Uploaded with ImageShack.us

piątek, 19 października 2012

51. Limit prędkości.


Zasadniczo nie miałem pojęcia, o co chodziło w tym filmie. Chyba coś o jakiejś intrydze, zdradzie… Albo rozwodzie…? Moja uwaga zdecydowanie skupiona była na czymś, a raczej na kimś innym. Mimo tego, że to przecież ja, wielki Tom Kaulitz i żadna dziewczyna jak dotąd nie potrafiła mi się oprzeć, do tej pory nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. W ciągu ostatnich kilku godzin kilka razy całowałem się z najwspanialszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem, która obecnie dodatkowo znajdowała się teraz w moich ramionach i dam głowę, że tylko udawała, że ten film ją interesuje. Tak naprawdę, na sto procent, jej myśli teraz skupione były na inteligentnym, mądrym, przystojnym i czarującym gitarzyście, czyli oczywiście na mnie. Dobrze, że chociaż tego idiotę mojego brata zostawiliśmy u Zuzy… No właśnie. Mam nadzieję, że nic złego się jej nie stało, bo w przeciwnym razie ten ćwok już całkiem zwariuje, później zwariuje moja matka, a na końcu ja! Przecież ja nie będę miał życia! Już całkiem, koniec, zero! I tak raczej nie będę go miał, bo jak znam Billa, to teraz dzień i noc będę słyszał o tym, jaka Zuza jest genialna, cudowna i w ogóle… No w sumie, wbrew temu co piszą te wszystkie durne gazety, pierwszy raz od dłuższego czasu jakaś dziewczyna się nim zainteresowała. Też bym się cieszył, ale ja nie mam problemów z powodu braku powodzenia u płci przeciwnej. O, chyba film się skończył. Generalnie, jak już wcześniej wspomniałem, nie śledziłem za bardzo akcji, jednak zapalone nagle światło chyba świadczyło o zakończeniu. Spojrzałem na swoją towarzyszkę:
-To co, mamy dosyć kina?
-Jakieś propozycje? – odpowiedziała z uśmiechem pytaniem na pytanie. Zdecydowanie twierdzę, że jest to jeden z moich najlepszych wieczorów. Nie licząc mojej (w sumie naszej) osiemnastki, sylwestra w Tokio, imprezy po koncercie w Paryżu i kilku innych… No i oczywiście nocy, w której świętowaliśmy moje zwycięstwo w plebiscycie na najseksowniejszego gitarzystę (Georg do tej pory twierdzi, że wyniki były sfałszowane).
-Wiesz, wprawdzie możemy poprosić tamtego miłego pana o jakiś jeszcze jeden, równie dobry film…
-Ty naprawdę nie masz co robić z pieniędzmi? – zaśmiała się – Może wyjdźmy, pójdźmy gdzieś…
-Co tylko chcesz, księżniczko – powiedziałem, wstałem z dość wygodnego fotela, wziąłem Maję za rękę i wyszliśmy z Sali. Kiedy już mieliśmy wychodzić z kina, usłyszeliśmy za sobą dźwięk ciężkich, szybkich kroków i głośny, skrzeczący głos:
-Zaraz, zaraz, a gdzie to się tak państwu spieszy? – obróciliśmy się za siebie i zobaczyliśmy przesympatycznego portiera, biegnącego w naszą stronę
-Słucham, jakiś problem? – nie wiem czego ten dziadek znowu od nas chciał, ale zaczynałem mieć go dosyć
-To jest zachowanie po prostu karygodne! Nie dość, że wchodzicie do mojego kina, które jest nieczynne – no, jakoś o stu euro to już nie wspomniał – to teraz jeszcze tak po prostu zamierzacie sobie wyjść! A po każdym seansie to posprzątać trzeba przecież, środki czystości kupić! I kto ma niby to wszystko robić?! – moher. Chcąc nie chcąc znowu wyjąłem z kieszeni sto euro (w sumie  co mi tam, sto euro w tą czy w tą, ale zauważyłem, że Majka wywróciła wymownie oczami)  i wcisnąłem dziadkowi do ręki
-Możemy już iść?
-Ależ tak… - nagle zrobił się miły aż do przesady – Życzę państwu miłego wieczoru! – co za człowiek! Gdyby to jeszcze była jakaś piękna dziewczyna, na którą po prostu podziałał mój niewątpliwy urok osobisty… Ale nie, ja nie rozumiem, dla tych wszystkich ludzi to tylko kasa się liczy! Ja osobiście z reguły nie oszczędzam i pieniędzy nie żałuję, bo po co? Ale chyba Maja miała trochę inne zdanie na ten temat:
-Tom, ty naprawdę nie znasz innego sposobu rozwiązywania problemów?
-A po co mam szukać innego, skoro ten zawsze jest skuteczny? – cmoknąłem ją przelotnie w policzek, co zdecydowanie zakończyło nasz ,,spór”, chociaż jestem pewien, że nie zmieniło to ani trochę jej stosunku do moich metod. – To co, idziemy do samochodu i jedziemy szukać kolejnego miłego miejsca na dalszą część… randki?
-Jak randki to proszę bardzo – w tym momencie doszliśmy do mojego wynajętego auta (nie było to wprawdzie moje Audi R8, które stało sobie teraz w L.A.), więc ja szarmancko otworzyłem przed Majką drzwi (chyba nawet nauczyłem się tego od Billa – raz w życiu się na coś przydał). Jednak mimo bardzo sympatycznej rozmowy, jazda zaczęła mnie po prostu nudzić…
-No jak oni tu mogli narzucić ograniczenie do 60km/h?! – co za idiota to wymyślił?! I jak ja mam niby olśnić moją towarzyszkę swoimi niespotykanymi zdolnościami prowadzenia samochodu, kiedy mam odgórnie narzucone, że muszę się wlec jak żółw?!
-Jak ci się nie podoba, to może się zamienimy, co? – no jeszcze tego brakowało, żeby dziewczyna mnie woziła! Co to to nie!
-Chyba nie myślisz, że dam ci prowadzić samochód, a ja będę grzecznie siedział na miejscu pasażera, prawda?
-Nawet nie pomyślałam, że się zgodzisz – uśmiechnęła się – po prostu jestem przyzwyczajona do niekorzystnych warunków na drogach
-Aż tak źle?
-No wyobraź sobie, że nie wszędzie są takie autostrady jak w Niemczech – niemożliwe, z nią mogę gadać nawet o autostradach niemieckich! Tego jeszcze nie było. Jednak miałem trochę dosyć, więc trochę mocniej wcisnąłem pedał gazu.
-W takim razie kiedyś będę ci musiał kiedyś pokazać… NO JAK JEDZIESZ IDIOTO?! – w tym momencie musiałem gwałtownie zahamować i zjechać na sąsiedni pas, bo jakiś palant, jadący starym, rozwalającym się Oplem Astrą zaczął tak po prostu zajeżdżać mi drogę! Mi!
-Tom, uważaj! – usłyszałem krzyk Mai, ale ten pajac tak mnie wkurzył, że teraz nie mogłem odpuścić. Rzucił wyzwanie Tomowi Kaulitzowi! A Tom Kaulitz nie poddaje się nigdy, więc po chwili nasza prędkość wzrosła dość znacząco, a ja zacząłem gonić  tamtego starego rzęcha, nie zwracając uwagi na coraz większą liczbę trąbiących na nas kierowców – Tooom!
-Zaraz…. Jeszcze… chwila… - udało mi się powiedzieć tylko to, bo prędkość zrobiła się już naprawdę imponująca i usiłowałem nie stracić kontroli nad samochodem. Kiedy wreszcie minąłem tamto auto, w triumfalnym geście wysunąłem rękę za okno i środkowym palcem dobitnie dałem znać tamtemu kierowcy, co o nim myślę i jak kończy się zadzieranie ze mną. Spojrzałem na Maję… zrobiła się zielona i wyglądała, jakby za chwilę miała stracić przytomność – Hej… Mała, wszystko OK?
-Tak… tylko, zwolnij trochę… - chyba nie była przyzwyczajona do takich prędkości. Co innego osoba, która uczyła się prowadzić auto na niemieckich autostradach bez ograniczenia prędkości, czyli ja. Złapałem ją za rękę, na co ona się uśmiechnęła i już miałem powiedzieć coś inteligentnego, kiedy zadzwonił mój telefon. Oby to nie była…
-Pan Tom Kaulitz? – usłyszałem złowrogi, męski głos w słuchawce. Całe szczęście, że to nie moja matka, chociaż ten głos nie wróży raczej nic dobrego
-Tak, przy telefonie – odpowiedziałem, trochę niepewnie
-Czy przed chwilą jechał pan wypożyczonym samochodem o numerze rejestracyjnym M867J23 przez centrum miasta?
-Y…Taak…
-Nasze radary zanotowały karygodne wręcz przekroczenie prędkości, i to w terenie zabudowanym, z dozwolonej 60km/h do 180km/h. Otrzymuje więc pan 250€ mandatu, oraz 10 punktów karnych. Czas na uregulowanie należności wynosi 10 dni roboczych. Do widzenia – zatkało mnie. Jeszcze nigdy, jak mam prawo jazdy od ośmiu lat…
-Scheiße…!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz