Uploaded with ImageShack.us

niedziela, 9 grudnia 2012

70. Koncert numer dwa

To było niesamowite, to znaczy to jest w końcu Bill Kaulitz i wiedziałam że w końcu mnie przeprosi ale że zrobi to w tak niesamowity sposób… No jak ja się mogłam dłużej na niego gniewać? Jestem tak szczęśliwa, że wszystko wróciło do normy! zaparło mi dech w piersi i to dosłownie, ale oczywiście moja „ cudowna” przyjaciółka i jej pacanowaty chłopak musieli wszystko zniszczyć, niestety… no i tak oto siedzimy teraz w czwórkę w hotelu i nie możemy za bardzo się ruszyć bo romantyczne przeprosiny okazały się zgubne, gdyż w pewnym sensie potwierdziły krążące plotki z tabloidów
- to co robimy?- zapytał Tom wisząc głową w dół na MOIM łóżku
- nie wiem, raczej na przebierankę się nie nabiorą- westchnęła Maja przerzucając jednocześnie kanały w tv
- może by tak jakieś oświadczenie do prasy albo co?- powiedział Bill
- i myślisz, że ktoś będzie to brał na serio?- zakpił Tom- oni mają bajeczkę w którą wszyscy wierzą, trzeba by było pomyśleć co zrobić, żeby zjeść ciastko i mieć ciastko-dodał a ja wywróciłam oczami w przeciwieństwie do swojego brata ten Kaulitz lubił sobie podjeść
-co proponujesz?- zapytałam krzyżując ręce na piersi
-hmm zastanówmy się…
- Mam!!! – Bill nagle wydarł się na cały regulator, po kilku minutach ciszy, tak, że Tom o mało nie spadł z łóżka –sekretny koncert – powiedział dumny z siebie, nie zwracając uwagi na przeklinającego pod nosem brata,  a my spojrzeliśmy na niego jak na kosmitę
-co masz na myśli?- zapytałam
-fani nie wiedzą co się dzieje, myślą, że jesteśmy tacy źli bo znikamy, zdradzamy i zaniedbujemy dziewczyny tym czasem my pokażemy im że nic się nie dzieje i przy okazji zareklamujemy nową płytę bez pomocy menagera
- i niby jak chcesz to zrobić?- zapytała wyraźnie zainteresowana Maja
-proste. napiszemy na aplikacji, Twitterze i na czymkolwiek się da że planujemy kameralny koncert dla największych fanów tu w Austrii, wynajmie się plac albo lobby w hotelu i ściągniemy chłopaków zagramy kilka dawnych kawałków i kilka z nowej płyty- jestem pewien, że fani będą szczęśliwi i usatysfakcjonowani 
- to by w sumie nawet mogło się udać- powiedziałam z uznaniem w głosie- ale trzeba wszystko zorganizować a to w cale nie będzie proste-powiedziałam
- wszystkim się zaraz zajmiemy, w sumie i tak nie mamy nic lepszego do roboty – Maja wskazała na okno
-wchodzicie w to?- zapytał wyraźnie ucieszony Bill
- no jasne!- powiedziałyśmy jednocześnie- tylko powiedz co mamy robić- dodałam
- no dobra to tak: Maja ty się zajmiesz publikacją w necie. podam ci loginy i hasła i napiszesz na naszych kontach informację że za trzy dni odbędzie się koncert, Tom, ty zadzwoń do chłopaków  i zrób wszystko żeby najpóźniej jutro wieczorem zjawili się w Austrii. Zuza i ja pójdziemy pogadać z kierownikiem hotelu o ewentualnym wynajęciu nam jakiegoś miejsca na koncert. – I ta część planu podoba mi się najbardziej! -  sądzę, że jeżeli zaznaczymy, że będzie to w pewnym sensie reklama dla tego miejsca i zjadą się ludzie, którzy będą musieli w końcu gdzieś spać, to uda nam się dojść do porozumienia – powiedział po czym wyciągnął mnie z pokoju
- no dobra to co planujesz? - Zapytałam gdy czekaliśmy na windę
-będziemy improwizować i liczyć na nieodparty urok osobisty- powiedział a ja zachichotałam
- no chyba nie zaprzeczysz, że trudno jest mi się oprzeć- dodał niższym głosem i uniósł prawą brew. To był chwyt w stylu Toma, ale podobał mi się.
- w istocie- powiedziałam i zbliżyłam swoje usta do jego, oczywiście ten moment został przerwany przez głośne „bim” windy, która ogłosiła wszem i wobec swoje przybycie
Weszliśmy do środka i po chwili jazdy w ciszy ( no może nie do  końca  bo towarzyszyła nam irytująca muzyczka) dotarliśmy na dół
-pani pozwoli- Bill wystawił szarmancko ramię, które ja objęłam (może nie do końca, bo jednak wolałam trzymać mocno upierdliwe kule) i poszliśmy w stronę recepcji gdzie wskazano nam drogę do gabinetu dyrektora hotelu
-dzień dobry- przywitaliśmy się
- ah witam, witam- powiedział facet- pan Kaulitz jak mniemam- powiedział mierząc Billa od stóp do głów
- tak, to ja a to moja dziewczyna Zuzanna- wskazał na mnie a facet wystawił dłoń i się przedstawił
-bardzo mi miło, Henry Evans w jakiej sprawie zaszczycili mnie państwo swoją obecnością?- zapytał
- mamy prośbę mianowicie nasz zespół…
- Tokio Hotel?- zapytał od razu
- tak, mamy w planach zorganizowanie koncertu w tym mieście, za trzy dni
- nie bardzo rozumiem… - mężczyzna spojrzał na nas w osłupieniu
- to będzie taki kameralny koncert dla fanów i myśleliśmy, że może pan będzie znał jakieś miejsce do zorganizowania tej imprezy
- och, myślę, że hotel może być za mały a na dworze będzie trochę za zimno ale może w okolicznej szkole było by w sam raz, mają ogromną, nowo wybudowaną halę sportową
- było by idealnie, a czy zna pan kogoś z kim można by było się skontaktować by to załatwić?- zapytałam
- ja się ty zajmę ale mam jedną prośbę- powiedział patrząc na Billa- moja córka jest waszą wielką fanką, czy mogła by się z wami spotkać przed lub po koncercie?- zapytał na co Bill uśmiechnął i przytaknął, mężczyzna zaczął mu dziękować i zapewniać, że wszystko załatwi. Pożegnaliśmy się po czym wyszliśmy na korytarz
- a teraz co?- zapytałam patrząc na chłopaka
- a teraz- zrobił tajemniczą minę- zabieram cię na lodowy obiad- powiedział i pociągnął mnie w stronę restauracji
I gdzie podział się ten ułożony, czytający przewodniki chłopak, który z każdą pierdołą leciał do mamusi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz