Uploaded with ImageShack.us

piątek, 13 lipca 2012

14. Szok


Majka ma czasem dobre pomysły. Niewiarygodne. Naprawdę, genialnie załatwiła sprawę z tym karnetem. Dzięki niej tyle zaoszczędziłyśmy, a tamte dwie dziewczyny mają darmową wyżerkę. Ja załatwiłam hotel, ona karnety. Te wakacje właśnie zaczynają się genialnie! Kurczę, jak zwykle nie mam w kurtce tej sprytnej kieszonki na karnet, ani tej gumki przypinanej do ekspresu, więc jak zawsze, przy każdym zjeździ będę musiała wyciągać kartę z kieszeni… Cholernie niewygodne, ale jakoś dam radę. Dobrze, że naładowałam swoją mp4 i zgrałam sobie cały najnowszy album Tokio Hotel, przynajmniej nie będę się nudzić na wyciągu. Oczywiście znam już praktycznie teksty wszystkich nowych piosenek, ale one zdecydowanie należą do rodzaju tych, które nigdy się nie nudzą. A gdzie jest ten człowiek?
-Majka? – zawołałam zdezorientowana
-No idę, idę! – no tak, zapomniałam, że uparła się na to, żeby jeździć dzisiaj na snowboardzie… Jakby nie mogła, jak normalny człowiek, pojeździć sobie na nartach?! A potem będę ją zbierać w kawałkach ze stoku i tylko będę słyszała, że to moja wina, bo jej nie poradziłam, że powinna wziąć narty! Co to to nie! Już ją zresztą uprzedziłam, że ma sobie radzić sama. Przecież to dziecko musi się kiedyś usamodzielnić! Pamiętam jeszcze z czasów liceum, jak musiałam do niej dzwonić z każda pierdołą, bo inaczej ona po prostu zapominała…
-Czy ty uważasz, że ja zamierzam cały czas czekać, aż ty łaskawie zapniesz albo odepniesz tą durną deskę?
-Ale ja cię o nic nie proszę! Jedź sobie, szerokiej drogi! – najgorsze w tym jest to, że my się chyba nie umiemy pokłócić tak na poważnie… Podczas całej naszej znajomości, przeżyłyśmy, tak na serio, jakieś dwie, może trzy kłótnie…
-No chodź już, ofiaro – rzuciłam z uśmiechem i po chwili obie udałyśmy się do bramek. Przeszłyśmy przez nie i znalazłyśmy się na tej ruchomej taśmie, razem w jakimiś dwoma chłopakami, którzy mieli całe twarze szczelnie pozasłaniane arafatkami, kaskami i goglami. Nagle usłyszałam krzyk ,,Co ty wyprawiasz, ćwoku?!” i odwróciłam się, żeby zobaczyć, o co chodzi. Okazało się, że jeden z nich zgubił swój kijek, a drugi strasznie ubolewa nad jego głupotą. Widocznie musieli się dobrze znać. Ale z drugiej strony, jak można zgubić kijek na tej taśmie? Jej, ten facet naprawdę musi być lekko przygłupi… W tym momencie kanapa podjechała do nas i po chwili wszyscy jechaliśmy w górę. Jeden z chłopaków zatrzasnął barierki bezpieczeństwa, a ja zaczęłam rozmawiać z Mają
-Ej, ci dwaj to chyba po niemiecku mówią… - zaczęłam cichym szeptem
-No skoro tak, to chyba nie musisz tak szeptać. Nie sądzę, żeby cokolwiek w takim razie zrozumieli… - uśmiechnęła się chytrze. Zawsze lubiłyśmy robić sobie jaja, jak ktoś nie rozumiał naszego języka. Najgorsze są jednak sytuacje, kiedy okazuje się, że te osoby jednak mówią po polsku… Nam się to chyba jednak jeszcze nigdy nie zdarzyło. – Ej jak myślisz, jak długo ten wyciąg będzie jechał? – zapytała mnie przyjaciółka
-Cóż, wydaje mi się… - zaczęłam, jednak nie zdążyłam dokończyć zdania, gdyż w tym momencie wyciągiem gwałtownie szarpnęło i nagle zatrzymaliśmy się. Serio, poczułam się strasznie… Przez chwilę naprawdę zaczęłam się bać. Jednak moją uwagę odwróciły jakieś donośne krzyki. Tamci dwaj strasznie zawzięcie się kłócili. Jeden wydawał się strasznie wściekły, drugi zaś bardziej wystraszony. Kiedy zorientowali się, że patrzymy na nich, jeden z nich (ten jakby odważniejszy) odwrócił się do nas i zagadał:
-Ekhm… Dziewczyny, bardzo was przepraszam za zachowanie mojego brata i w ogóle za ta kłótnię… - widać, że było mu głupio. Aż się zdziwiłam. Widać było, że gościowi zależy na dobrej opinii i że w ogóle jest dobrze wychowany… Że tez tacy faceci jeszcze istnieją!
-Spoko, nic się nie stało, serio – odpowiedziałam mu, również z uśmiechem. Fajnie jest poznawać nowych ludzi. A przez te kilka minut jazdy wyciągiem (teraz to nie wiadomo, na ile to się przeciągnie. Nic nie zapowiadało tego, żebyśmy mieli ruszyć…) faktycznie można by sobie chwilę pogadać
-Proszę cię, przepraszasz nas za kłótnię z bratem? Przecież to norma. Nienormalne to by było, jakbyście się nie kłócili – dodała Majka. Normalnie nie zachowujemy się aż tak otwarcie w stosunku do nieznajomych. To było aż dziwne, ale oni wydawali się całkiem fajni… Jednak zaraz odezwał się ten drugi, do tej pory milczący:
-Ekhm…! Przepraszam, my cały czas stoimy! – jej, on się chyba naprawdę boi. Co? Czy on naprawdę zgubił też drugi kijek…?! Wydaje się być… cóż… lekko nierozgarnięty… Za chwilę jednak ten drugi przejął panowanie nad sytuacją:
-Skoro tak mamy tu stać nie wiadomo ile, to chyba wypadałoby się jakoś poznać, co?Jestem Tom, a to mój młodszy brat Bill. - … Nagle zapadła taka niezręczna cisza. Patrzyłyśmy się na nich jak na debili, gigantycznymi oczami, aż w końcu dotarła do nas prawda. Jechałyśmy wyciągiem z bliźniakami Kaulitz!!!
-Łiii!!! – wyrwał mi się niekontrolowany pisk. Nie no, nie wierzę! Ale jak…?! CO?! Nie, to jest niemożliwe!!! Bill… Tom… Kaulitz… z nami… na wyciągu!!! Ale jak to?! Ale wszystko się zgadza: dwóch bardzo zżytych ze sobą facetów: jeden ciapowaty, drugi pewny siebie i odważy… Ale to jest niemożliwe!!! Tylko spokojnie… spokojnie!!! Raz, dwa, trzy… Wdech, wydech. Wdech, wydech… No nie, ale nie wierzę!!! Nie no, kompletnie spanikowałam. Siedziałam tak i piszczałam przez jakiś czas (Bill zatkał sobie uszy – co za kompromitacja!), a Maja po prostu wpatrywała się w bliźniaków. Ale, jeśli to naprawdę oni…, jak ja, do cholery wyglądam?! I co oni sobie o mnie musieli pomyśleć?! Kurna, spotkałam braci Kaulitz!!! I zrobiłam z siebie debila!!! Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać… Zawsze tak marzyłam, żeby poznać Billa! A teraz co?! Siedzimy na jednym wyciągu, jest zimno, jestem cała czerwona, jest mi zimno, piszczę jak nienormalna… Gorzej być nie mogło… Ale to są Bill i Tom Kaulitz!!! We własnej osobie!!! Siedzę koło nich!!! Mam nadzieję, że Maja ma jakiś długopis i kartkę… Musze zdobyć autografy!!! Trwałybyśmy tak dalej bez ruchu, ale tom się odezwał:
-Ej, dziewczyny, spokojnie…
-Oż cholera… Jej, przepraszam, ale tak… tak… - Maja próbowała jakoś ratować naszą reputację – rozumiecie, jakie zaskoczenie! Y… No więc… A tak, tak! No więc y… O czym to…
- Ja jestem Tom, a to mój brat Bill – powtórzył. Wydawał się być wprawdzie trochę znudzony, kolejną histeryczną reakcją na ich widok, ale może jeszcze nie wszystko było stracone… Muszę wziąć się w garść!
-A no tak! Jestem Zuza, a to moja przyjaciółka Majka – wreszcie się odezwałam. Trochę doprowadziłam się do porządku, jednak cały czas wgapiałam się w mojego ukochanego wokalistę. Nie wierzę… On siedzi tuż koło mnie…
-No, to skoro już się znamy, chyba teraz możemy wspólnie czekać na cud… - Tom starał się rozładować napiętą atmosferę
-Jaki cud?! – Bill chyba znów zaczynał panikę. Jej… Jaki on jest słodki!
-No tak, razem zawsze lepiej – uśmiechnęłam się. Jeżeli to naprawdę byli moi ukochani bliźniacy, oficjalnie uznaję ten dzień za najlepszy w moim życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz