-Czy państwo zdecydowali się już może na jakieś napoje…? – stwierdziłem, że wypadałoby najpierw zapytać się dziewczyn, co wybrały, jednak ten dureń jak zwykle musiał wejść mi w paradę
-Dziewczyny…? – zadał to samo pytanie, które miałem zadać ja! A tak swoją drogą, to jak on usiłuje się uśmiechać, wygląda na jeszcze większego kretyna niż jakim jest w rzeczywistości. Nie miałem pojęcia, że nawet ładnego uśmiechu powinno się uczyć. Bo, oczywiście, u mnie, jest to wrodzone piękno.
-Ja poproszę… Mohito – odpowiedziała Maja po chwili namysłu
-Mała, jesteś pewna? – zapytałem z wahaniem. Przecież to jest okropne! – Te jakieś dziwne, zielone liście pływające w …
-Tomi, jestem pewna. – odpowiedziała z uśmiechem. Jej piękny uśmiech też jest naturalny.
-Zuza? – Bill usiłował chyba przypomnieć o swojej obecności
-Dla mnie to samo – odpowiedziała dziewczyna. czy one muszą zawsze mieć takie samo zdanie? To jest co najmniej dziwne… Tak samo jak picie tego paskudztwa.
-No dobrze… - odpowiedział kelner, gorączkowo zapisując tą jakże długą i skomplikowaną nazwę w swoim notesie – A dla panów?
-Piwo
-Piwo
-Piwo
-Duże piwo – przecież nie mogłem pozostawić żadnych wątpliwości. Jako rodowitemu Niemcowi wręcz nie wypadałoby zadowolić się jakąś tam małą szklaneczką. I tak. My też byliśmy dość jednomyślni (przynajmniej w kwestii napojów). Facet chyba nie wpadł na to, żeby napisać nazwę raz, gdyż kątem oka zauważyłem napisany na kartce cztery razy ten sam wyraz. No cóż… Ludzie o mniejszym ilorazie inteligencji nie są w sumie taką rzadkością (chociażby jeden z nich siedzi dwa miejsca na lewo ode mnie). Kiedy wreszcie zanotował to, co musiał…
- Dobrze, czy kolejną część zamówienia są państwo gotowi złożyć już teraz?
-Poprosimy o jeszcze chwilę – odpowiedział Gustav
-Dobrze. – powiedział i sobie poszedł. Nie wyglądał na entuzjastycznie nastawionego do swojej roboty. W sumie ja należę do ludzi, którzy wyjątkowo lubią swoją pracę. Czy ma z tym coś wspólnego masowe uwielbienie mojej osoby? Bardzo możliwe. Dobra, zacząłem wreszcie przeglądać główną kartę dań. Naturalnie, jak zwykle problem z daniami wegetariańskimi. Czy oni do cholery nie rozumieją tego, że coraz więcej ludzi na świecie to wegetarianie? Przecież jak tak dalej pójdzie, to taka przykładowo restauracja zbankrutuje. Po kilku minutach dokopałem się do jakichś ryb. Ohyda. Nie, mowy nie ma. Poza moją matką, która żyje w przekonaniu, że zdrowe jedzenie to coś, co uwielbiam, wszyscy wiedzą, że w życiu takiego paskudztwa nie wezmę do ust. jak by to wyglądało, gdyby obiekt westchnień milionów nagle tak po prostu zaczął sobie jeść rybkę? Po moim trupie. Kelner wrócił.
-Czy już mogę przyjąć zamówienie?
-Tak. dla mnie… - Gustav wypalił jak karabin maszynowy
-Ej, chłopcze, trochę kultury – Georg wtrącił się przyjacielowi w zdanie – chyba starsi mają pierwszeństwo, prawda? Tak więc ja…
-Czy wy naprawdę w towarzystwie dziewczyn nie możecie chociaż odrobinę… - A Bill jak zwykle uczy kultury wszystkich naokoło. No ja zwariuję z tymi ludźmi!
-Ej, chłopaki… - Zuza też usiłowała trochę uspokoić sytuację
-Zamknąć się, już! – Przejąłem inicjatywę, a po chwili usłyszałem wymowne chrząknięcie kelnera. facet cały czas stał nad nami i najwyraźniej nie miał najmniejszej ochoty na żarty i zajmowanie jego cennego czasu. W dłoni kurczowo ściskał ten swój ołówek, a jego wyraz twarzy wskazywał na to, iż wyraźnie się niecierpliwił. – Już, zamawiamy. Maja? Zuza? – kiedy dziewczyny złożyły już swoje zamówienia, przyszła kolej na nas. – No dobrze, to ja w takim razie poproszę…
-A teraz dlaczego niby ty masz zamawiać pierwszy? – wyskoczył Georg
-Właśnie, przypominam, że zanim nam nie przerwałeś, drąc się jak jakiś idiota, to ja pierwszy zacząłem zamawiać… - Gustav też walczył o swoje
-Bardzo przepraszam, ale nie zapominajmy, kto z naszej czwórki zawsze przestrzega zasad kultury… - i mój brat postanowił wziąć udział w dyskusji
- Teraz moja kolej, na przykład dlatego, że jestem najprzystojniejszy, najmądrzejszy… - Majka szurnęła mnie wymownie w bok, a kątem oka dostrzegłem jej rozbawione spojrzenie, z którego od razu wyczytałem, że popiera moje racje - … najbardziej kulturalny, najbardziej uwielbiany, najbardziej utalentowany…
-Gówno prawda. Podtrzymuję, że to najstarszy…
-A właściwie to dlaczego? – przerwał Georgowi Bill – właściwie to biorąc fakt, że jestem z naszej czwórki stosunkowo najmłodszy, powinniście…
-Chyba śnisz. Oświadczam, że z całego naszego zespołu to ja mam najcięższą robotę i to mi się należy… - i tak bez końca. kiedy akurat nie brałem udziału w dyskusji, zerknąłem na dziewczyny, które postanowiły po prostu się nam przyglądać. Spojrzenia moje i Majki na chwilę się skrzyżowały, więc wtedy mocniej ścisnąłem jej rękę, żeby wiedziała, że mimo obecności chłopaków, nic się nie zmieniło. Kidy zerknąłem na Zuzkę, zauważyłem, że zrezygnowana, choć lekko rozbawiona wywróciła wymownie oczami i sięgnęła po piwo Billa.
-Przede wszystkim przypominam, że w ogóle to ja wpadłem na pomysł restauracji…
-CISZA MA BYĆ!!! – kelner stracił cierpliwość. jak na komendę wszyscy zamilkliśmy i spojrzeliśmy na faceta, na którego twarzy malowała się już prawdziwa furia. – TO JEST RENOMOWANA RESTAURACJA, A NIE JAKIŚ PODRZĘDNY BAZAR!!! WYNOCHA MI STĄD!!!
-Słucham? – Maja nie mogła uwierzyć w to, co usłyszeliśmy
-CHYBA WYRAŹNIE MÓWIĘ!!! ZA TRZY SEKUNDY WAS TU NIE WIDZĘ!!! POSZLI WON!!! - po tych słowach, chcąc nie chcąc, musieliśmy się zebrać i opuścić restaurację. Tego jeszcze nie było. gdyby ten nędzny kelnerzyna tylko wiedział kim ja jestem…! ale coś mi mówiło, że nie powinienem tego ujawniać. Wstaliśmy więc bardzo niechętnie, chłopaki przeklinali pod nosem, Bill pomógł zebrać się Zuzce i odprowadzeni wściekłym wzrokiem przez kelnera wyszliśmy do hallu. Stanęliśmy i zapadła taka niezręczna cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz