-Czego chcesz, ofiaro? - odkrzyknęła moja przyjaciółka zza drzwi łazienki
-Zaraz musimy wychodzić, żeby zdążyć przed tym kretyńskim koncertem, a ja nie mam pojęcia w co się ubrać!!!
-Tylko tyle? - wyjrzała zza drzwi, z jednym umalowanym okiem – Myślałam, że co najmniej znowu się pokłóciliście...
-Czy ty możesz się uspokoić! Naprawdę mam problem....
-Czy przypominasz sobie, żebym ja spędziła godzinę nad rozwalonymi ciuchami i robiła histerię...
-Ale ty chyba jednak nie masz tego cholernego gipsu na nodze! - zawołałam z totalną rezygnacją. Jak ten człowiek nic nie rozumie...
-Daj mi trzy minuty, zaraz coś wymyślimy, ok? -chyba nie miała ochoty na kłótnie, to dobrze
-Czy naprawdę masz w tej chwili coś ważniejszego do roboty...?
-Jakbyś nie zauważyła, mój makijaż jest w tej chwili połowiczny, więc jeśli przestaniesz histeryzować na trzy minuty, dokończę go i zaraz coś wymyślimy, może być?
-No niech ci będzie. Masz trzy minuty! - i Majka znów zniknęła w łazience. Po raz setny przerzucałam całą stertę ciuchów, nie mogąc się na nic zdecydować. Na szafce nocnej leżały zaproszenia na koncert i przepustki za kulisy. Bez nich mogłybyśmy mieć spory problem z dostaniem się do własnych chłopaków. Jak to możliwe, że już jutro się rozstajemy? Lecimy w dwie kompletnie różne strony. Pomiędzy Polską a Los Angeles jest tak duża odległość... Nawet nie wiem, kiedy znowu się zobaczymy. Nie zapominajmy, że zwykłych studentek nie stać tak sobie po prostu na bilet do Stanów...Nie wspominając o tak naprawdę dobie podróży, zmianie czasu... Mało ciekawa perspektywa. Ale w sumie coś, co interesowało mnie w tej chwili bardziej, to fakt, że kompletnie nie mam w czym pokazać się na koncercie. W przeciwieństwie do tego, co mówi Majka, to jest wielki problem! Na szczęście właśnie zakończyła proces robienia się na bóstwo i wreszcie postanowiła mi pomóc
-No pokaż co my tam mamy... Nie... Nie... Nie... - w naszym pokoju ciuchy walały się dosłownie wszędzie. Maja nie spodziewała się, że tak trudno będzie dobrać coś pasującego do gipsu, a z jej twarzy odczytywałam coraz większe zniecierpliwienie. Aż nagle...
-Mam! No genialne! - i wcisnęła mi w ręce śliczną kwiecistą spódnicę. Spojrzałam na nią z politowaniem
-Y... Nie chcę ci psuć koncepcji, ale przypominam, że gips i spódnica...
-Ale właściwie to dlaczego nie? - wtrąciła się – No zobacz, do tego założysz te cudne wiązane, płaskie buty, marynarka, płaszcz i nie widzę żadnej sprzeczności z gipsem – wypaliła, dumna z siebie
-No nie wiem...
-Nie gadaj, tylko zakładaj to – tak więc chcąc nie chcąc musiałam założyć rzeczy wybrane przez przyjaciółkę. Efekt ogólny nie był taki zły. Było całkiem fajnie. Jako, że już musiałyśmy wychodzić, szybko o garnęłam włosy, makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Zebrałyśmy się i wyszłyśmy z pokoju. Obie zgodnie uznałyśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie wzięcie taksówki. Dzięki temu już po piętnastu minutach stałyśmy przed tamtą szkołą, pod którą już zgromadziło się sporo fanów (głównie fanek).Wyrobiłyśmy się idealnie, więc pomyślałam, że mamy akurat czas, by zobaczyć się z chłopakami jeszcze przed koncertem. Weszłyśmy do szkoły, przeszłyśmy przez korytarz, a kiedy podeszłyśmy do schodów...
-Zaraz, zaraz, a dokąd to?! - wydarł się jakiś wielki łysy koleś w mundurze ochroniarza
-My chciałyśmy zobaczyć się z zespołem... - powiedział Majka
-Chyba jak każdy. I co wy myślicie, że polecę na piękne oczy? Przepustka, albo nie ma kulis!
-Ale my mamy przepustkę...! - powiedziałam olśniona i zaczęłam przegrzebywać moją przepastną torbę. Znalazłam w niej wszystko, poza przepustką. I w tej właśnie chwili dotarło do mnie, że przepustka cały czas leży sobie na nocnym stoliku...Że tak naprawdę żadna z nas jej nie zapakowała.
-Coś nie widzę przepusteczki... - strażnik zaśmiał się drwiąco, a my spróbowałyśmy dodzwonić się do chłopaków, niestety bezskutecznie.
-No i po co im są te cholerne Iphone'y?! - wkurzała się Majka. No fakt, miałyśmy spory problem. Postanowiłam porozmawiać z ochroniarzem
-Proszę pana... Niech pan nam uwierzy, znamy dobrze bliźniaków...
-Taak... A ja tańczę wieczorami w balecie. - gość wyraźnie drwił, co nie uszło mojej uwadze
-Y... Przepraszam?
-Byle idiotka może sobie tu przyjść i powiedzieć... - przegiął
-Słuchaj mnie, koleś – wycedziłam, wbijając mu palec wskazujący w klatkę – Idiotą, to może ty jesteś...!
-Co to to nie, żeby byle smarkula mnie obrażała...! - robiło się coraz ostrzej
-Ja ci dam smarkulę!!! Ty chamie jeden...! Kogo oni w ogóle tutaj zatrudniają?!
-Zuzka, opanuj się – Majka jak zwykle usiłowała doprowadzić mnie do względnego porządku
-JA mam się opanować?! A ten tutaj...
-Słuchaj laska, albo wreszcie będziesz grzeczna, albo...!
-Albo co?! Zaczniesz się bić z dziewczyną?! No dalej, pokaż na co cię stać!
-Naprawdę tego nie chcesz...!
-GUSTAV!!! - Majka wydarła się na całe gardło. Natychmiast odwróciłam się i zobaczyłam naszego perkusistę zmierzającego gdzieś szybkim krokiem, nieprzejmującego się kompletnie, co dzieje się wokół niego. - GUSTAV!!! - Maja ponowiła próbę, jednak znów bezskutecznie. Czy ten człowiek całkiem ogłuchł od tej perkusji?!
-Chyba was ignoruje... - z wrednym uśmiechem zauważył ochroniarz. Nie miałam ochoty kontynuować kłótni. Teraz musiałam jakoś zwrócić na nas uwagę przyjaciela mojego chłopaka. I jedyne co mi przyszło do glowy...
-PIZZA!!! - wydarłam się, na co perkusista od razu się odwrócił. Spostrzegł nas i zaczął iść w naszym kierunku. Posłałam triumfalne spojrzenie ochroniarzowi i podeszłam z Mają do Gustava
-Ty weź się orientuj co się dookoła ciebie dzieje, co?
-Przepraszam was, ale takie zamieszanie...
-Co się znowu stało?
-Bill roztrzaskał jedyną gitarę Toma, Tom histeryzuje, Bill histeryzuje...
-No pięknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz