Uploaded with ImageShack.us

niedziela, 17 lutego 2013

80. Kolejny koncert


-O mój Boże, o mój Boże, wciąż nie mogę w to uwierzyć!- Zuzka powtarzała z uporem maniaka to samo już od pięciu minut podczas gdy szłyśmy szkolnym korytarzem do drugiego wejścia na salę gimnastyczną by zająć swoje miejsca, zachowując się tym samym tak, jakby te dwa tygodnie spędzone z braćmi Kaulitz wcale nie miały miejsca
-Zuza błagam cię ogarnij się bo nie wytrzymam, niby co takiego jest ekscytującego i nie wiarygodnego w tym co się teraz dzieje? Przecież to nie jest tak, jakbyśmy nie znały chłopaków więc błagam cię, przestań się zachowywać jak jakaś nie obliczalna fanka dobrze?- zapytałam jednak moje słowa odbiły się echem od ścian i pozostały bez odzewu bo moja przyjaciółka zaczęła od nowa nadawać jak katarynka, na szczęście dotarłyśmy do wejścia i jej słowa zostały skutecznie zagłuszone przez piski fanek zgromadzonych w pomieszczeniu. Można powiedzieć, że było prawie jak na prawdziwym koncercie- tłoczno, głośno, ciemno. Z trudem szło nam się przecisnąć pod scenę na której nie było jeszcze nikogo znanego, gips Zuzki dodatkowo utrudniał sprawę bo deptała wszystkich, którzy na swoje nieszczęście znaleźli się na jej drodze. W końcu jednak szczęśliwie dotarłyśmy na swoje miejsca, Zuza  piszczała podobnie jak wszystkie dziewczyny dookoła i szczerze mówiąc wcale jej się nie dziwiłam bo napięcie sięgnęło zenitu i sama też miałam ochotę krzyczeć. Nagle ostatnie światła, pozostawione by ułatwić przemieszczanie na sali, zgasły a na scenę wszedł dyrektor szkoły
-powitajcie Tokio Hotel!- krzyknął do mikrofonu a po chwili cała czwórka pojawiła się na scenie i zabrzmiały pierwsze dźwięki Phantomrider a częstotliwość pisków nasiliła się(on ile jest to możliwe) a ja miałam wrażenie, że następnego dnia nie dość, że będę miała problem z mówieniem to jeszcze mój słuch mocno ucierpi przez te 40 minut. Ale wracając do koncertu, Tom stał po prawej stronie sceny i jak zwykle zapierniczał na gitarze nawet nie patrząc na gryf a Bill latał w te i we wte śpiewając. Gdy piosenka dobiegła końca, bliźniacy przelotnie zerknęli na siebie po czym obydwoje spojrzeli w naszą stronę a Zuza postanowiła im pomachać na co Bill uśmiechną się jednocześnie potwierdzając, że zauważył gest co nie uszło widocznie uwadze dziewczyn stojących koło nas bo jedna z fanek po naszej lewej nagle wykrzyknęła
-o  mój Boże! Bracia Kaulitz patrzą w waszą stronę!!!- starała się przekrzyczeć wszechobecne piski
-serio?- udawałyśmy, że w ogóle nie wiemy, że coś jest na rzeczy ale szczerzyłyśmy się jak głupie
-ale macie farta!-zdążyła dodać bo zaraz potem zabrzmiały słowa Billa
-dziś jest szczególny dzień, chcielibyśmy podziękować wszystkim naszym fanom za przybycie na ten nie oczekiwany i spontaniczny koncert!- powiedział a wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć-z tej okazji chcielibyśmy zaprosić jedną z naszych fanek na scenę- nadeszła kolejna fala pisków a Bil zaczął rozglądać się po widowni. Nagle jego wzrok spoczął na mnie i Zuzce, Kaulitz uśmiechnął się lekko a ja zaczęłam mieć złe przeczucie. Następne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Bill szepnął coś do grubego ochroniarza, który przecisnął się w moją stronę i dosłownie wepchnął mnie na scenę. W tej chwili poczułam, że cały świat wiruje, nie za bardzo wiedziałam co mam zrobić. Z przerażeniem spojrzałam na widownie gdzie stała uśmiechnięta Zuza która zmróżyła oczy i miała taką minę, jakby mnie miała zaraz zamordować- ekstra, tylko że to nie był mój pomysł prawda??, następnie zerknęłam na gitarzystę, który podobnie jak jego brat udawał, że w ogóle się nie znamy. Obydwoje podeszli się przywitać po czym jakiś facet wniósł na scenę stołek, na którym miałam usiąść i zabrzmiały pierwsze słowa „in your shadow I can shine” mogłam się założyć o niemal całą moją kasę (i dołożyć jeszcze oszczędności Zuzy), że jutro na Youtube pojawi się nagranie z koncertu ze mną w roli głównej z domniemanym podpisem „Bill Kaulitz śpiewa dla szczęśliwej fanki” jednak w tej chwili wszystko dookoła przestało istnieć. Byliśmy tylko ja, Tom, Bill i wściekła Zuza na widowni. Mimo że zakochana byłam w gitarzyście stojącym jakieś dwa metry dalej a piosenkę śpiewał dla mnie jego brat, to motylki w moim brzuchu szalały a ja szczerzyłam się jak głupia jednocześnie śpiewając słowa piosenki wtórując wokaliście. Gdy piosenka dobiegła końca, zapytałam się Billa, czy mogę się do niego przytulić a gdy przytaknął zeskoczyłam ze stołka i jak rozemocjonowana fanka rzuciłam mu się na szyję jednocześnie szepcąc mu do ucha, że zamorduję go za zmuszenie mnie do występu publicznego, jak tylko wrócimy do hotelu, następnie podeszłam do Toma i powtórzyłam czynność na co on niespodziewanie cmoknąl mnie w policzek a fanki zaczęły piszczeć jeszcze głośniej- no ładnie, mogę się założyć,  że po zejściu ze sceny zostanę stratowana na śmierć przez setkę zazdrosnych dziewczyn ale mimo to wewnętrzny głosik w mojej głowie baaardzo cieszył się z tego co właśnie się wydarzyło. No bo spójrzmy prawdzie w oczy, nie ważne ile razy Tom i ja całowaliśmy się już nie wspominając o nocy spędzonej wspólnie w łóżku, ale która dziewczyna doczekała się publicznego buziaka od któregokolwiek z członków zespołu? Panie i panowie tylko i wyłącznie Maja Zawadzka oł yeah aha tylko ja, no dobra Maja czas się ogarnąć wdech, wydech
-zamorduję cię i to nie są żarty- szepnęłam gdy nadszedł ochroniarz, który następnie pomógł mi powrócić na swoje miejsce
-le masz farta dziewczyno!!1- powtarzały dziewczyny dookoła patrząc na mnie z zazdrością
-właśnie MAJA, ale masz farta- powiedziała Zuza z przekąsem i pokręciła głową
-wyluzuj, wcale nie było tak fajnie- skłamałam by ją udobruchać chociaż tak naprawdę to były najlepsze trzy minuty mojego życia
-ta jasne, ty mi tu kitu nie wciskaj- powiedziała przyjaciółka i wystawiła język dając mi do zrozumienia, że może jednak nie do końca ma ochotę mnie zabić. Koncert przeleciał bardzo szybko i już po chwili chłopaki zakończyli koncert słynnym forever now i wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia. Nie za bardzo widziało nam się wracanie porzez zaspy, więc ponownie zamówiłyśmy taksówkę w celu szybkiego powrotu do hotelu. Gdy weszłyśmy do pokoju, rzuciłam się na łóżko piszcząc
-ale było ekstra!- powiedziałam podziwiając biały sufit
-dobra dobra, mów za siebie, gdyby nie ten pierniczony gips, to ja bym stała na scenie i szczerzyła się do Billa- powiedziała zła Zuza kopiąc nogą w stelaż łóżka
-nie denerwuj się tak misiu bo jeszcze sobie pogorszysz tą nogę- powiedziałam zeskakując z łóżka i włączając komputer
-co robisz?- zapytała Zuzia nagle zmieniając ton
-o i nagle jesteś miła...-powiedziałam z przekąsem-sprawdzam, czy już ktoś zdążył dodać filmik z koncertu- powiedziałam jednocześnie wertując strony internetowe
-wątpię, przecież my dopiero co zdążyłyśmy wejść do pokoju, a ewakuowałyśmy się możliwie szybko- powiedziała z przekonaniem siadając koło mnie
-a jednak- powiedziałam odwracając ekran laptopa tak by mogła zobaczyć, jednak miałam rację bo ktoś zdążył już dodać filmik z koncertu ukazujący ,mnie stojącą w towarzystwie bliźniaków i o dziwo filmik miał już około 40 wejść i 3 komentarze w stylu „ale farciara” „widzieliście to?!!- 3:40” i tp.
-no to jesteś sławna- powiedziała Zuza ze śmiechem. Po chwili usłyszałam dźwięk nadesłanej wiadomości tekstowej i spojrzałam na wyświetlacz telefonu

 gdzie jesteście??

_Tom

 
 odpisałam szybko, że jesteśmy już w pokoju hotelowym i zapytałam gdzie oni są i czy coś się stało?

Nie, nic za chwilę u was będziemy- otrzymałam odpowiedź i obje z Zuzką czekałyśmy na  bliźniaków by spędzić z nimi ostatnią noc.

 

79. Problemy

-co ja teraz mam zrobić?!- pytałem chodząc w kółko po pomieszczeniu, które aktualnie służyło nam za garderobę
-Tom ale ja napraw...-kretyn znów próbował mnie przeprosić, po raz już chyba enty
-zamknij się dobrze ci radzę bo nie wytrzymam- wycedziłem przez zęby jednocześnie grożąc mu pięścią
-ale ja
-co ja powiedziałem?
-ale..-próbował dalej a ja poczułem jak każdy mięsień w moim ciele się napina z przypływu furii
-Bill ja cię po raz ostatni proszę zamknij gębę albo ci coś uszkodzę, nie interesuje mnie to, że przepraszasz, to nie zwróci życia mojej pięknej Rose Mary i w ogól...
-stary, nadałeś imię gitarze?- zapytał ze śmiechem Georg
-tak, ale to nie twoja sprawa bo o ile  się orientuję twoja też ma imię-powiedziałem do basisty po czym całą uwagę i złość skoncentrowałem z powrotem na bliźniaku- wracając do tematu- powiedziałem wyraźnie widząc, że korzystając z chwili nieuwagi padalec próbował niepostrzeżenie się wymknąć jednak stanął jak skamieniały wiedząc, że jego próba ucieczki została udaremniona- to nie zmienia faktu, że nie mam jak zagrać bo nie zdobędziemy teraz nowego sprzętu, dlaczego ty zawsze musisz być taki roztrzepany i niszczyć wszystko co stoi na twojej drodze?!
-Tom ja naprawdę nie chciałem, na pewno jest jakieś rozwiązanie może zadzwonimy do jakiejś firmy na przykład gibsona żeby nam podesłali nową gitarę?-zapytał a ja mocno zacisnąłem ręce w pięści
-może nie zauważyłeś idioto, ale jest późno, do tego jest wszystko pozamykane, nie sądzę, żeby amerykańska firma miała czas i ochotę, żeby przesyłać sprzęt do Austrii a na dodatek to jakbyś jeszcze nie zauważył, to miał być koncert AKUSTYCZNY i jek sama nazwa wskazuje miał odbywać się BEZ sprzętu elektrycznego z wyjątkiem mikrofonów-! powiedziałem
-no to na pewno da się coś wymyślić innego, mamusia zawsze...-tego już było za wiele, zajęło mi dokładnie pół sekundy, żeby doskoczyć do Billa z pięściami i powalić go na podłogę
-zamknij się, to wszystko twoja wina!!! i do tego przestań mówić o...
-panowie spokojnie- usłyszałem doskonale znany mi i w tej chwili baaardzo wkurzony głos... Mai, natychmiast poderwałem się na nogi jednocześnie depcząc ofiarę losu- mojego pożal się Boże brata a Zuza pomogła mu wstać
-możecie wyjaśnić mi co to było- Maja skrzyżowała ręce na piersiach i zaczęła tupać nogą ze zniecierpliwienia
-no bo on zepsuł moją gitarę- wskazałem na Billa
-oh serio? Biedactwo i to jest naprawdę AŻ taki powód, żeby rzucać się na własnego brata- powiedziała z udanym współczuciem- czy po koncercie powinnam ci włączyć Dorę na DVD?-Zapytała a ja nie bardzo wiedziałem o co jej chodzi
-no nie patrz tak na mnie, skoro postanawiasz zachowywać się jak pięciolatek, to może powinniśmy cię właśnie tak traktować?- zapytała całkiem poważnie
-nie ale ja...- spróbowałem jeszcze raz
-żadnych ale, przestań zachowywać się jak dzieciak, z każdej sytuacji jest wyjście więc przestań desperować- powiedziała z kolei Zuza
-ok to jak jesteś taka mądra to może powiesz mi jak mam grać, gdy mój akustyk nadaje się już tylko na podpałkę do kominka?-zapytałem mierząc dziewczynę złowrogim spojrzeniem
-nie wiem, ale nie zdziałasz nic siedząc tu i wyzywając wszystkich dookoła- powiedziała
-no super, ale raczej wątpię żeby nam się udało wyczarować nowy sprzęt- po raz kolejny przytoczyłem ten sam argument choć powoli robiło się już nudno
-zamknij się Kaulitz, co zamierzasz w takim razie zrobić? Wyjdziesz na scenę i stwierdzisz, że koncert się nie odbędzie, bo nie masz gitary?- zapytała
-co ja zrobię to nie twoja sprawa- powiedziałem trochę zbyt ostro bo wszyscy się na mnie spojrzeli
-esteś chamem- wypaliła nagle Zuza, nie bardzo rozumiałem dlaczego, czy ona naprawdę nie widzi, że to jest patowa sytuacja, i że cała nasza reputacja wisi na włosku?
-o przepraszam bardzo, to nie ja wciskam nos w nie swoje sprawy- powiedziałem mierząc ją spojrzeniem
-ja niczego w nic nie wciskam, jedynie stwierdzam fakty bo o ile twój brat ma mnóstwo kultury osobistej, o tyle ty masz w tym kierunku wiedzę zerową, nie widzisz niczego poza czubkiem swojego nosa, jesteś skończonym egoistą!- krzyknęła
-patrz na siebie, użalasz się nad sobą, motasz Billa zdradzasz go z jakimś lalusiem- nie wiem czemu postanowiłem nagle trzymać stronę brata i walczyć z bogu ducha winną Zuzą
-zostaniesz sam, zobaczysz- powiedziała po czym niespodziewanie podeszła i z całej siły kopnęła mnie  gipsem w piszczel co spowodowało, że wylądowałem na podłodze jęcząc z bólu a usatysfakcjonowana dziewczyna stała nade mną z przebiegłym uśmieszkiem
-wystarczy!-krzyknęła nagle Maja
-kłótnie i tak tu nic nie dadzą- powiedziała odciągając jednocześnie Zuzę na bezpieczną odległość-wszyscy zachowujecie się jak dzieci- dodała po czym skierowała się w stronę drzwi
-spróbuję załatwić wam tą zasraną gitarę- powiedziała chwytając za klamkę ale ma być spokój, Gustav- zwróciła się do perkusisty- pilnuj tej dwójki -wskazała na mnie i Zuzę,- Georg, ty idziesz ze mną
po chwili obydwoje zniknęli za drzwiami a my obrażeni usiedliśmy na kanapie
-ktoś chce chipsa?- zapytał Gustav wciskając się między nas, jak słowo daję ten człowiek niedługo nie będzie mieścił się w drzwiach i trzeba będzie mu fundnąć przyczepkę do Tourbusa
-nie dzięki- powiedzieliśmy jednocześnie
-nie wiecie co tracicie-pokręcił głową z politowaniem po czym westchnął sobie do buzi prawie pół paczki chipsów
-taa- powiedziałem tylko skupiając wzrok na obrazie wiszącym na ścianie przedstawiającym kopię autoportretu Miro
-jesteśmy!- usłyszałem krzyk Georga
-i mamy dobre wieści- powiedziała Maja-w szkole działa chór i w świetlicy znajduje się gitara, może nie jest jakaś ekstralna i jest trochę rozstrojona ale lepsze to niż nic- powiedziała wyciągając zza siebi9e czarny pokrowiec, z którego po chwili wyjęła trochę sfatygowanego akustyka
-ja mam na tym czymś grać?- zapytałem unosząc brwi
-Kaulitz nie przeciągaj struny- powiedziała ostrzegawczo Maja wpychając mi w ręce instrument- na scenę ino migiem- dodała a ja zrezygnowany wstałem i powlokłem się za zespołem podczas gdy dziewczyny poszły w stronę prowizorycznej widowni. Jestem pewny, że krzyki i piski dziewczyn zgromadzonych w sali gimnastycznej było słychać nie tylko w szkole ale także na zewnątrz. W miarę jak zbliżaliśmy się do drzwi wejściowych prowadzących na szkolną scenę, przykleiłem na twarzy markowy uśmiech numer pięć. Z każdym krokiem piski narastały aż osiągnęły apogeum -powitajcie Tokio Hotel!-usłyszeliśmy głos dyrektora szkoły i wbiegliśmy na scenę...

78. Przepustka

-Maaajka!!! - zawołałam zrozpaczonym głosem
-Czego chcesz, ofiaro? - odkrzyknęła moja przyjaciółka zza drzwi łazienki
-Zaraz musimy wychodzić, żeby zdążyć przed tym kretyńskim koncertem, a ja nie mam pojęcia w co się ubrać!!!
-Tylko tyle? - wyjrzała zza drzwi, z jednym umalowanym okiem – Myślałam, że co najmniej znowu się pokłóciliście...
-Czy ty możesz się uspokoić! Naprawdę mam problem....
-Czy przypominasz sobie, żebym ja spędziła godzinę nad rozwalonymi ciuchami i robiła histerię...
-Ale ty chyba jednak nie masz tego cholernego gipsu na nodze! - zawołałam z totalną rezygnacją. Jak ten człowiek nic nie rozumie...
-Daj mi trzy minuty, zaraz coś wymyślimy, ok? -chyba nie miała ochoty na kłótnie, to dobrze
-Czy naprawdę masz w tej chwili coś ważniejszego do roboty...?
-Jakbyś nie zauważyła, mój makijaż jest w tej chwili połowiczny, więc jeśli przestaniesz histeryzować na trzy minuty, dokończę go i zaraz coś wymyślimy, może być?
-No niech ci będzie. Masz trzy minuty! - i Majka znów zniknęła w łazience. Po raz setny przerzucałam całą stertę ciuchów, nie mogąc się na nic zdecydować. Na szafce nocnej leżały zaproszenia na koncert i przepustki za kulisy. Bez nich mogłybyśmy mieć spory problem z dostaniem się do własnych chłopaków. Jak to możliwe, że już jutro się rozstajemy? Lecimy w dwie kompletnie różne strony. Pomiędzy Polską a Los Angeles jest tak duża odległość... Nawet nie wiem, kiedy znowu się zobaczymy. Nie zapominajmy, że zwykłych studentek nie stać tak sobie po prostu na bilet do Stanów...Nie wspominając o tak naprawdę dobie podróży, zmianie czasu... Mało ciekawa perspektywa. Ale w sumie coś, co interesowało mnie w tej chwili bardziej, to fakt, że kompletnie nie mam w czym pokazać się na koncercie. W przeciwieństwie do tego, co mówi  Majka, to jest wielki problem! Na szczęście właśnie zakończyła proces robienia się na bóstwo i wreszcie postanowiła mi pomóc
-No pokaż co my tam mamy... Nie... Nie... Nie... - w naszym pokoju ciuchy walały się dosłownie wszędzie. Maja nie spodziewała się, że tak trudno będzie dobrać coś pasującego do gipsu, a z jej twarzy odczytywałam coraz większe zniecierpliwienie. Aż nagle...
-Mam! No genialne! - i wcisnęła mi w ręce śliczną kwiecistą spódnicę. Spojrzałam na nią z politowaniem
-Y... Nie chcę ci psuć koncepcji, ale przypominam, że gips i spódnica...
-Ale właściwie to dlaczego nie? - wtrąciła się – No zobacz, do tego założysz te cudne wiązane, płaskie buty, marynarka, płaszcz i nie widzę żadnej sprzeczności z gipsem – wypaliła, dumna z siebie
-No nie wiem...
-Nie gadaj, tylko zakładaj to – tak więc chcąc nie chcąc musiałam założyć rzeczy wybrane przez przyjaciółkę. Efekt ogólny nie był taki zły. Było całkiem fajnie. Jako, że już musiałyśmy wychodzić, szybko o garnęłam włosy, makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Zebrałyśmy się i wyszłyśmy z pokoju. Obie zgodnie uznałyśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie wzięcie taksówki. Dzięki temu już po piętnastu minutach stałyśmy przed tamtą szkołą, pod którą już zgromadziło się sporo fanów (głównie fanek).Wyrobiłyśmy się idealnie, więc pomyślałam, że mamy akurat czas, by zobaczyć się z chłopakami jeszcze przed koncertem. Weszłyśmy do szkoły, przeszłyśmy przez korytarz, a kiedy podeszłyśmy do schodów...
-Zaraz, zaraz, a dokąd to?! - wydarł się jakiś wielki łysy koleś w mundurze ochroniarza
-My chciałyśmy zobaczyć się z zespołem... - powiedział Majka
-Chyba jak każdy. I co wy myślicie, że polecę na piękne oczy? Przepustka, albo nie ma kulis!
-Ale my mamy przepustkę...! - powiedziałam olśniona i zaczęłam przegrzebywać moją przepastną torbę. Znalazłam w niej wszystko, poza przepustką. I w tej właśnie chwili dotarło do mnie, że przepustka cały czas leży sobie na nocnym stoliku...Że tak naprawdę żadna z nas jej nie zapakowała.
-Coś nie widzę przepusteczki... - strażnik zaśmiał się drwiąco, a my spróbowałyśmy dodzwonić się do chłopaków, niestety bezskutecznie.
-No i po co im są te cholerne Iphone'y?! - wkurzała się Majka. No fakt, miałyśmy spory problem. Postanowiłam porozmawiać z ochroniarzem
-Proszę pana... Niech pan nam uwierzy, znamy dobrze bliźniaków...
-Taak... A ja tańczę wieczorami w balecie. - gość wyraźnie drwił, co nie uszło mojej uwadze
-Y... Przepraszam?
-Byle idiotka może sobie tu przyjść i powiedzieć... - przegiął
-Słuchaj mnie, koleś – wycedziłam, wbijając mu palec wskazujący w klatkę – Idiotą, to może ty jesteś...!
-Co to to nie, żeby byle smarkula mnie obrażała...! - robiło się coraz ostrzej
-Ja ci dam smarkulę!!! Ty chamie jeden...! Kogo oni w ogóle tutaj zatrudniają?!
-Zuzka, opanuj się – Majka jak zwykle usiłowała doprowadzić mnie do względnego porządku
-JA mam się opanować?! A ten tutaj...
-Słuchaj laska, albo wreszcie będziesz grzeczna, albo...!
-Albo co?! Zaczniesz się bić z dziewczyną?! No dalej, pokaż na co cię stać!
-Naprawdę tego nie chcesz...!
-GUSTAV!!! - Majka wydarła się na całe gardło. Natychmiast odwróciłam się i zobaczyłam naszego perkusistę zmierzającego gdzieś szybkim krokiem, nieprzejmującego się kompletnie, co dzieje się wokół niego. - GUSTAV!!! - Maja ponowiła próbę, jednak znów bezskutecznie. Czy ten człowiek całkiem ogłuchł od tej perkusji?!
-Chyba was ignoruje... - z wrednym uśmiechem zauważył ochroniarz. Nie miałam ochoty kontynuować kłótni. Teraz musiałam jakoś zwrócić na nas uwagę przyjaciela mojego chłopaka. I jedyne co mi przyszło do glowy...
-PIZZA!!! - wydarłam się, na co perkusista od razu się odwrócił. Spostrzegł nas i zaczął iść w naszym kierunku. Posłałam triumfalne spojrzenie ochroniarzowi i podeszłam z Mają do Gustava
-Ty weź się orientuj co się dookoła ciebie dzieje, co?
-Przepraszam was, ale takie zamieszanie...
-Co się znowu stało?
-Bill roztrzaskał jedyną gitarę Toma, Tom histeryzuje, Bill histeryzuje...
-No pięknie.

77. Przygotowania


Wreszcie nadszedł dzień koncertu. Kiedy dwa dni temu byliśmy zmuszeni zostawić dziewczyny pod tamtą nie najwyższej klasy budką z niezwykle niezdrowym pożywieniem, udaliśmy się do dyrektora szkoły i ustaliliśmy kilka wstępnych informacji. Nie doszliśmy jednak za bardzo do konkretów, gdyż dyrektor miał umówione jakieś bardzo ważne spotkanie biznesowe, przez co dość szybko musiał nas opuścić. Szczegóły mieliśmy ustalać dzisiaj. Oczywiście mama zawsze mnie uczyła, że nie można zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, więc od wczoraj mam w głowie gotowy plan całego koncertu. Mam nadzieję, że spotka  się on z aprobatą reszty członków zespołu, gdyż, bardzo nieskromnie mówiąc, uważam, że plan jest naprawdę niezły. Nie, żeby jakoś specjalnie różnił się od setek poprzednich koncertów, jednak uważam, że nigdy nie powinno się bagatelizować sprawy. Nie możemy tak po prostu sobie założyć, że jesteśmy tak obeznani ze sceną, że nie musimy zwracać zbytniej uwagi na przygotowania. To byłby bardzo karygodny błąd!Tak więc cała nasza czwórka weszła właśnie do szkoły, w której miał odbyć się nasz niespodziewany, kameralny koncert. Miałem ogromne wyrzuty sumienia, że znów zostawiłem swoją dziewczynę samą, zwłaszcza, że jet to przedostatni dzień wyjazdu i już od jutra czeka nas dużo dłuższa rozłąka. Jak to jest w ogóle możliwe? Jednego dnia człowiek przyjeżdża w zupełnie nieznane miejsce, z dość sceptycznym nastawieniem, chcąc całe dnie pobytu przesiedzieć w bibliotece. Następnego zaś, trafiony strzałą Amora poznaje osobę, która całkowicie odmienia jego życie. Widać, że teorie na temat miłości od pierwszego wejrzenia, które już od najdawniejszych czasów istnieją wśród społeczeństwa, mają coś wspólnego z prawdą ( w co, tak szczerze, do tej pory wątpiłem). Bo gdybyśmy tak na przykład nigdy się nie spotkali...
-Hej, ty! - nagle ocknąłem się, wyrwany z zamyślenia. Tom machał mi ręką przed oczami, wzdychając niecierpliwie
-No co, no co? - powiedziałem, nie za bardzo mając świadomość co dzieje się dookoła mnie
-Mówi się do ciebie. Powiesz mi, po co ty tu idioto właściwie przylazłeś, skoro pożytek z twojej obecności jest równy zero? - a mój brat jak zwykle swoje! I zawsze mówię mu, porozmawiajmy o tym, a on: nie! Mówię, przedyskutujmy to jakoś, a on: nie! To jego odpowiedź na wszystko! Zaczyna mnie to powoli irytować
-Czy mógłbyś więc powtórzyć? - wysiliłem się jednak na jakże  uprzejmy ton
-W czasie kiedy ty rozmyślałeś sobie w najlepsze o...
-Tom, weź się zamknij już z łaski swojej – przerwał mu nagle Georg – naprawdę w tej chwili nie mamy czasu na jakiekolwiek dyskusje i kłótnie, ok? Może później, ale teraz, kiedy...
-Czy ty nie mówiłeś czegoś o braku czasu? Bo co jak co, ale twój wywód bynajmniej nie wskazuje na to, żebyśmy się gdziekolwiek spieszyli...
-Czy ja się wreszcie dowiem o co chodzi?! - dlaczego oni zawsze wiedzą co się dzieje, a ja nigdy? Muszę zapytać. I kiedy już otwierałem usta, wtrącił się Gustav
-Jak ja z wami wytrzymuję już tyle lat?- pokręcił głową z niedowierzaniem – Tak więc słuchaj – zwrócił się do mnie – Piosenki idą tak jak ustaliliśmy, całe widowisko ma trwać około czterdziestu minut, ty powiesz kilka swoich stałych tekstów, typu ,,We love you Aliens” i inne takie pierdoły. Będą się cieszyć jak głupie, przez co koncert zostanie lepiej przyjęty...
-Źle to ująłeś kochany – przerwał mu Tom – one się nie będą cieszyć na jakieś tam zdanie wypowiedziane przez NIEGO – wskazał tu na mnie, a ja odniosłem wrażenie, że znów był nieuprzejmy – tylko przez fakt posiadania w zasięgu ręki najcudowniejszego i najprzystojniejszego gitarzysty...
-Rozumiem, że mówisz o mnie? - odkąd pamiętam Tom i Georg toczą między sobą spory o tytuł najlepszego gitarzysty...
-A, witam panów! - rozległ się donośny, głęboki głos dochodzący od drzwi Wszyscy czterej obejrzeliśmy się, a w drzwiach ujrzeliśmy dyrektora szkoły. Facet ubrany był w, chyba odświętny, szary garnitur i pomarańczowy krawat w piłki. Muszę przyznać, że nie ma on zielonego pojęcia o modzie i jakimkolwiek łączeniu stylów. Przydałaby mu się  stylistka. Kto jak kto, ale ja akurat potrafię trafnie ocenić, kto zna się na kwestiach ubioru, a kto nie. - Czy panowie już się rozejrzeli...?
-A owszem – odpowiedziałem – Miejsce jest naprawdę odpowiednie akurat na nasz kameralny koncert....
-Bardzo się cieszę! Jeśli chodzi o jakikolwiek  sprzęt...
-Proszę się nie martwić – wszedł mu w słowo Tom. Co za brak kultury, tak przerywać w pół zdania! - Nie jest tego dużo, to taki bardziej koncert akustyczny, poradzimy sobie.
-Bardzo się cieszę! A, przepraszam bardzo, ale pamięta pan może – tutaj zwrócił się do mnie – jak po raz pierwszy rozmawialiśmy, wspominałem panu wtedy o swojej córce...
-Ależ oczywiście, pamiętam – szczerze mówiąc, kompletnie o tym zapomniałem, ale, że obiecałem spotkać się przez chwilę z tą dziewczyną, to obiecałem. - Możemy się z nią spotkać, jeśli tylko pan chce. Tylko z  góry muszę uprzedzić, że nie mamy zbyt wiele czasu na przygotowania... - mężczyzna jednak zupełnie nie przejął się brakiem czasu, tylko stwierdził, że w takim razie trzeba to załatwić jak najszybciej i, dosłownie, pobiegł po córkę. Podczas jego nieobecności zaczęliśmy przygotowywać sprzęt. Tom i Georg stroili swoje gitary, po raz sto pięćdziesiąty drugi je polerowali, Gustav coś tam robił z perkusją, a ja zająłem się mikrofonem. Mówiłem już, że wszystko musi być perfekcyjnie. Tak więc dokładnie ustawiłem jego wysokość, sprawdziłem dźwięk i kiedy upewniłem się, że wszystko działa jak należy, spojrzałem na swoich przyjaciół. Tom odstawił właśnie swoje cudo koło przygotowanego już krzesełka, niepewnie rozglądając się czy to miejsce jest aby na pewno bezpieczne. Nie byliśmy przecież przygotowani na granie żadnego koncertu w Austrii, więc była to tak naprawdę tutaj jego jedyna gitara. Gdyby coś jej się stało, to zostalibyśmy bez gitarzysty, a wtedy dobre zagranie koncertu graniczyłoby z cudem. Nagle wrócił dyrektor, ze swoją córką ( mogła mieć tak z piętnaście lat), a gdy ona tylko nas zobaczyła:
-Aaa!!!
-Spokojnie panowie, to tylko mój urok osobisty. Normalne – szepnął mój brat, ale tak, żeby dziewczyna tego nie usłyszała
-A jednak...! Nie mogłam uwierzyć...! Tokio...! Hotel...! Tuuuutaj!!! - to był jeszcze większy pisk, niż kiedy poznałem Zuzannę. Jednak pamiętając, że ojciec tej dziewczyny wyświadcza nam ogromną przysługę, stwierdziłem, że trzeba po prostu dobrze odegrać swoją rolę, dać autograf i tyle
-Jeeej, przepraszam was... Ale sami rozumiecie...! - chyba zaczynała powoli dochodzić do siebie – Już, ogarniam się... Mogę zrobić sobie z wami zdjęcie? Proszę,  proszę, proszę, proszę...!
-Jasne, nie ma problemu – ustawiliśmy się więc do szybkiego zdjęcia, daliśmy jej autografy, każdy z dedykacją, i spotkanie z córką dyrektora się skończyło. Okazało się jednak, że zostało nam jeszcze sporo czasu przed koncertem. Chciałem zadzwonić do Zuzi, ale musiałem gdzieś zostawić telefon... Na szczęście dziewczyny mają przyjść tu jeszcze przed koncertem. Postanowiłem jednak znaleźć mojego Iphone'a. Poszukiwania rozpocząłem od sceny. Szedłem dość szybko, aż nagle pod swoimi nogami poczułem coś dość dużego, ciężkiego, straciłem równowagę, a po chwili usłyszałem głośny dźwięk jakiegoś rozbijającego się sprzętu i brzdęk pękających strun...
-Kaulitz, zamorduję cię!!!