Uploaded with ImageShack.us

sobota, 1 grudnia 2012

66. Ogarnijcie się, ludzie

-Albo ruszysz się wreszcie z tego łóżka, albo obiecuję ci… - Majka stała w drzwiach z groźną miną i zaczynała mi grozić
-Weź daj mi spokój, co?
-No ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz tu zostać…?
-A co ja mu niby teraz powiem? Padnę mu w ramiona i stwierdzę, że nic się nie stało? Niedoczekanie. – Tak na poważnie, to naprawdę nie chciało mi się iść w tej chwili na spotkanie z bliźniakami, ale wiedziałam, że i tak pójdę. Jedną rzecz wiem na pewno – nie zamierzam w żadnym razie udawać, że wszystko jest w porządku, bo nic nie jest w porządku, cholera jasna! Bill ma mnie przeprosić i koniec pieśni!
-Guzik mnie w tym momencie obchodzi, co zrobisz…
-To po jakiego grzyba tak nade mną sterczysz?
-Bo nie chcę się spóźnić na to spotkanie, a jak przyjdę bez ciebie to młodszy brat mojego gitarzysty wpadnie w regularną histerię, więc… MASZ PIĘĆ SEKUND!!! – chyba przestawało ją to bawić. Ciekawe dlaczego…
-No łatwo ci mówić. Lecisz na spotkanie ze swoim ukochanym…
-No to chyba dokładnie tak samo jak ty
-Nie przerywaj mi! – czy ona nie rozumie dwóch kompletnie innych sytuacji? Co za dziecko… - To jest zupełnie co innego i jeżeli myślisz, że…
-Że będę cię holować do restauracji na parterze, to się grubo mylisz! Do góry, ale już! I nie bierz mnie na litość – dodała, widząc moje błagalne spojrzenie – twój gips przestał robić na mnie wrażenie. – tak więc jakieś trzy minuty później zmierzałyśmy korytarzem w stronę windy. Majka cały czas odwracała wzrok w kierunku obrazów wiszących na ścianie, a ja co chwilę widziałam w nich jej odbicie i tylko kolejne poprawki: fryzura, pomadka…  W sumie pierwszy raz od pewnego czasu przemknęło mi przez głowę, że gips jednak nie dodaje uroku i powinnam się wreszcie jakoś ogarnąć, jednak bardziej zastanawiał mnie fakt, jak będzie przebiegało nasze spotkanie. Wprawdzie nie widzieliśmy się tylko jakieś względne 2-3 dni, jednak trochę się przez ten czas zdążyło wydarzyć, oj tak. I żeby było jasne, ja wcale nie uważam, że sprawa z blondynką jest już definitywnie zakończona! Doszłyśmy wreszcie do windy i kiedy cudem udało mi się do niej wejść (Maja jak zwykle, kiedy nie dawałam sobie rady z kulami, wywróciła oczami), wcisnęłam przycisk ,,parter” i poczułyśmy, jak zjeżdżamy w dół. Spojrzałam na przyjaciółkę
-Wyglądasz, jakbyś za chwilę miała wyskoczyć z tej windy ze szczęścia, wiesz o tym? – mruknęłam ponuro
-Weź się wreszcie uśmiechnij, bo coś czarno widzę wasze pogodzenie się… - widziałam jednak, że tylko tak mówi, bo oczywiście jak zwykle musi sobie pogadać, lecz myślami jest już tam, na parterze w objęciach pewnego Niemca…. Nagle usłyszałyśmy dość głośny dźwięk i drzwi windy się otworzyły. Wyszłyśmy z tej ciasnej klatki (jak można tak nie przystosowywać wind dla potrzeb niepełnosprawnych?!), a moja przyjaciółka niemalże biegiem rzuciła się w stronę restauracji. Zaczęłam iść za nią, tak szybko jak tylko mogłam ( w rzeczywistości tempo było dość ślimacze), a kiedy znalazłam się już całkiem blisko drzwi, usłyszałam bardzo głośny, bardzo dobrze mi znajomy pisk:
-Tooom!!! – a kiedy przekroczyłam próg restauracji moim oczom ukazała się Majka, wisząca na Tomie, który wydawał się być niemniej szczęśliwy. Kątem oka zobaczył, że weszłam do środka, spojrzał na mnie, rzucił
-Cześć – z uśmiechem
-No hej – odpowiedziałam z rozbawieniem i tyle było naszego kontaktu. Ja natomiast zaczęłam rozglądać się nerwowo po Sali, w poszukiwaniu innego osobnika. Stał kilka metrów z tyłu, przyglądając mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a ja od razu poczułam, że z natychmiastowego pojednania nici.
-Witaj – powiedział dość sztywno i skinął głową.
-Cześć – odpowiedziałam równie szorstko. Co za debil, frajer, idiota i w ogóle!!! Co on sobie do cholery myśli, jeszcze mi sceny będzie teraz urządzał?! Ma mnie w tej chwili natychmiastowo przeprosić, a ja mu padnę w ramiona i będzie super!!! Tak miało być! A nie, ten kurna, primadonna fochy strzela! Ale nie to nie, ja się nie zamierzam narzucać. A może on jeszcze myśli, że to ja pierwsza powinnam go przeprosić? No chyba niedoczekanie! Tak mnie wnerwił swoją postawą (bo oczywiście ta cała sytuacja to jest ewidentnie jego wina!), że chcąc pokazać jak bardzo mnie to obeszło (w gruncie rzeczy marzyłam tylko o tym, żeby ta chora sytuacja wreszcie się skończyła) odeszłam kilka kroków dalej i zaczęłam przyglądać się menu.  Dwójka zakochanych chyba wreszcie zorientowała się, że coś jest nie tak, bo odkleili się od siebie, a Tom usiłował załagodzić sytuację
-Ej, no dobra, ale koniec tego, co?
-Tom… - Maja usiłowała się wtrącić
-Co, Tom? No hej, weźcie już wybaczcie sobie czy co tam macie zrobić i skończcie tą zabawę, co? – jego przemowa nie wywarła wpływu na nikim, staliśmy tak jak wcześniej – Zuza…? – zwrócił się
-Nie.
-Bill…? – tym razem z nadzieją w głosie zwrócił się do brata
-Nie. – to sobie pogadaliśmy. Staliśmy oboje w dwóch różnych końcach restauracji, z równie zaciętym wyrazem twarzy, a ja zapewne wyglądałam jak obrażone dziecko, czego efekt podkreślały skrzyżowane ręce.
-No ludzie, po ile wy macie lat do cholery? – chyba zaczynało go to wkurzać – Bill, naprawdę myślisz, że te kilka durnych zdjęć coś znaczyło?! A co ona miała niby robić jak cię nie ma, wzdychać do twojego zdjęcia w pokoju…?!
-Ale…
-Cisza! Zuzka! Facet się bije o ciebie, ryzykuje swoją reputację, na którą pracował przez tyle lat, a ty teraz…
-Co ty powiedziałeś?! – chyba się przesłyszałam – jak to bije się…
-O fuck – Majka też myślała, że niedosłyszała
-Nie no, nie mówmy… - chyba Bill chciał uniknąć tematu, ale ja musiałam to pociągnąć
-Jak to nie mówmy?! Jak to bił?! Macie mi to obaj w tej chwili wyjaśnić, bo jak nie…
-No… - Tom plątał się w zeznaniach, a Bill nic nie mówił – No także… Wracaliśmy z lotniska no i ten cały Marcel czy jak mu tam się napatoczył no i tak wyszło…
-Pobiłeś Martina?! – zaraz wyjdę z siebie i stanę obok – Czy ty czasem używasz mózgu do myślenia?! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! Ja nie wiem, dlaczego ten facet tak na ciebie działa?!
-To może ty mi odpowiesz?! – teraz się włączył do dyskusji – Jak byś z nim nie spędzała każdej wolnej chwili, to nie miałbym powodów…
-A teraz to niby masz?! Wiesz co? Mam dosyć! Masz czas do jutra, żeby wreszcie przyswoić sobie informację, że tamten facet jest dla mnie nikim!
-Ale jak to… - chyba przesadziłam. Przecież wiem, że ja tu nic nie chce kończyć!
-Normalnie! – nie mogłam się wycofać – A jak ty to sobie niby wyobrażasz, z awanturami o rozmowę z każdym chłopakiem! Radzę ci, przemyśl to! – i wyszłam. Tak po prostu, zostawiając wszystkich w osłupieniu. Ja tak nie chcę!!! Ma być tak jak przed jego wyjazdem do tego kretyńskiego Los Angeles i już!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz