Uploaded with ImageShack.us

sobota, 5 stycznia 2013

73. Przyjaciele

- Alien sucht Liebe, deine Liebe… - Byłem w tak dobrym nastroju, że aż na chwilę powróciłem do starego nawyku podśpiewywania w samochodzie. No bo przecież wszystko szło zgodnie z planem! Moja ukochana przestała się nie mnie gniewać, do tego spędziliśmy całą noc z moim pokoju jedząc nieprzeliczone ilości lodów i generalnie cały czas byliśmy zajęci bardzo kulturalną rozmową. Czuję, że także pod względem intelektualnym znalazłem idealną partnerkę dla siebie. Zawsze do tej pory, jak spodobała mi się jakaś dziewczyna i kiedy tylko ja zaczynałem mówić jej różne ciekawostki, albo opowiadać o mamie, nie wiem dlaczego od razu znajdowała milion rzeczy, które musi zrobić natychmiast i na tym nasza znajomość się kończyła. A przecież w związku dwojga ludzi bardzo ważne jest, aby poza wiadomym uczuciem, można było czasem po prostu porozmawiać, dowiedzieć się czegoś… Bo ja generalnie bardzo dużo czytam (już to mówiłem?) i chętnie dzielę się zgromadzonymi informacjami. Tak z drugiej strony, to mam nadzieję, że mój brat nie zrobił niczego głupiego. Znam go dość długo, i chociaż tyle razy mówiłem mamie, że powinna z nim przeprowadzić poważną rozmowę na temat tego, jak traktuje dziewczyny, on dalej robi swoje. A biorąc po uwagę fakt, że całą noc spędzili w pokoju dziewczyn… Mam przeczucie, że bynajmniej nie czytali tam książek.
Powinienem się trochę pospieszyć. Samolot chłopaków ląduje za jakieś 15 minut, a z doświadczenia wiem, że to oznacza, iż za pół godziny będę miał możliwość, aby ich przywitać. a z tego, co mówi mój (a właściwie Zuzy) przewodnik, to do lotniska został mi jeszcze kawałek. Dlaczego nie mam tu swojego Audi?! Tom wypożyczył jakieś średniej klasy auto, żeby nie rzucać się za bardzo w oczy (z drugiej strony jest to dobrze przemyślana strategia – więcej osób spogląda na luksusowe Ferrari, niż przeciętnego Forda) . I jeszcze te ograniczenie prędkości… Z jednej strony to zrozumiałe, przecież bezpieczeństwo jest najważniejsze! Ale z drugiej, przyzwyczajony do niemieckich autostrad, jakoś nie mogłem zmusić się do tego, by trzymać się przepisowych 50 km/h. tak rozmyślając stwierdziłem, że zadzwonię do Zuzy. Odebrała po pierwszych sygnałach
-Halo? – zdecydowanie inny ton niż podczas wczorajszej rozmowy telefonicznej. to dobrze
-Hej kochanie. Co słychać? – powiedziałem jak gdyby nigdy nic, jednocześnie bardzo gwałtownie hamując, chcąc przepuścić stojącą na poboczu staruszkę
- A OK, właśnie skończyłam ogarniać trochę wasz pokój. jak można dopuścić do takiego stanu?
- Jesteś aniołem. A poza tym, to nie ja, tylko Tom – przecież nie może uważać, że jestem bałaganiarzem! Bardzo dbam o porządek, ale mając brata, który rzuca rzeczy gdzie popadnie, jest to dość trudne zadanie.
- Odebrałeś już chłopaków?
-Jeszcze nie, właśnie podjeżdżam na lotnisko.
-wiesz, trochę się stresuję przed tym spotkaniem z nimi… W końcu to wasi najlepsi przyjaciele… - powiedziała niepewnie
-I właśnie dlatego jestem pewny, że świetnie się dogadacie. Nie martw się – w sumie mam taką nadzieję. Przecież, gdybym musiał wybierać między przyjaciółmi i zespołem a dziewczyną… Nie, niemożliwe.
-Obyś miał rację. To, leć, bo się spóźnisz. Wracaj szybko.
-Do zobaczenia – i podczas niezwykle poprawiającej humor pogawędki dojechałem na lotnisko, i, choć graniczyło to z cudem, znalazłem wolne miejsce parkingowe. Jednak zanim wysiadłem z samochodu, przypomniałem sobie słowa mamy, że ludzie o naszej pozycji muszą niezwykłą wagę przywiązywać do zachowywania prywatności. Kiedyś nie bardzo się tym przejmowałem, jednak w naszej obecnej sytuacji doszedłem do wniosku, że nie tłum fanów pod lotniskiem jest ostatnią rzeczą, na jaką w tej chwili mam ochotę. Tak więc posłusznie ubrałem czapkę, okulary przeciwsłoneczne i moją ulubioną chustkę Versace. Mogę iść. Lotnisko w Austrii na szczęście nie jest zbyt duże, a dodając do tego fakt, że w przewodniku dokładnie opisali najkrótszą drogę na terminal przylotów, już po chwili stałem pod zamkniętymi drzwiami czekając na chłopaków. Wiem, że to Tom powinien tu być w tej chwili, bo to on zdeklarował się do załatwienia tej części planu, ale po dłuższej chwili namysłu doszedłem do daleko idących wniosków, a mianowicie, że Tom nie będzie zachwycony jak o ósmej rano wpadnę do pokoju i bez ceregieli wsadzę go do samochodu. Dlatego też ja tu jestem. Co by honor brata uratować. Stałem sobie spokojnie, aż nagle….
-a widzisz, mówiłem ci, że któryś jednak się po nas pofatyguje? – tylko Georg mógł wypowiedzieć to zdanie. Odwróciłem się i rzeczywiście, zobaczyłem pozostałych dwóch członków naszego zespołu zmierzających w moją stronę
-No biorąc pod uwagę fakt PODOBNO poznania jakichś niesamowitych dziewczyn, to rzeczywiście trochę dziwne… - Gustav nie pozostawał mu dłużny.
-Też się cieszę, że was widzę – w sumie to naprawdę fajnie, że przyjechali
-No, reakcja prawidłowa. Cześć stary
-A gdzie ta niesamowita, cudowna, sexy piękność? – basista wyglądał na rozczarowanego, widząc na lotnisku tylko mnie
-Spokojnie, wszystko w swoim czasie.
-To znaczy?
-Poznacie się w hotelu
-Czekam z niecierpliwością… - powiedział to takim tonem, że miałem ochotę walnąć go prosto w twarz.
-Jeden głupi wybryk… - wycedziłem przez zęby
-Luz, Kaulitz. Nie znasz mnie? – uśmiechnął się cwaniacko i całą trójką poszliśmy do samochodu. W drodze przez lotnisko ucięliśmy sobie kurtuazyjną pogawędkę, a kiedy tylko doszliśmy na parking i otworzyłem auto…
-No chyba sobie jaja robisz! – Gustav krzyknął z niedowierzaniem
-co ci się znowu nie podoba?
-Naprawdę jeździsz tym rzęchem? – no tego już za wiele! Nie dość, że jeden robi sobie jakieś idiotyczne żarty na temat mojej dziewczyny, to drugie teraz zamierza krytykować wszystko naokoło! a mówią, że to nam sława uderzyła do głowy! zawsze powtarzam, że tabloidy kłamią.
-To co, jedziesz tramwajem? – odpowiedziałem z przekąsem, na co ujrzałem środkowy palec basisty skierowany w moją stronę. Po chwili jednak obaj załadowali swoje rzeczy do środka i ruszyliśmy. Pierwsze pięć minut jazdy odbyło się bez najmniejszych komplikacji, lecz następnie to co nas czekało, to jeden wielki, ogromny gigantyczny korek. Czy naprawdę nic nie można na to poradzić! Odkąd sięgam pamięcią ludzkość boryka się z problemami zbyt dużego ruchu ulicznego. i serio nic się nie da zrobić? Co za społeczeństwo, wszystko im trzeba tak czarno na białym… gdyby to ode mnie zależało…
-No ku*** naprawdę tak ciężko jest wybudować tutaj autostradę?!
-Geo, przypominam ci, że Niemcy są jedynym krajem, w którym już w 1933 roku zaczęła powstawać pierwsza…
-Tom miał rację, że ty się serio tych przewodników na pamięć uczysz… - czyżby to oznaczało, że Tom ucina sobie miłe pogawędki z Georgem, których tematem jestem ja? Bosko.
-Chcecie paluszka? – wypalił Gustaw z pełnymi ustami, podając nam z tylnego siedzenia na wpół pustą paczkę solonych paluszków. Obaj spojrzeliśmy  na niego z politowaniem…
-Nie, dzięki, na zdrowie – odparł zrezygnowany Georg. Jak mi tego brakowało…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz