie zaczęłam przechodzić wstrząs anafilaktyczny-nie ma to jak wiedza studentki medycyny, ok Maja oddychaj, spokojnie najważniejsze żeby teraz nie palnąć czegoś głupiego i żeby Zuza nie...
-Łiii!!! – za późno, zaczęła piszczeć kompromitując nas całkowicie, super teraz na pewno pomyślą o nas jak o totalnych kretynkach i rozwrzeszczanych fankach a tyle razy oglądając z Zuzą filmiki na YouTube śmiałyśmy się z takich zachowań obiecując sobie że nigdy nie zachowałybyśmy się w ten sposób-super (Bill zatkał sobie uszy – no to jesteśmy skończone), wszystko działo się jak na filmie w którym ktoś zwolnił tempo, Zuzia piszczała, ja w szoku gapiłam się na chłopaków a oni wyglądali na zdezorientowanych nagle z transu wyrwał mnie głos Toma i wszystko uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą, ok tylko spokojnie...
-Ej, dziewczyny, spokojnie…- próbował wyraźnie wybrnąć jakoś z tej sytuacji ale mu nie szło, trzeba było chłopakowi pomóc, na Zuzę nie można było liczyć więc ja dyplomatycznie postanowiłam coś powiedzieć choć nigdy nie byłam aż tak zdenerwowana
-Oż cholera… Jej, przepraszam, ale tak… tak… - oczywiście to był zły pomysł bo zaczęłam się jąkać – rozumiecie, jakie zaskoczenie! Y… No więc… A tak, tak! No więc y… O czym to…-nie bardzo wiedziałam jak wybrnąć z sytuacji, boże niech Zuza się wreszcie zamknie bo nie pomaga
- Ja jestem Tom, a to mój brat Bill – powtórzył. Wydawał się być wprawdzie trochę znudzony, kolejną histeryczną reakcją na ich widok, leżymy leżymy leżymy, to nasz koniec, równie dobrze mogłabym teraz zeskoczyć z wyciągu-skutek byłby podobny, niespodziewanie Zuza zamilkła i postanowiła o dziwo też podjąć próbę ratowania naszej sytuacji
-A no tak! Jestem Zuza, a to moja przyjaciółka Maja – wreszcie się odezwała. oczywiście jej wzrok spoczął na jak się mogłam domyślić Billu, o właśnie może jak się to wszystko skończy i nie palniemy już niczego głupiego, to zgodzą się podpisać jej naddarty plakat i będę miała spokój do końca wyjazdu-raczej marna szansa ale warto spróbować
-No, to skoro już się znamy, chyba teraz możemy wspólnie czekać na cud… - Tom starał się rozładować napiętą atmosferę, boże może nie będzie aż tak źle
-Jaki cud?! – Bill chyba znów zaczynał panikę ekstra, najpierw Zuzia piszczy teraz on panikuje-o tak, pasują do siebie zdecydowanie
-No tak, razem zawsze lepiej – uśmiechnęła się i spojrzała na Billa.  A ja wywróciłam oczami, boże z kim ja muszę mieszkać? Dobrze że przynajmniej mam do czynienia z jedną normalną osobą no przynajmniej mam nadzieję że Tom nie ma za wiele wspólnego ze swoim braciszkiem poza tym wydaje się fajny i miły i w ogóle...

15. Co za idiota...


Nie wierzę, my nie możemy być braćmi! Ten ćwok nie umie wykonać nawet tak prostej czynności jak skasowanie karnetu. Czasami wydaje mi się, że albo nas podmienili w szpitalu albo mój „kochany” młodszy braciszek upadł w dzieciństwie na główkę- to by wyjaśniało czemu mama się o niego tak martwi, po prostu ma wyrzuty sumienia, że nie upilnowała bachora a teraz proszę, on normalnie cofa się w rozwoju, w tej chwili to jest na poziomie sześciolatka, to co będzie jak dobije do czterdziestki, embrion?-masakra. W każdym razie wreszcie po dłuższym siłowaniu się z bramką udało nam się dostać na taśmę, na którą wjeżdża się na wyciąg. I tu znowu pojawiły się komplikacje, mogę założyć się o wszystkie pieniądze jakie posiadam(trochę tego jest) że ten pajac w tej chwili coś odwali...
-Tom?-a nie mówiłem, zero spokoju, a mogłem go zgubić albo wysłać do no nie wiem chin podobnym samolotem a ja bym sobie tu sam przyjechał i po podrywał laski
-hę...?-zapytałem zniecierpliwiony i już chciałem odwrócić głowę gdy zauważyłem, że ten kretyn puścił jeden z kijków a mało brakowało i zgubił by jeszcze jeden- Boże, na świecie jest 7 miliardów ludzi a właśnie jego dałeś mi za brata- co ja takiego zrobiłem?! No przecież byłem grzeczny-nie zawsze ale się starałem, nie pyskowałem mamie-no dobra może czasem, więc czemu?
-co ty wyprawiasz ćwoku?!-zdążyłem krzyknąć a Bill- debill spojrzał na mnie zdezorientowany, ale przynajmniej mocniej złapał drugi kijek. Na moje szczęście podjechało krzesełko i zaczęliśmy jechać w górę. Pajac zaczął nerwowo rozglądać się za swoim kijkiem. Ok, do tej pory próbowałem być miły ale już dłużej nie mogłem wytrzymać
-I co ty zrobiłeś?! Przecież ty się, ofermo, zabijesz bez tego kija! Jeśli myślisz, że będę jechał koło ciebie i cię ubezpieczał, to z tego miejsca informuję cię, że grubo się mylisz…! -wrzasnąłem a on zdezorientowany zaczął wlepiać we mnie gały. Jutro chyba jednak zainwestuję w niańkę albo wyślę go na tą wycieczkę, zapamiętać, nigdy więcej nie brać tego wypłosza na narty. W momencie gdy znajdowaliśmy się już jakieś pięć metrów nad ziemią szybko zamknąłem barierkę zabezpieczającą, żeby to dziecko specjalnej troski czasem nie wypadło i nie skręciło sobie karku. Nagle bill zaczął się wiercić i rozglądać na wszystkie strony-dobrze, że zamknąłem tą barierkę. Ja też spojrzałem w stronę w którą aktualnie się gapił-koło nas siedziały dwie dziewczyny, z tego co zdążyłem zauważyć nawet całkiem niezłe. Jedna miała na nogach deskę a druga narty. Obie o czymś rozmawiały prawdopodobnie po Polsku ale nie byłem do końca pewien bo tylko dwa razy byłem w tym kraju chociaż był praktycznie rzut beretem od naszego kraju. W sumie nie zaszkodziło by się z nimi zapoznać, tylko żeby ten pajac niczego nie odwa...lił- no i wykrakałem, drugi kijek wysuwał mu się z ręki- świetnie!
-Uważaj, durniu! –no i zleciał, pięknie. Już gorzej być nie może chyba że go zwiozą na dół toboganem – I co znowu narobiłeś, kretynie?!- nie mogłem się opanować żeby mu nie wrzucić
-Tom, przepraszam, dlaczego się na mnie wyżywasz?-ja się wyżywam? Ja po prostu już nerwowo nie mogę, przy nim to trzeba mieć bardziej napiętą uwagę niż przy noworodku. Jak ktoś mnie w wywiadzie zapyta kiedykolwiek czy zamierzam mieć dzieci to chyba mu powiem że ja mam dziecko odkąd skończyłem 10 minut i chciałbym wreszcie odpocząć
-Dosyć! Mam dość twojego guzdralstwa, ciągłych pytań, rozmów z mamusią… - gdyby nie siedzące obok dziewczyny doszło by do rękoczynów
-Nie lubisz rozmów z mamusią…?-nie kurna nie lubię, mógłby wreszcie dorosnąć  a nie dzwonić do mamy co 5 minut”mamo bo Tom to, Tom tamto bla bla bla”
-Cisza! Ja mówię! Powiedz mi, czy komukolwiek  innemu dostanie się na wyciąg zajmuje 20 minut, bez kolejki?! Nie odpowiadaj bałwanie! – wrzasnąłem po raz kolejny-trzeba się w końcu za durnia wziąć, – Jak dorosły facet może być tak dziecinny i nieporadny?!
-No przepraszam, mama mówi, że każdy ma w sobie coś z dziecka… - serio? I każdy w wieku 26 lat czeka w wigilie na mikołaja?-to ja w takim razie jestem jakiś wybrakowany, już chciałem kontynuować moją lekcję wychowawczą gdy nagle wyciąg stanął a raczej zaczął się gwałtownie kołysać-jeszcze tego brakowało
 - AAA!!! Co się dzieje?! Tom zginiemy tu, zginiemy! Mówiłem, że spacer jest lepszy!!! Ja nie chcę umierać!!! Jestem za młody!!!-a giń człowieku, nie wielka strata dla społeczeństwa, nie no ale serio te dwie dziewczyny naprawdę wezmą nas za chorych umysłowo, to ja tu jestem za piękny i za młody żeby umierać od spędzenia chociaż pół godziny dłużej z tym idiotą-płeć przeciwna poniosła by nie wyobrażalną stratę
-Zamknij się palancie! Przestań panikować! – warknąłem bo nic innego nie przyszło mi do głowy żeby go wreszcie uciszyć
-Jak mam się uspokoić?! No jak?! Zginiemy tu zaraz!!! Jak ty możesz być taki spokojny!!! Chcę do mamy!!!
- Zamknij się wreszcie kretynie! – powiedziałem trochę ciszej bo zauważyłem że dwie dziewczyny zaczęły się na nas gapić-no pięknie mój brat właśnie po raz drugi skompromitował mnie przed dziewczynami. Ciekawe ile to już razy będzie jak dobrniemy do dnia wyjazdu. Ok trzeba coś z tym zrobić, no wiem że najważniejsze jest pierwsze. Hmm no cóż zrujnowane wrażenie ale powiedzmy sobie szczerze, czy ktoś kiedykolwiek oparł się mojemu urokowi osobistemu...
-Ekhm… Dziewczyny, bardzo was przepraszam za zachowanie mojego brata i w ogóle za ta kłótnię… - zacząłem się tłumaczyć mając nadzieję że to pomoże
-Spoko, nic się nie stało, serio – odpowiedziała z uśmiechem jedna z dziewczyn.
-Proszę cię, przepraszasz nas za kłótnię z bratem? Przecież to norma. Nienormalne to by było, jakbyście się nie kłócili – dodała ta na desce
-Ekhm…! Przepraszam, my cały czas stoimy! – ja go zaraz uduszę, ten to ma wyczucie czasu, czy on naprawdę nie widzi, że ja tu próbuję ratować swój honor i wizerunek?!
-Skoro tak mamy tu stać nie wiadomo ile, to chyba wypadałoby się jakoś poznać, co? – nie wiem czy to było mądre posunięcie ale wypadało spróbować
-Hm.. – chrząknął debill ale udałem, że tego nie słyszałem, nie po tym wszystkim co mi dzisiaj zrobił
-Jestem Tom, a to mój młodszy brat Bill. – powiedziałem i nagle zapadła taka niezręczna cisza. Dziewczyny wpatrywały się na nas, wielkimi, zaskoczonymi oczami, a po chwili…
-Łiiii!!! – zaczęła piszczeć narciarka, super to jednak nie był najlepszy pomysł, czy już człowiek naprawdę nie może poderwać dziewczyny lub po prostu do niej zagadać bez słyszenia na okrągło omg to Tom Kaulitz, dasz mi swój autograf? Wyjdziesz za mnie? Bla bla bla, i co teraz zrobić?-chyba po raz pierwszy nie mam pomysłu-no i mówiłem że kontakt z tym idiotą mi szkodzi? Ja Tom Kaulitz po raz pierwszy nie wiem jak wyjść cało z opresji. no dobra trzeba coś z tym zrobić...-Ej, dziewczyny, spokojnie…-odezwałem się a dziewczyna z deską spojrzała na mnie i w końcu się odezwała
-Oż cholera… Jej, przepraszam, ale tak… tak… -zaczęła się jąkać i muszę przyznać że była słodka – rozumiecie, jakie zaskoczenie! Y… No więc… A tak, tak! No więc y… O czym to…
- Ja jestem Tom, a to mój brat Bill – powtórzyłem mając nadzieję, że teraz zachowają się bardziej przytomnie
-A no tak! Jestem Zuza, a to moja przyjaciółka Maja – nagle ta piszcząca przemówiła. Chyba doszła już do siebie chociaż nadal była blada jak ściana
-No, to skoro już się znamy, chyba teraz możemy wspólnie czekać na cud…-próbowałem załagodzić sytuację i puściłem do nich oczko zapominając przy okazji, że miałem na twarzy gogle
-Jaki cud?! – o czym on mówi?-znowu pajac musiał się wtrącić, jeszcze trochę i dołączy do swoich kijków, ok tylko spokojnie myślmy pozytywnie jestem na wyciągu z bratem idiotą ale mam do dyspozycji dwie prześliczne dziewczyny które później zaproszę na kubek gorącej czekolady tak na rozgrzewkę
-No tak, razem zawsze lepiej – uśmiechnęła się chyba...Zuzia. Oj tak jak to mówią w kupie raźniej, no dobra wykorzystując fakt, że dziewczyny ochłonęły doktor Kaulitz może zabrać się do roboty, czas sprawić żeby ich serduszka zabiły mocniej tylko żeby teraz ten gnom mi niczego nie zepsuł...

14. Szok


Majka ma czasem dobre pomysły. Niewiarygodne. Naprawdę, genialnie załatwiła sprawę z tym karnetem. Dzięki niej tyle zaoszczędziłyśmy, a tamte dwie dziewczyny mają darmową wyżerkę. Ja załatwiłam hotel, ona karnety. Te wakacje właśnie zaczynają się genialnie! Kurczę, jak zwykle nie mam w kurtce tej sprytnej kieszonki na karnet, ani tej gumki przypinanej do ekspresu, więc jak zawsze, przy każdym zjeździ będę musiała wyciągać kartę z kieszeni… Cholernie niewygodne, ale jakoś dam radę. Dobrze, że naładowałam swoją mp4 i zgrałam sobie cały najnowszy album Tokio Hotel, przynajmniej nie będę się nudzić na wyciągu. Oczywiście znam już praktycznie teksty wszystkich nowych piosenek, ale one zdecydowanie należą do rodzaju tych, które nigdy się nie nudzą. A gdzie jest ten człowiek?
-Majka? – zawołałam zdezorientowana
-No idę, idę! – no tak, zapomniałam, że uparła się na to, żeby jeździć dzisiaj na snowboardzie… Jakby nie mogła, jak normalny człowiek, pojeździć sobie na nartach?! A potem będę ją zbierać w kawałkach ze stoku i tylko będę słyszała, że to moja wina, bo jej nie poradziłam, że powinna wziąć narty! Co to to nie! Już ją zresztą uprzedziłam, że ma sobie radzić sama. Przecież to dziecko musi się kiedyś usamodzielnić! Pamiętam jeszcze z czasów liceum, jak musiałam do niej dzwonić z każda pierdołą, bo inaczej ona po prostu zapominała…
-Czy ty uważasz, że ja zamierzam cały czas czekać, aż ty łaskawie zapniesz albo odepniesz tą durną deskę?
-Ale ja cię o nic nie proszę! Jedź sobie, szerokiej drogi! – najgorsze w tym jest to, że my się chyba nie umiemy pokłócić tak na poważnie… Podczas całej naszej znajomości, przeżyłyśmy, tak na serio, jakieś dwie, może trzy kłótnie…
-No chodź już, ofiaro – rzuciłam z uśmiechem i po chwili obie udałyśmy się do bramek. Przeszłyśmy przez nie i znalazłyśmy się na tej ruchomej taśmie, razem w jakimiś dwoma chłopakami, którzy mieli całe twarze szczelnie pozasłaniane arafatkami, kaskami i goglami. Nagle usłyszałam krzyk ,,Co ty wyprawiasz, ćwoku?!” i odwróciłam się, żeby zobaczyć, o co chodzi. Okazało się, że jeden z nich zgubił swój kijek, a drugi strasznie ubolewa nad jego głupotą. Widocznie musieli się dobrze znać. Ale z drugiej strony, jak można zgubić kijek na tej taśmie? Jej, ten facet naprawdę musi być lekko przygłupi… W tym momencie kanapa podjechała do nas i po chwili wszyscy jechaliśmy w górę. Jeden z chłopaków zatrzasnął barierki bezpieczeństwa, a ja zaczęłam rozmawiać z Mają
-Ej, ci dwaj to chyba po niemiecku mówią… - zaczęłam cichym szeptem
-No skoro tak, to chyba nie musisz tak szeptać. Nie sądzę, żeby cokolwiek w takim razie zrozumieli… - uśmiechnęła się chytrze. Zawsze lubiłyśmy robić sobie jaja, jak ktoś nie rozumiał naszego języka. Najgorsze są jednak sytuacje, kiedy okazuje się, że te osoby jednak mówią po polsku… Nam się to chyba jednak jeszcze nigdy nie zdarzyło. – Ej jak myślisz, jak długo ten wyciąg będzie jechał? – zapytała mnie przyjaciółka
-Cóż, wydaje mi się… - zaczęłam, jednak nie zdążyłam dokończyć zdania, gdyż w tym momencie wyciągiem gwałtownie szarpnęło i nagle zatrzymaliśmy się. Serio, poczułam się strasznie… Przez chwilę naprawdę zaczęłam się bać. Jednak moją uwagę odwróciły jakieś donośne krzyki. Tamci dwaj strasznie zawzięcie się kłócili. Jeden wydawał się strasznie wściekły, drugi zaś bardziej wystraszony. Kiedy zorientowali się, że patrzymy na nich, jeden z nich (ten jakby odważniejszy) odwrócił się do nas i zagadał:
-Ekhm… Dziewczyny, bardzo was przepraszam za zachowanie mojego brata i w ogóle za ta kłótnię… - widać, że było mu głupio. Aż się zdziwiłam. Widać było, że gościowi zależy na dobrej opinii i że w ogóle jest dobrze wychowany… Że tez tacy faceci jeszcze istnieją!
-Spoko, nic się nie stało, serio – odpowiedziałam mu, również z uśmiechem. Fajnie jest poznawać nowych ludzi. A przez te kilka minut jazdy wyciągiem (teraz to nie wiadomo, na ile to się przeciągnie. Nic nie zapowiadało tego, żebyśmy mieli ruszyć…) faktycznie można by sobie chwilę pogadać
-Proszę cię, przepraszasz nas za kłótnię z bratem? Przecież to norma. Nienormalne to by było, jakbyście się nie kłócili – dodała Majka. Normalnie nie zachowujemy się aż tak otwarcie w stosunku do nieznajomych. To było aż dziwne, ale oni wydawali się całkiem fajni… Jednak zaraz odezwał się ten drugi, do tej pory milczący:
-Ekhm…! Przepraszam, my cały czas stoimy! – jej, on się chyba naprawdę boi. Co? Czy on naprawdę zgubił też drugi kijek…?! Wydaje się być… cóż… lekko nierozgarnięty… Za chwilę jednak ten drugi przejął panowanie nad sytuacją:
-Skoro tak mamy tu stać nie wiadomo ile, to chyba wypadałoby się jakoś poznać, co?Jestem Tom, a to mój młodszy brat Bill. - … Nagle zapadła taka niezręczna cisza. Patrzyłyśmy się na nich jak na debili, gigantycznymi oczami, aż w końcu dotarła do nas prawda. Jechałyśmy wyciągiem z bliźniakami Kaulitz!!!
-Łiii!!! – wyrwał mi się niekontrolowany pisk. Nie no, nie wierzę! Ale jak…?! CO?! Nie, to jest niemożliwe!!! Bill… Tom… Kaulitz… z nami… na wyciągu!!! Ale jak to?! Ale wszystko się zgadza: dwóch bardzo zżytych ze sobą facetów: jeden ciapowaty, drugi pewny siebie i odważy… Ale to jest niemożliwe!!! Tylko spokojnie… spokojnie!!! Raz, dwa, trzy… Wdech, wydech. Wdech, wydech… No nie, ale nie wierzę!!! Nie no, kompletnie spanikowałam. Siedziałam tak i piszczałam przez jakiś czas (Bill zatkał sobie uszy – co za kompromitacja!), a Maja po prostu wpatrywała się w bliźniaków. Ale, jeśli to naprawdę oni…, jak ja, do cholery wyglądam?! I co oni sobie o mnie musieli pomyśleć?! Kurna, spotkałam braci Kaulitz!!! I zrobiłam z siebie debila!!! Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać… Zawsze tak marzyłam, żeby poznać Billa! A teraz co?! Siedzimy na jednym wyciągu, jest zimno, jestem cała czerwona, jest mi zimno, piszczę jak nienormalna… Gorzej być nie mogło… Ale to są Bill i Tom Kaulitz!!! We własnej osobie!!! Siedzę koło nich!!! Mam nadzieję, że Maja ma jakiś długopis i kartkę… Musze zdobyć autografy!!! Trwałybyśmy tak dalej bez ruchu, ale tom się odezwał:
-Ej, dziewczyny, spokojnie…
-Oż cholera… Jej, przepraszam, ale tak… tak… - Maja próbowała jakoś ratować naszą reputację – rozumiecie, jakie zaskoczenie! Y… No więc… A tak, tak! No więc y… O czym to…
- Ja jestem Tom, a to mój brat Bill – powtórzył. Wydawał się być wprawdzie trochę znudzony, kolejną histeryczną reakcją na ich widok, ale może jeszcze nie wszystko było stracone… Muszę wziąć się w garść!
-A no tak! Jestem Zuza, a to moja przyjaciółka Majka – wreszcie się odezwałam. Trochę doprowadziłam się do porządku, jednak cały czas wgapiałam się w mojego ukochanego wokalistę. Nie wierzę… On siedzi tuż koło mnie…
-No, to skoro już się znamy, chyba teraz możemy wspólnie czekać na cud… - Tom starał się rozładować napiętą atmosferę
-Jaki cud?! – Bill chyba znów zaczynał panikę. Jej… Jaki on jest słodki!
-No tak, razem zawsze lepiej – uśmiechnęłam się. Jeżeli to naprawdę byli moi ukochani bliźniacy, oficjalnie uznaję ten dzień za najlepszy w moim życiu.

13. Zginiemy!


No, nareszcie przeszedłem przez tą koszmarną bramkę! Jaki to jest pech, że zawsze wszystko musi psuć się właśnie mi. Jakbym nie mógł normalnie przejść, bo z karnetem było coś nie tak. Na szczęście mój kochany, starszy brat zdołał zapanować nad sytuacją i teraz zmierzamy w kierunku tej ruchomej taśmy. W ogóle nie pomyślałem wcześniej, że będziemy jechać wyciągiem! Byłem pewny, że będziemy sobie podchodzić pod górę, tak dla zdrowia. Mama zawsze powtarzała, że każda forma aktywności jest dobra. A ja muszę być w formie na trasy. Przed tournée koniecznie muszę tu przyjechać z mamą – wiem, że ona ze mną pospaceruje. No, teraz wchodzimy na taśmę, już bezpośrednio przed wsiadaniem na te dziwne kanapy. One mają jakieś takie dziwne drążki na górze… Do czego to może służyć? Zapytam.
-Tom?
-Hę…? – Tom odezwał się do mnie dość niechętnie, a po chwili krzyknął – Co ty wyprawiasz ćwoku?! – nie wiedziałem w pierwszym momencie, o co mu chodzi, lecz zaraz zorientowałem się, że jeden z moich nowiutkich kijków wyśliznął mi się z ręki i został na taśmie! Nic jednak nie zdążyłem zrobić, bo poczułem, jak coś ciężkiego podcina mnie od tyłu i już po chwili siedziałem na wielkiej, zimnej i niewygodnej kanapie. Jak oni w ogóle mogą tak traktować turystów? Żadnych podgrzewanych siedzeń… Nic do poczytania… Ale to teraz nie jest ważne! Spojrzałem za siebie – mój piękny kijek zsunął się kompletnie z taśmy i teraz leżał sobie w śniegu…
-I co ty zrobiłeś?! Przecież ty się, ofermo, zabijesz bez tego kija! Jeśli myślisz, że będę jechał koło ciebie i cię ubezpieczał, to z tego miejsca informuję cię, że grubo się mylisz…! – Tomowi znów coś się nie podobało. Muszę wreszcie zorientować się, co mu tak naprawdę jest. Skoro koncepcja z ciążą odpadła… Może dzisiaj usiądę w naszej gigantycznej bibliotece i odkryję jakąś ciekawą lekturę, która odpowie na moje pytanie. Albo po prostu Tom tak bardzo martwi się o mnie… Kochany brat. Teraz ściągnął te  dziwne barierki na dół, tak, żebyśmy nie mogli wypaść. Oj tak… Kochany starszy brat. Zacząłem rozglądać się na wszystkie strony. Jechaliśmy na czteroosobowej kanapie, z jakimiś dwiema dziewczynami. Musiały się znać, bo cały czas rozmawiały ze sobą, w jakimś zupełnie dziwnym, nieznanym języku. Jedna z nich, z tego co zaobserwowałem, jeździła na nartach, a druga na snowboardzie. Tak sobie myślę, że przyjemnie byłoby czasem kogoś poznać, tak normalnie, poza trasą. Teraz, nawet jeżeli te dziewczyny wiedzą kim jesteśmy, nie ma szans, żeby nas rozpoznały – Tom kazał nam się tak zamaskować, że on ma poł twarzy zasłonięte czarno – zieloną arafatką, ja natomiast mam wielkie gogle i kask. Nie lubię w nim jeździć, ale mama mówiła, że to dla bezpieczeństwa. Siedziałbym sobie tak dalej i rozmyślał, np. o przyrodzie, która jest tu wyjątkowo urodziwa (np. okazałe gatunki pinus sylvestris), aż nagle z zamyślenia kolejny raz wyrwał mnie krzyk Toma:
-Uważaj, durniu! – i tylko kątem oka zdołałem zobaczyć mój spadający, drugi kijek… No pięknie! To miał rację – ja sobie przecież nie poradzę! Co ja mogę zrobić?! – I co znowu narobiłeś, kretynie?!
-Tom, przepraszam, dlaczego się na mnie wyżywasz?
-Dosyć! Mam dość twojego guzdralstwa, ciągłych pytań, rozmów z mamusią… - chyba był dość zdenerwowany
-Nie lubisz rozmów z mamusią…?
-Cisza! Ja mówię! Powiedz mi, czy komukolwiek  innemu dostanie się na wyciąg zajmuje 20 minut, bez kolejki?! Nie odpowiadaj bałwanie! – wrzasnął, kiedy zobaczył, że już chciałem coś powiedzieć – Jak dorosły facet może być tak dziecinny i nieporadny?!
-No przepraszam, mama mówi, że każdy ma w sobie coś z dziecka… - Nie zdążyłem do końca wypowiedzieć zdania, bo nagle nasz wyciąg zatrzymał się bardzo gwałtownie, tak, że cała kanapa zaczęła się bardzo niebezpiecznie trząść… - AAA!!! Co się dzieje?! Tom zginiemy tu, zginiemy! Mówiłem, że spacer jest lepszy!!! Ja nie chcę umierać!!! Jestem za młody!!!
-Zamknij się palancie! Przestań panikować! – Tom warknął na mnie. Chyba chciał mnie uspokoić, ale była to zdecydowanie zbyt tragiczna sytuacja.
-Jak mam się uspokoić?! No jak?! Zginiemy tu zaraz!!! Jak ty możesz być taki spokojny!!! Chcę do mamy!!!
- Zamknij się wreszcie kretynie! – to znów był Tom, jednak tym razem powiedział to znacznie ciszej, tak jakby nie zwracał na mnie uwagi. Nawet na chwilę odwróciło to moją uwagę od naszego tragicznego położenia. Spojrzałem na niego. Jego wzrok wbity był w tamte dwie dziewczyny, które gapiły się na nas jak na jakichś idiotów, zupełnie nie wiem dlaczego. No możliwe, że czuły się trochę dziwnie, słuchając naszej kłótni… Nie wiem… Wiem, że zaraz zaczął rozmawiać z tymi dziewczynami:
-Ekhm… Dziewczyny, bardzo was przepraszam za zachowanie mojego brata i w ogóle za ta kłótnię… - zaczął się tłumaczyć, a ja znowu zacząłem się z niepokojem rozglądać dookoła – cały czas staliśmy
-Spoko, nic się nie stało, serio – odpowiedziała z uśmiechem jedna z dziewczyn.
-Proszę cię, przepraszasz nas za kłótnię z bratem? Przecież to norma. Nienormalne to by było, jakbyście się nie kłócili – dodała druga
-Ekhm…! Przepraszam, my cały czas stoimy! – jak oni mogą zawierać sobie nowe znajomości, podczas, gdy wszyscy znaleźliśmy się w śmiertelnym zagrożeniu?! Ale Tom chyba coraz bardziej się ośmielał i wreszcie powiedział:
-Skoro tak mamy tu stać nie wiadomo ile, to chyba wypadałoby się jakoś poznać, co? – Zaraz, czy on chce się ujawnić?!
-Hm.. – chrząknąłem nieśmiało, ale mnie zignorował
-Jestem Tom, a to mój młodszy brat Bill. – powiedział i nagle zapadła taka niezręczna cisza. Dziewczyny wpatrywały się na nas, wielkimi, zaskoczonymi oczami, a po chwili…
-Łiiii!!! – strasznie głośny, donośny pisk. O tak… I masz babo placek… One wiedzą kim jesteśmy. Teraz to w ogóle jakoś tak dziwnie się zrobiło – jedna piszczała i nie mogła się opanować, drugą wyraźnie zamurowało. Tom siedział, kompletnie zdezorientowany, a ja aż zatkałem sobie uszy rękami, bo w tym wrzasku nie dało się wytrzymać. Ta głośna zaczęła coś bełkotać, ale nie byłem w stanie zrozumieć ani słowa. Tom postanowił to przerwać:
-Ej, dziewczyny, spokojnie…
-Oż cholera… Jej, przepraszam, ale tak… tak… - to ta milcząca zabrała głos – rozumiecie, jakie zaskoczenie! Y… No więc… A tak, tak! No więc y… O czym to…
- Ja jestem Tom, a to mój brat Bill – powtórzył. Ja nie mogę, co za strata czasu… Kolejne piszczące fanki…
-A no tak! Jestem Zuza, a to moja przyjaciółka Maja – nagle ta piszcząca przemówiła. Wydawało się, że już doszła do siebie. Wydaje się całkiem fajna… Może wypadałoby się wreszcie odezwać? Nie… Bez sensu, a poza tym, Tom i tak mnie wyśmieje.
-No, to skoro już się znamy, chyba teraz możemy wspólnie czekać na cud…
-Jaki cud?! – o czym on mówi?
-No tak, razem zawsze lepiej – uśmiechnęła się Zuzia. Oni tu gadu gadu, a z tej rozmowy nic nie wynika! Stoimy, marzniemy, zaraz zginiemy!!!