Uploaded with ImageShack.us

piątek, 14 września 2012

40. Wpadłaś po uszy



-Nie podoba mi się to
-Co znowu? – a ta jak zwykle narzeka! Już naprawdę nie mam komu się wyżalić. Co tylko jej powiem, to źle… Zwariować można!
-No ta cała sytuacja z ich matką i tym ojcem producentem i w ogóle… - serio mi się to nie podoba. A skończy się tak, że wpadniemy, ich matka się wścieknie i w ogóle jedna wielka masakra będzie. Ale mnie się oczywiście tutaj nie słucha!
-I to podobno ja cały czas gadam o bliźniakach, tak? – No ja nie wierzę, ona naprawdę nic nie rozumie! Przecież mi nie chodzi w tym momencie o to, że Tom jest genialny i cudowny (no bo jest), tylko o to, że tkwimy razem z braćmi w jakimś cholernym wyimaginowanym świecie, jakbyśmy normalnie nie mogli powiedzieć ich matce, kim jesteśmy! Jednak przyjaciółka nawet nie dała mi dojść do słowa – Majka, wyluzuj się. Przecież teraz jej nie powiesz, że to wszystko ściema, a tak naprawdę, to jesteśmy zwykłymi studentkami z Polski, które spotkały jej ,,ukochanych, malutkich synków” zupełnie przypadkowo.
-No, niby nie… - muszę przyznać, trochę racji ma, ale z drugiej strony jakoś tak dziwnie…
-No więc właśnie. Teraz to ty się ciesz chwilą i miej nadzieję, że jak wrócimy do hotelu to ktoś będzie na nas czekał… - i mrugnęła do mnie znacząco. Od razu skojarzyło mi się to z mruganiem innego osobnika, jednak moja przyjaciółka nie może się z nim równać. Co ja gadam? Nikt nie  może, to chyba oczywiste. Daleko jeszcze? Po szaleństwie na gumowych oponach dla dzieci wracamy do naszego hotelu, tylko, że idziemy tak już z 15 minut i końca nie widać! Dobrze, że chociaż dzisiejszy dzień ja zaplanowałam, bo Zuzka jest teraz tak zaaferowana swoim ukochanym wokalistą, że powierzenie jej jakiejkolwiek sprawy byłoby niezwykle ryzykowne. Ale już coś za długo idziemy w milczeniu, czyli za chwilę będzie…
-Maja…? – wiedziałam! Pamiętam, jak kiedyś mieliśmy jakieś durne warsztaty o komunikacji w szkole i kazali nam się porozumiewać jakimiś dziwnymi sposobami. I pamiętam jak się śmiałyśmy z tego, że chyba my dogadałybyśmy się na każdy możliwy sposób. I to się sprawdza.
-Czego? – niby JESZCZE nie mam powodu, żeby się na niej wyżywać, ale już wiem, o czym za chwilę zacznie gadać. I tak przez najbliższe, jak dobrze pójdzie, pół godziny
-Tom nie powie Billowi o plakacie i MP4, prawda? – Oż kurde, zapomniałam o tym! A prawda jest taka, że sytuacja jest w tym momencie lekko krępująca. Zwłaszcza, że Tom nie ma pojęcia, czyj to plakat i czyj odtwarzacz… Tak samo jak nie ma zielonego pojęcia o tym, że ja ich słucham, owszem, nie przeczę, ale to Zuzka ma totalnego świra i obsesję. Jeżeli on teraz pomyśli…
-Jeżeli on w tym momencie jest przekonany, że obie świrujemy na ich punkcie, to… - to miało zabrzmieć jak groźba, ale chyba nie wyszło
-To co? – i uśmiech na pół twarzy. Czy tego człowieka naprawdę nie da się wyprowadzić z równowagi?
-To się przekonasz co – w sumie nie wiem jak zakończyć to zdanie, żeby miało w sobie odpowiednią nutę dramatyzmu, ale czy to ważne? A kiedy byłam pewna, że Zuzka się zamknie…
-Ale wiesz, jak byliśmy wtedy z Billem na lodowisku… - bla, bla, bla… Dobra, przywykłam do tego, jednak nie zmienia to faktu, że mam jej dosyć. Na szczęście doszłyśmy do hotelu. Wybawienie. Kiedy przechodziłyśmy przez główny korytarz, wydawało mi się, że recepcjonistka jakoś tak dziwnie się na nas patrzyła… Obstawiam, że pewnie nasze wczorajsze zdjęcia obiegły kolorową prasę w tempie ekspresowym, a ona to czytała… Ech, ani chwili spokoju! W sumie nie sądziłam, że aż tak bardzo zmęczyłam się zjeżdżaniem na tych całych oponach, bo  obie cudem dowlekłyśmy się do pokoju. Mam nadzieję, że jakoś się ogarnę w w miarę krótkim czasie, bo jednak oczekuję, że może ktoś z pokoju niedaleko, wpadnie na chwilę… A jak wpadnie, to ja przecież nie mogę stwierdzić, że aktualnie nie mogę chodzić i muszę iść się zdrzemnąć, tylko znowu wskoczyć w te durne szpilki Mai (nie chcę, ale muszę!) i, mam nadzieję, udać się na kolejną miłą… chyba można to nazwać randką. Kiedy tylko weszłyśmy do pokoju, Zuza od razu rzuciła się w stronę łazienki, więc mi nie pozostało nic innego jak rzucić się na łóżko i czekać, aż moja współlokatorka łaskawie raczy wyjść. Nie minęło jednak dziesięć sekund, gdy rozległo się donośne pukanie do drzwi. Czyżby to…
-Otwórz! – wydarła się moja przyjaciółka. No tak… Zawsze ja… A jak to Tom?! Przecież nie może mnie teraz zobaczyć, to jest absolutnie wykluczone! Ale ten natarczywy ktoś za drzwiami właśnie zapukał po raz drugi, więc nie mam wyboru – muszę otworzyć, a co! Kiedy uchyliłam drzwi, w pierwszej chwili moim oczom ukazał się gigantyczny kosz róż, a dopiero później zauważyłam gościa, który je trzymał. Oniemiałam.
-Czy pani Maja…? – facet miał wyraźne trudności z wypowiadaniem się. Widać, ten kosz wcale do lekkich nie należał.
-Taak… - odpowiedziałam niepewnie. O co chodzi?
-To w takim razie mam dla pani przesyłkę. Gdzie mogę to postawić? – facetowi chyba naprawdę kończyły się siły
-Y… Tutaj, proszę! – wskazałam na dość dużą przestrzeń pomiędzy telewizorem, a moim łóżkiem. Gość postawił kosz, pożegnał się kulturalnie i wyszedł. Stałam tak jeszcze dość długą chwilę, gdy nagle podeszła Zuza, spojrzała na kosz i chyba również nie bardzo wiedziała, jak zareagować…
-A co to do cholery jest?
-No przesyłka… Podobno dla mnie…
-A tak może, od kogo? – wyraźnie się niecierpliwiła.
-A skąd ja mam to wiedzieć? – naprawdę nie miałam pojęcia, choć po głowie chodziła mi jedna taka myśl… Nie… To niemożliwe.
-Nie ma żadnej karteczki, nic? – w sumie nawet tego nie sprawdzałam, więc od razu obie rzuciłyśmy się do spenetrowania gigantycznej ilości pięknych kwiatów. W pierwszej chwili bez rezultatów, jednak zaraz…
-Mam! – Zuza w zwycięskim geście uniosła rękę do góry, ale kiedy tylko chciałam odebrać jej bilecik, zrobiła szybki unik. – Phi! Ani mi się waż! – przyzwyczaiłam się, że nie mamy przed sobą tajemnic, a że i tak bym jej go pokazała, to specjalnie się nie awanturowałam, tylko pozwoliłam, żeby przeczytała go pierwsza. Po chwili usłyszałam jednak pisk – Aaa! O cholera!!!
-No co, no co, no co?! – o co jej chodzi?! Albo mi to w tej sekundzie pokaże, albo zaraz jej ukręcę łeb!
-Uważaj, siadaj i słuchaj… - wyraźnie była wstrząśnięta, a ja już nie wytrzymywałam. Jednak posłusznie usiadłam, a ona przeczytała. – Maja, mam nadzieję, że jeszcze nie masz mnie dosyć. Tom – o fuck… - I co powiesz?
-Ale jak to… - no nie wierzę. Tom przysłał mi do pokoju gigantyczny bukiet róż i ten bilecik… Czyli, że nasza znajomość się rozwija… Ja pierniczę… Aż mi się zakręciło w głowie!
 -No to powiem Ci, kochana, wpadłaś po uszy.


39. Mam nadzieję, że nie masz mnie jeszcze dosyć...



Wczorajszy dzień był super aczkolwiek niestety mój brat kretyn ciągle musiał wszystko psuć najpierw wpadka przed paparazzi potem z tym psem a na końcu jeszcze musiał zwrócić mi uwagę przy Majce totalnie mnie kompromitując świetnie po prostu spojrzałam na tego debila który sobie smacznie spał i wpadłem na genialny pomysł jakby nigdy nic chwyciłem butelkę po koli która leżała na szafce nocnej do środka nalałem trochę zielonego mydła, wodę resztki jakiś bliżej nie zidentyfikowanych substancji ciekłych znajdujących się w naszym mini barku po czym wszystko wylałem na jego łeb. efekt był natychmiastowy - debil zerwał się z łóżka, wrzeszcząc, żeby go nie zabijali, po czym dotknął swoich włosów, które nie prezentowały się w tej chwili najlepiej i z krzykiem pobiegł do łazienki – klasyka, normalnie muszę to kiedyś nagrać i wstawić na youtube, miałbym chyba największą oglądalność przez kilka tygodni.  Dobra miałem teraz kilka minut na załatwienie kilku rzeczy. po pierwsze zadzwoniłem do naszego menadżera i powiedziałem o zajściu z paparazzi i o tym co im powiedzieliśmy, poprosiłem, żeby załatwił nam po powrocie kilka wywiadów w La, występ u Ellen i do tego jakąś mała trasę koncertową - trzeba się w końcu wziąć do roboty bo w końcu faktycznie wylecimy z branży trzeba się było wziąć w garść w końcu album był już praktycznie gotowy wystarczyła sesja  zdjęciowa na okładkę i gotowe fani na pewno byli  by w niebo wzięci właśnie fani trzeba coś zrobić, żeby dziewczyny nie pomyślały, że je olaliśmy po wczorajszym zdarzeniu.  najpierw zadzwoniłem do Georga - ten jak nikt inny nie znał się na tym jak zaimponować dziewczynie w pozytywny sposób a ja potrzebowałem przyjacielskiej rady. no wiem, że jestem Tomem Kaulitzem i teoretycznie powinienem mieć najlepsze pomysły, ale niestety moja głowa w tej chwili była zaprzątnięta problemem przetrwania wśród rekinów rynkowych, a pomoc Billa oczywiście nie mogłem liczyć bo jeszcze by coś głupiego wymyślił a poza tym już dawno ze sobą nie gadaliśmy tak więc wybrałem jego numer i gdy usłyszałem jego głos w słuchawce odetchnąłem z ulgą, że tym razem nie zostawił go na cały dzień w domu co się zdarzało bardzo często.
-hej stary jak tam Austria? Wyrwałeś jakąś laskę?
- no wiesz próbowałem kilkakrotnie ale za każdym razem ta ciapa mi się wcinała, ale w końcu udało się jest taka jedna dziewczyna, zresztą prawdopodobnie jeżeli poszukasz w necie albo w porannej gazecie to zobaczysz jej fotkę, bo wczoraj mieliśmy wszyscy przygodę z paparazzi, ale ja nie w tej sprawie dzwonie .no w sumie w tej ale nie po to żeby się pochwalić tylko - ok głęboki wdech - bo sprawa wygląda tak, że ona mi się generalnie bardzo podoba,  ale nie tak jak te inne laski tak na jedną noc tylko tak naprawdę coś w niej jest. jest zabawna miła i można się z nią naprawdę dobrze bawić i chciałbym jej pokazać że jest wyjątkowa
-to zaproś ją na randkę i jej to powiedz
-już byliśmy, skończyło się katastrofą bo zjawiła się nasz matka. nie pytaj -dodałem szybko żeby mi nie przerwał - potem poszliśmy na plac zabaw, już miało do czegoś dojść gdy zwaliłem się z huśtawki - niezbyt romantyczne, a na koniec przez pół nocy ganiali nas po mieście paparazzi
-no to nie fajnie, a pomyślałeś o różach? dziewczyny takie rzeczy lubią
-kilka kwiatków to trochę tandetne
-nie chodziło mi o kilka kwiatków, tylko o coś bardziej odpowiedniego dla dziewczyny Toma Kulitza. weź jej zamów płatki róż do pokoju, do tego kosz pełen kwiatów, kolację przy świecach albo jakąś imprezę w fajnym klubie-zależy co bardziej lubi - pozbądź się mamusi swoją drogą co ona tam do choler robi? A na koniec załatw ekipę sprzątającą do pokoju
-dzięki stary  w sumie to nawet niezłe a tak przy okazji zbierz Gustava i lećcie do L.A. -  tam będzie na was czekał David, musimy się zabrać za to wydawanie płyty na poważnie bo wylecimy z branży. dobra ja spadam - rozłączyłem się i odstawiłem telefon na szafkę nocną,  po czym oświadczyłem mojemu bratu, że wychodzę. Zjechałem windą do recepcji
-dzień dobry-na szczęście dziś za ladą siedziała kobieta a nie facet z wczoraj-w czym mogę panu pomóc?- zapytała uprzejmie
- jest taka sprawa że chciałbym zamówić kosz z kwiatami do pokoju numer 344.
-O… Czyżby romantyczna niespodzianka? – kobieta wyraźnie się ożywiła. No owszem, romantyczna niespodzianka, ale co jej do cholery do tego?! Mam tylko nadzieję, że nie dotarło do niej jeszcze, że rozmawia z boskim Tomem Kaulitzem.
-No, można tak powiedzieć… - odpowiedziałem wymijająco – Więc jak, będzie taka możliwość?
-Ależ naturalnie! Jakim rodzajem kwiatów byłby pan zainteresowany?
-Róże. Wielki kosz, wielkich róż. Da się zrobić? – mam dosyć tej pogawędki. I chyba muszę wracać do pokoju, bo ten gnom jeszcze jest gotowy wyskoczyć z okna, widząc swoje odbicie w lustrze, co, nie chwaląc się, jest wyłącznie moją zasługą
-Oczywiście! Za godzinę kwiaty dotrą na miejsce, może być pan pewny. A jakiś bilecik?
-A no tak! – przecież muszę coś napisać. W przeciwnym razie, jeszcze pomyślą, że to ten idiota przysyła kwiaty dla Zuzy. Nie przeczę, jest świetną dziewczyną, ale nie ukrywam również, że ja jestem zainteresowany jej ,,siostrą”. Tylko co ja mam tam napisać? Cholera jasna! Jak Georg ma takie świetne pomysły i jest taki mądry, to może jeszcze ewentualnie mógłby mi coś podpowiedzieć, bo że tak powiem, jestem w kropce. Po dość długim procesie zastanawiania się, kobieta z recepcji podała mi bilecik, a ja, niezwykle oryginalnie, napisałem
Maja, mam nadzieję, że nie masz mnie jeszcze dosyć
Tom

Mało wyszukane, ale jakby to powiedział Bill, szczere, więc liczy się jeszcze bardziej.  
-Proszę doliczyć wszystkie koszty do mojego rachunku – rzuciłem jeszcze przez ramię i udałem się do naszego pokoju. W sumie nie jestem przekonany czy to był dobry pomysł… No niby wiem, że każda dziewczyna byłaby w siódmym… co ja mówię, w jakimś piętnastym niebie, jakby Tom Kaulitz wykazał choć odrobinę zainteresowania jej osobą, ale coś mi jednak mówi, że z Mają może być trochę inaczej. A jak stwierdzi, że się jej narzucam i ma mnie dosyć? … Co?! Przez chwilę uwierzyłem, że można mieć dosyć Toma Kaulitza… Phi! Też coś…

38. Opony i ... mamusia?!



To był niesamowity dzień aż nie mogę uwierzyć że to wszystko wydarzyło się w ciągu zaledwie 24 godzin wydaje mi się jakby od spotkania na wyciągu minęły wieki Bill jest taki kochany i zabawny no i może trochę ciapowaty ale trzeba przyznać że zaimponował mi wtedy na przystanku okazał się taki stanowczy, dobrze że się wszystko szczęśliwie skończyło. Po pożegnaniu z braćmi poszłyśmy do swojego pokoju już chciałam zacząć się przygotowywać do snu gdy nagle sobie o czymś przypomniałam szybko podleciałam do łóżka na którym leżał plakat i o dziwo… był podpisany przez Toma OMG  kompromitacja całkowita  jak ja się im na oczy pokażę jutro? Szybko podniosłam naddarte zdjęcie i przeczytałam co na nim zostało napisane
Dla dwóch uroczych i trochę zwariowanych dziewczyn które zawsze mają ciekawe pomysły  TomJ     
O Boże ja dostałam autograf i to od samego Toma wolałabym też od Billa ale to by była już kompromitacja do kwadratu no dobra czas sprawdzić czy do mp4 też się dobrał- przegrzebałam walizkę-nie było, w kurtce też nic w torebce-pusto no nie no a co jak ją zgubiłam? Na szczęście leżała na szafce pod lustrem na nie no przecież ja jej tam nie kładłam-super na pewno przejrzał zawartość jestem oficjalnie skończona ekstra na pewno powie Billowi jaką to jestem wielką fanką na pewno stwierdzą że robimy to dla tego że jesteśmy ich fankami i to by oznaczało że nie jesteśmy bezinteresowne jak na razie jednak byłam zbyt zmęczona żeby się nad tym zastanawiać zrzuciłam buty które poleciały w bliżej nie znanym kierunku, położyłam się na mięciutkim łóżku z puchową pierzyną i niemalże od razu zasnęłam.
Obudziłam się około 12 więc na śniadanie hotelowe nie miałam już szansy z tego co zdążyłam zauważyć Majka też dopiero co wstała po szybkim prysznicu i kawie z ekspresu który znajdował się w naszym pokoju ubrałyśmy się w ciuchy narciarskie i poszłyśmy na stok od razu, przy pierwszym zjeździe poszłyśmy do jednej z okolicznych stokowych restauracji i zamówiłyśmy sobie po naleśniku i gorącej czekoladzie potem posiedziałyśmy chwilkę rozważając zadzwonienie do Kaulitzów ale stwierdziłyśmy że nie można być natrętnym bo jeszcze będą mieli nas dosyć. W końcu zebrałyśmy się i wyszłyśmy na stok pogoda była przecudowna i aż chciało się siedzieć na świeżym powietrzu zjechałyśmy parę razy z samej góry oczywiście bez porażek wywrotek i takich innych rzeczy się nie obyło raz nawet Majka po jednym z upadków darła się, że na pewno złamała nadgarstek –jakby nie uważała na wykładach nadgarstka nie da się złamać co najwyżej skręcić poza tym był tylko lekko stłuczony-i to podobno ja jestem histeryczką … przy kolejnym wjeździe na górę Majka nagle zdjęła deskę po czym pociągnęła mnie w zupełnie innym kierunku
-Maja, gdzie my do cholery idziemy?- zapytałam zdezorientowana
-zobaczysz-powiedziała tajemniczo-i zdejmij te narty-dodała. po chwili dotarłyśmy na drugą stronę stoku i zobaczyłam wielkie pomarańczowe opony na których różni ludzie przeważnie dzieci ale było też kilka osób nawet starszych od nas zjeżdżało w dół stoku
-Ale ekstra!-krzyknęłam po czym pobiegłam w stronę kółek, chwyciłam jedno i po podczepieniu do specjalnego wyciągu zaczęłam wjeżdżać na górę no i oczywiście stało się to co może się przydarzyć tylko mi najzwyczajniej w świecie spierniczyłam się z kółka twarzą w śnieg i musiałam je później gonić ale na szczęście później obyło się bez większych komplikacji i po zjazd był świetną zabawą-( już wiem gdzie możemy pójść z Billem zamiast zjeżdżania na nartach) potem oczywiście wylądowałyśmy na gorącej czekoladzie i frytkach-ja tu normalnie przytyję. Już chciałyśmy się zbierać gdy nagle zjawiła się matka chłopaków a tak swoją drogą to co ona tu do cholery robiła? Miała na sobie różową kurtkę, białe spodnie narciarskie i wielką różową, włochatą czapkę- wyglądała jak wielka landryna i co ona tutaj do jasnej Anielki robiła?
-o a kogo moje oczy widzą Zuzanna- kobieta totalnie zignorowała obecność Majki
-dzień dobry-powiedziałam przy okazji bardzo szybko obmyślając plan ewakuacji
-nie widziałaś czasem jednego z moich synów? Nie wiem w którym hotelu mieszkają i nie mogę się z nimi skontaktować a chciałabym się dowiedzieć  o co chodziło wczoraj ale może wy mi wytłumaczycie- dodała przesłodzonym głosem aż mi się niedobrze zrobiło
- nie widziałam pani synów od wczorajszego wieczoru ale z rozmowy z tatą wiem że musieli coś załatwić ze swoim menadżerem i ludźmi ze studia odnośnie kontraktu tak więc wydaje mi się że mogą być dziś trochę zajęcie-skłamałam a Majka która nie wiedziała o całym przekręcie patrzyła na mnie tak jakby zobaczyła lądujące ufo
-ah to ja może im na razie nie będę przeszkadzać i życzę wam dziewczynki-wow pierwszy raz zauważyła obecność Majki- miłego pobytu na stoku
-dziękujemy- powiedziałam grzecznie
-co wy wczoraj naopowiadaliście tej kobiecie?-zapytała wciąż wyglądając na z lekka zdezorientowaną
-a nic takiego, że nasz „tata” załatwia im jakiś kontrakt czy coś w tym stylu - wzruszyłam ramionami
 - Zuzka to się w końcu wymknie spod kontroli-jakbym o tym nie wiedziała trzeba będzie coś zrobić, żeby się pozbyć tej kobiety… 



37. Pora zdać się na kobiecą intuicję...



To jest nie na moje nerwy najpierw akcja z Zuzią i mamą a teraz paparazzi co jeszcze może się stać? Ja nigdy nie byłem przesądny ale tyle dziwnych rzeczy to się może stać tylko w jeden dzień… piątek 13 wyciągnąłem komórkę z kieszeni-no jasne jest czternasty i do tego sobota to już chyba wiem skąd mieliśmy tyle pecha i to właśnie dlatego babcia kiedyś nas ostrzegała żeby uważać na czarne koty, drabiny, 13 piątki i kominiarzy chociaż oni to podobno przynoszą szczęście ale mniejsza z tym jak na razie paparazzi zostawili nas w spokoju więc bez przeszkód mogliśmy wrócić do pokoju gdyby nie jeden mały problem no może właściwie to 2 problemy… po pierwsze  ZGUBIŁEM MÓJ PRZEWODNIK!!!!!!!!!!!- jak ja teraz będę poznawał uroki Austrii?!  To się musiało stać podczas biegu albo nie w muzeum albo nie może w tym sklepie z przebraniami i miłą staruszką… problem numer dwa my kompletnie nie mieliśmy pojęcie gdzie jesteśmy bo choć szliśmy cały czas przed siebie to mijaliśmy ten sam sklep armatniego już trzeci raz skąd wiem że ten sam? Bo na wystawie była zielona kurtka którą swoją drogą muszę sobie kupić na pewno będzie świetnie prezentowała się na scenie no dobra trzeba jakoś delikatnie zasugerować Tomowi żeby jednak zapytał kogoś o drogę bo jak tak dalej pójdzie to do rana będę podziwiał ciuchy z wystawy już jakieś 250 razy ok trzeba działać
-Tom…-może się nie wścieknie
-czego znowu jęczysz?!-no jak zwykle uosobienie kultury i delikatności Tom Kaulitz
-bo jest taki tyci problem no w zasadzie dwa i je nie mogę tak dalej iść bez ich rozwiązania- stanąłem gwałtownie a cała trójka współtowarzyszy niedoli spojrzała się na mnie ze zdziwieniem
- o co chodzi-zapytał znudzony ale z jego twarzy odczytałem że zaraz oberwę za niesubordynację
-bo ja no tego no… -nie lubię stresujących sytuacji
-wysłowisz się wreszcie czy nie?!-no i wybuchł – niektórzy chcieliby już wrócić do pokojów i wreszcie się wyspać więc może ruszysz swoje szanowne cztery litery i przedyskutujemy twoje domniemane „problemy” później?
-nie, bojazgubiłemmójprzewodnikiodgodzinychodzimywkółkoipodobamisięzielonakurtkai…-wyrzuciłem na jednym wdechu
-że co?-zapytała cała trójka-widocznie nie zrozumieli ok wdech wydech naprawdę nie lubię stresujących sytuacji
-zgubiłem swój przewodnik i nie będę teraz mógł zwiedzać… chyba się zgubiliśmy bo od godziny chodzimy w kółko i podoba mi się kurtka od armatniego którego sklep minęliśmy już dzisiaj kilka razy-wolno i wyraźnie przekazałem treść tak że nawet osoba dopiero zaczynająca się uczyć naszego języka by zrozumiała
-co ty pleciesz? Już prawie dochodzimy do hotelu a przewodnik? Kupisz sobie nowy może się czegoś więcej dowiesz i dasz mi wreszcie spokój- powiedział Tom i zamilkł kiedy pokazałem mu przystanek na którym godzinę temu staliśmy z kanarami
-o żesz kur… faktycznie powiedział ale zaraz dziewczyny przejęły inicjatywę
-chłopaki tylko spokojnie pora zdać się na kobiecą intuicję bo jak na razie faktycznie chodzimy bez celu w kółko, zaraz wracam-powiedziała Zuzia i po chwili zniknęła w okolicznej kawiarni a my staliśmy osłupiali po chwili wróciła i wszystko nam wyjaśniła mieliśmy iść w prawo, na pierwszych światłach w lewo później dwa kilometry prosto aż na rynek na którym już dzisiaj byliśmy a później minąć lodowisko i będziemy praktycznie na miejscu nawet nie wiedziałem, że tak oddaliliśmy się od hotelu taki kawał i jak ja teraz dojdę przez ten bieg czułem jakby zaraz miały mi odpaść nogi a do tego ten przewodnik…
-a  co z przewodnikiem?- spojrzałem na Toma wyczekująco ale on tylko przewrócił gałami i ruszył przed siebie-Tom! Ja nigdzie nie pójdę puki nie udzielisz mi odpowiedzi… Tom!- no nie wierzę, zignorował mnie
-Bill-usłyszałem za sobą głos Zuzi i odwróciłem się do niej
-proszę-podała mi mój… nie raczej jakiś inny bo mniej zdezelowany przewodnik który wyglądał zupełnie jak mój
-skąd go masz?-zapytałem a ona wzruszyła ramionami i stwierdziła, że przecież musiała nas jakoś znaleźć 
 -dzięki-uśmiechnąłem się i ruszyłem za całą resztą. Godzinę później byliśmy już pod naszym hotelem gdy wchodziliśmy do holu głównego recepcjonista który prawdopodobnie widział całe zamieszanie z paparazzi obrzucił nas zdziwionym spojrzeniem po czym wrócił do swoich obowiązków a my odprowadziliśmy Zuzię i Maję pod drzwi ich pokoju i wróciliśmy do swojego.