Uploaded with ImageShack.us

wtorek, 21 sierpnia 2012

25. Jaaaadę!


-Uwaga, jadę!!! – wydarłem się, rzuciłem swoje jabłuszko na śnieg i zacząłem jechać w dół. Na początku miałem bardzo duże opory: śnieg jest mokry, zimny i w ogóle taki piękny (to jest wręcz nieprawdopodobne, że na całym świecie nie można znaleźć dwóch takich samych płatków! Jestem w sumie ciekawy, czy to prawda… Musze kiedyś sprawdzić!) i nawet szkoda było mi niszczyć takie naturalne piękno przyrody (mama zawsze mówi, że przyrodę należy szanować), ale jak pomyślałem o perspektywie ponownego założenia nart i niechybnej śmierci, zdecydowanie pomysł jabłuszek wydał mi się trafiony! Nie mogę przecież odejść z tego świata teraz, kiedy poznałem dziewczynę moich marzeń! W sumie też dzięki niej się przełamałem. No w końcu jakby to wyglądało, jakbym powiedział, że tak generalnie to ja się boję zjeżdżać z tej góry i wolałbym pospacerować? Myślę, że Zuzi mogłoby się to nie spodobać… Zwłaszcza teraz, kiedy okazało się, że przyjechała mamusia… Z jednej strony strasznie mi głupio, że tak ją zostawiłem, a sam wybrałem sobie rozrywkę i rekreację, ale z drugiej, mama na pewno by zrozumiała. Zawsze powtarzała mi, że zawieranie nowych znajomości jest niezwykle ważne, tylko trzeba być przy tym bardzo ostrożnym. Tak więc jestem. Oczywiście za jakiś czas będę musiał przeprosić Zuzę i pojechać do mamy. Jakoś tak czuję taką wewnętrzną potrzebę porozmawiania z nią… W końcu nikt nie rozumie mnie tak dobrze jak ona!
-Łiii! – podekscytowany pisk. Znowu. Jednak tym razem ani trochę mnie to nie zirytowało. A wręcz przeciwnie. Jestem aż pod wrażeniem, jak ta dziewczyna może się cieszyć z takich dziwnych rzeczy… Co jest takiego fascynującego w kolorowym kawałku płaskiego plastiku? Toż to przecież zwyczajne tworzywo sztuczne! Jednak chyba powoli dochodzę do wniosku, że to, o czym tak wiele razy czytałem w książkach, to prawda. To znaczy, że często postrzeganie najprostszych rzeczy zmienia się wraz ze zmianą osoby, z którą przebywasz w danym momencie… Tak, nawet jakiś filozof skonstruował kiedyś taką teorię… Tylko jak on się nazywał? Ej… Zaraz, co się ze mną dzieje? Nie pamiętam tego?! Mamo!
-Zuza, proszę uważaj! To jest niebezpieczne! – krzyknąłem do oddalającej się dziewczyny. Czy ona nie rozumie, że może zrobić sobie krzywdę? Wiem, że to ja się uparłem na jabłuszka, ale zrobiłem to tylko dlatego, aby uniknąć kolejnego spotkania pierwszego spotkania twarzą w twarz ze śniegiem, które na pewno bym zaliczył, jeżdżąc na nartach.
-Boisz się? – usłyszałem jej krzyk z oddali. W sumie było to trochę bez sensu. Tyle wchodziliśmy pod tą górę, żeby teraz z niej tak szybko zjechać… W sumie mój lęk przed upadkiem był spowodowany dodatkowo tym, że jeśli przewrócę się w śnieg, z pewnością podziałam III zasadą dynamiki Newtona i wtedy na skutek siły reakcji… Ona mnie wyzywa?! Mnie?! Powinienem teraz uratować swój honor i znaleźć się na dole przed Zuzą, jednak wiem, że w tej sytuacji mama powiedziałaby, że kobietom się ustępuje i okazuje szacunek. Tak też zrobię! Wiec spokojnie zsuwałem się na swoim kawałku plastiku w dół, gdy zobaczyłem Zuzę leżącą w śniegu! Mówiłem, że to się tak skończy! Zeskoczyłem z moich prowizorycznych sanek i pognałem prosto do mojej towarzyszki. Kiedy podbiegłem (o mało sam się nie przewróciłem! Ten stok jest strasznie dziurawy!), Zuza już się podnosiła
-Nic ci nie jest? Wszystko OK? – zacząłem się dopytywać. Muszę dopilnować, żeby nic jej się nie stało!
-Nnniiiee… Wwwszysttko OOKKK… Możemmmmy wraccać…? Zzzzimnno… - widać było, że nie czuje się najlepiej. Musiałem coś z tym zrobić! W trybie natychmiastowym, jak na gentelmana przystało, zdjąłem swoją kurtkę i podałem zmarzniętej dziewczynie.
-Nnno co tty… Zammarznieszz… - usiłowała się opierać, ale nie dałem jej dojść do słowa. Jak prawdziwy mężczyzna, nie przyjmowałem jej tłumaczenia, tylko pomogłem założyć jej moją najnowszą kurtkę Diora (muszę przyznać, że mimo tego, iż jest to ich pierwsza kolekcja ubioru zimowego, jest niesamowita!). Byłem dumny z mojego zachowania. Jestem pewny, że mama też będzie. Jak tylko jej opowiem.
-I jak, lepiej? – było to w sumie bardziej pytanie grzecznościowe, bo od razu zauważyłem, że przestała szczękać zębami z zimna
-Jasne, że tak. Dziękuję. – szepnęła. cholera. Jakieś dziwne uczucie. Jakby mi się wszystko w środku poprzekręcało. Wypowiedziała 4 słowa, ale za to tak jakoś… Jeszcze nigdy się tak nie czułem! To jest nie do opisania… Pod wpływem jednej dziewczyny, w ciągu trzech godzin przeżyłem więcej stanów emocjonalnych niż w ciągu ostatniego roku! A może coś się ze mną dzieje?! To na pewno od tej whisky wczoraj wieczorem. A mówiłem Tomowi, nie pijmy tyle! Przecież to niezdrowo! Wiadomo, raz na jakiś czas nie zaszkodzi, ale nie w takich ilościach! Ale on jak zwykle mnie nie słuchał i teraz mam!
-Ale teraz ty się przeziębisz! Przecież nie możesz chodzić bez kurtki w takiej temperaturze! – Zuzanna znów się o mnie martwi…!  Kurczę, teraz wypadałoby powiedzieć coś inteligentnego…
-Yyy… - jedyne co mi przyszło do głowy. Nie, tak nie może być! Wnioskuję, że musimy już ,,niestety” schodzić ze stoku, nie tylko ze względu na mój stan nieposiadania kurtki, lecz również biorąc pod uwagę fakt, iż zrobiło się ciemno i w sumie obiektywnie rzecz biorąc, naprawdę trochę zimno… Wiem! Jednak to ja jestem mądry, a nie Tom! – A co być powiedziała na łyżwy?
-Co? – czy ona czegoś nie zrozumiała? W sumie jest kilka opcji. Mogła po prostu niedosłyszeć tego, co powiedziałem. Wydaje mi się, ze właśnie zerwał się dość silny wiatr południowo zachodni, więc nie byłoby to wcale takie dziwne. Mogła też nie zrozumieć tego zdania po niemiecku. Nie wydaje mi się, żeby było ono jakieś szczególnie trudne, ale w sumie nigdy nie uczyłem się niemieckiego, więc nie jestem też w stanie z pełną dokładnością stwierdzić, czy jest on trudny czy też nie. Jest tez opcja trzecia, której starałem się chyba do siebie nie dopuścić. Mogła zwyczajnie nie chcieć już nigdzie ze mną iść, tylko głupio byłoby jej to powiedzieć… No nie! Teraz jest 33,3% szansy, że trafię, o co chodzi…
-No… łyżwy.. Zakładasz na nogi takie wielkie wiązane buty z takim metalowym czymś pod spodem…
-To akurat ogarnęłam – wybuchła śmiechem. To dobrze. Znaczy, że nie dostanę kosza. Przynajmniej nie teraz. – Chodzi mi tylko o to czy jesteś pewny, że to dobry pomysł… Jest już ciemno, ty zostałeś bez kurtki…
-O to się nie martw. W moim przewodniku turystycznym wyczytałem, że niedaleko jest bardzo nowoczesne, kryte lodowisko. Uczęszczającym na nie w żadnym stopniu nie przeszkadzają niesprzyjające warunki atmosferyczne. Więc może jednak…? – Miałem nadzieję, że się zgodzi. W sumie, nie wiem dlaczego, ale nie chciałem się z nią teraz rozstawać. Jeszcze nie teraz.
-No chodź – i śmiejąc się pociągnęła mnie za sobą. Oczywiście za chwilę to ja musiałem przejąć inicjatywę, gdyż tylko ja wiedziałem, gdzie zmierzamy. Nie mogę zrozumieć jednej rzeczy… Czy naprawdę tylko ja czytałem przewodnik po Austrii? Nieważne. Zuza ma tyle zalet, że zdecydowanie rekompensują one ten niewielki mankament. Dobrze, że wpadłem na pomysł z lodowiskiem. W sumie jest to chyba jedyny sport zimowy, który idzie mi dobrze. Czyli, jakby to powiedział Tom, trzeba zaimponować dziewczynie! Ale czy tak w ogóle wypada powiedzieć? Muszę spytać mamę.

1 komentarz:

  1. Bill jest świetny. Już widzę to jego spotkanie z mamusią :)
    * powinno być pierwszego stopnia
    schrei-in-die-nacht.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń