Uploaded with ImageShack.us

piątek, 13 lipca 2012

13. Zginiemy!


No, nareszcie przeszedłem przez tą koszmarną bramkę! Jaki to jest pech, że zawsze wszystko musi psuć się właśnie mi. Jakbym nie mógł normalnie przejść, bo z karnetem było coś nie tak. Na szczęście mój kochany, starszy brat zdołał zapanować nad sytuacją i teraz zmierzamy w kierunku tej ruchomej taśmy. W ogóle nie pomyślałem wcześniej, że będziemy jechać wyciągiem! Byłem pewny, że będziemy sobie podchodzić pod górę, tak dla zdrowia. Mama zawsze powtarzała, że każda forma aktywności jest dobra. A ja muszę być w formie na trasy. Przed tournée koniecznie muszę tu przyjechać z mamą – wiem, że ona ze mną pospaceruje. No, teraz wchodzimy na taśmę, już bezpośrednio przed wsiadaniem na te dziwne kanapy. One mają jakieś takie dziwne drążki na górze… Do czego to może służyć? Zapytam.
-Tom?
-Hę…? – Tom odezwał się do mnie dość niechętnie, a po chwili krzyknął – Co ty wyprawiasz ćwoku?! – nie wiedziałem w pierwszym momencie, o co mu chodzi, lecz zaraz zorientowałem się, że jeden z moich nowiutkich kijków wyśliznął mi się z ręki i został na taśmie! Nic jednak nie zdążyłem zrobić, bo poczułem, jak coś ciężkiego podcina mnie od tyłu i już po chwili siedziałem na wielkiej, zimnej i niewygodnej kanapie. Jak oni w ogóle mogą tak traktować turystów? Żadnych podgrzewanych siedzeń… Nic do poczytania… Ale to teraz nie jest ważne! Spojrzałem za siebie – mój piękny kijek zsunął się kompletnie z taśmy i teraz leżał sobie w śniegu…
-I co ty zrobiłeś?! Przecież ty się, ofermo, zabijesz bez tego kija! Jeśli myślisz, że będę jechał koło ciebie i cię ubezpieczał, to z tego miejsca informuję cię, że grubo się mylisz…! – Tomowi znów coś się nie podobało. Muszę wreszcie zorientować się, co mu tak naprawdę jest. Skoro koncepcja z ciążą odpadła… Może dzisiaj usiądę w naszej gigantycznej bibliotece i odkryję jakąś ciekawą lekturę, która odpowie na moje pytanie. Albo po prostu Tom tak bardzo martwi się o mnie… Kochany brat. Teraz ściągnął te  dziwne barierki na dół, tak, żebyśmy nie mogli wypaść. Oj tak… Kochany starszy brat. Zacząłem rozglądać się na wszystkie strony. Jechaliśmy na czteroosobowej kanapie, z jakimiś dwiema dziewczynami. Musiały się znać, bo cały czas rozmawiały ze sobą, w jakimś zupełnie dziwnym, nieznanym języku. Jedna z nich, z tego co zaobserwowałem, jeździła na nartach, a druga na snowboardzie. Tak sobie myślę, że przyjemnie byłoby czasem kogoś poznać, tak normalnie, poza trasą. Teraz, nawet jeżeli te dziewczyny wiedzą kim jesteśmy, nie ma szans, żeby nas rozpoznały – Tom kazał nam się tak zamaskować, że on ma poł twarzy zasłonięte czarno – zieloną arafatką, ja natomiast mam wielkie gogle i kask. Nie lubię w nim jeździć, ale mama mówiła, że to dla bezpieczeństwa. Siedziałbym sobie tak dalej i rozmyślał, np. o przyrodzie, która jest tu wyjątkowo urodziwa (np. okazałe gatunki pinus sylvestris), aż nagle z zamyślenia kolejny raz wyrwał mnie krzyk Toma:
-Uważaj, durniu! – i tylko kątem oka zdołałem zobaczyć mój spadający, drugi kijek… No pięknie! To miał rację – ja sobie przecież nie poradzę! Co ja mogę zrobić?! – I co znowu narobiłeś, kretynie?!
-Tom, przepraszam, dlaczego się na mnie wyżywasz?
-Dosyć! Mam dość twojego guzdralstwa, ciągłych pytań, rozmów z mamusią… - chyba był dość zdenerwowany
-Nie lubisz rozmów z mamusią…?
-Cisza! Ja mówię! Powiedz mi, czy komukolwiek  innemu dostanie się na wyciąg zajmuje 20 minut, bez kolejki?! Nie odpowiadaj bałwanie! – wrzasnął, kiedy zobaczył, że już chciałem coś powiedzieć – Jak dorosły facet może być tak dziecinny i nieporadny?!
-No przepraszam, mama mówi, że każdy ma w sobie coś z dziecka… - Nie zdążyłem do końca wypowiedzieć zdania, bo nagle nasz wyciąg zatrzymał się bardzo gwałtownie, tak, że cała kanapa zaczęła się bardzo niebezpiecznie trząść… - AAA!!! Co się dzieje?! Tom zginiemy tu, zginiemy! Mówiłem, że spacer jest lepszy!!! Ja nie chcę umierać!!! Jestem za młody!!!
-Zamknij się palancie! Przestań panikować! – Tom warknął na mnie. Chyba chciał mnie uspokoić, ale była to zdecydowanie zbyt tragiczna sytuacja.
-Jak mam się uspokoić?! No jak?! Zginiemy tu zaraz!!! Jak ty możesz być taki spokojny!!! Chcę do mamy!!!
- Zamknij się wreszcie kretynie! – to znów był Tom, jednak tym razem powiedział to znacznie ciszej, tak jakby nie zwracał na mnie uwagi. Nawet na chwilę odwróciło to moją uwagę od naszego tragicznego położenia. Spojrzałem na niego. Jego wzrok wbity był w tamte dwie dziewczyny, które gapiły się na nas jak na jakichś idiotów, zupełnie nie wiem dlaczego. No możliwe, że czuły się trochę dziwnie, słuchając naszej kłótni… Nie wiem… Wiem, że zaraz zaczął rozmawiać z tymi dziewczynami:
-Ekhm… Dziewczyny, bardzo was przepraszam za zachowanie mojego brata i w ogóle za ta kłótnię… - zaczął się tłumaczyć, a ja znowu zacząłem się z niepokojem rozglądać dookoła – cały czas staliśmy
-Spoko, nic się nie stało, serio – odpowiedziała z uśmiechem jedna z dziewczyn.
-Proszę cię, przepraszasz nas za kłótnię z bratem? Przecież to norma. Nienormalne to by było, jakbyście się nie kłócili – dodała druga
-Ekhm…! Przepraszam, my cały czas stoimy! – jak oni mogą zawierać sobie nowe znajomości, podczas, gdy wszyscy znaleźliśmy się w śmiertelnym zagrożeniu?! Ale Tom chyba coraz bardziej się ośmielał i wreszcie powiedział:
-Skoro tak mamy tu stać nie wiadomo ile, to chyba wypadałoby się jakoś poznać, co? – Zaraz, czy on chce się ujawnić?!
-Hm.. – chrząknąłem nieśmiało, ale mnie zignorował
-Jestem Tom, a to mój młodszy brat Bill. – powiedział i nagle zapadła taka niezręczna cisza. Dziewczyny wpatrywały się na nas, wielkimi, zaskoczonymi oczami, a po chwili…
-Łiiii!!! – strasznie głośny, donośny pisk. O tak… I masz babo placek… One wiedzą kim jesteśmy. Teraz to w ogóle jakoś tak dziwnie się zrobiło – jedna piszczała i nie mogła się opanować, drugą wyraźnie zamurowało. Tom siedział, kompletnie zdezorientowany, a ja aż zatkałem sobie uszy rękami, bo w tym wrzasku nie dało się wytrzymać. Ta głośna zaczęła coś bełkotać, ale nie byłem w stanie zrozumieć ani słowa. Tom postanowił to przerwać:
-Ej, dziewczyny, spokojnie…
-Oż cholera… Jej, przepraszam, ale tak… tak… - to ta milcząca zabrała głos – rozumiecie, jakie zaskoczenie! Y… No więc… A tak, tak! No więc y… O czym to…
- Ja jestem Tom, a to mój brat Bill – powtórzył. Ja nie mogę, co za strata czasu… Kolejne piszczące fanki…
-A no tak! Jestem Zuza, a to moja przyjaciółka Maja – nagle ta piszcząca przemówiła. Wydawało się, że już doszła do siebie. Wydaje się całkiem fajna… Może wypadałoby się wreszcie odezwać? Nie… Bez sensu, a poza tym, Tom i tak mnie wyśmieje.
-No, to skoro już się znamy, chyba teraz możemy wspólnie czekać na cud…
-Jaki cud?! – o czym on mówi?
-No tak, razem zawsze lepiej – uśmiechnęła się Zuzia. Oni tu gadu gadu, a z tej rozmowy nic nie wynika! Stoimy, marzniemy, zaraz zginiemy!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz