Uploaded with ImageShack.us

czwartek, 1 listopada 2012

54. Psychologia


Patrzyłam na oddalające się sylwetki braci Kaulitz mając nieodparte wrażenie, że możemy ich więcej nie zobaczyć. To było takie nierealne w jednej chwili całowałam Billa a w następnej on odszedł jak w jakimś kiepskim dramacie filmowym. Tylko, że w filmie zawsze można powrócić do poprzedniej sceny zwolnić tempo albo  wcisnąć stop a w życiu wszystko przemijało tak szybko. Majka pożegnała się z chłopakami co widziałam przez szybę w drzwiach po czym oparła się plecami o przeciwległą ścianę i zjechała po niej aż na podłogę chciałam do niej iść ale zważywszy na to jak zareagował lekarz na pocałunek z Billem to teraz dostał by chyba palpitacji serca. Spojrzałam na swój gips i westchnęłam ciężko, a mógł mi się chociaż na nim podpisać, że też wcześniej na to nie wpadłam a tak nie mam praktycznie prawie żadnych dowodów na to, że Bill Kaulitz tu był i przez jakieś względne dwie godziny uważał się za MOJEGO chłopaka. Poczułam pieczenie pod powiekami a widok zamazał mi się od łez które wręcz pchały się na moje policzki
-wszystko ok?-usłyszałam głos Martina, który od jakiegoś czasu znajdował się z powrotem w sali
-ehe-powiedziałam niechętnie i odwróciłam głowę żeby nie widział moich łez
-czyżby ten laluś właśnie cię rzucił? Bo wiesz ja…-zaczął a ja wytarłam szybko rękawem policzki i spojrzałam na niego
-on nie jest lalusiem nic o nim nie wiesz tak samo jak nie wiesz o mnie więc daj mi spokój ok?!-zapytałam wściekle i widać przegięłam bo chłopak spojrzał na mnie jak na ufo
-ej ale spokojnie ja nie miałem nic złego na myśli po prostu…-zaczął się tłumaczyć
-po prostu musiał nagle wyjechać, możemy już o tym nie mówić?-zapytałam a gdy on wzruszył ramionami odwróciłam się przodem do ściany i skuliłam się jak najbardziej mogłam chociaż strasznie przeszkadzał mi w tym gips
-jeżeli cię uraziłem to przepraszam naprawdę nie…
-jest ok naprawdę się nic nie stało po prostu ta noga i wyjazd i wszystko razem-to chyba nie był szczęśliwy dzień-powiedziałam. O co ja wygaduję oczywiście że był no może z  wyjątkiem tych dwóch epizodów ale pocałunek był najwspanialszym momentem mojego życia i tego się będę trzymać nawet za pięćdziesiąt lat opowiadając wnukom o wspaniałej wycieczce do Austrii przekręciłam się na plecy i spojrzałam na drzwi, w których stała Maja i nie wyglądała najlepiej tak więc posunęłam się w bok jak najbardziej mogłam po czym poklepałam wolne miejsce obok siebie a ona tylko westchnęła i zrezygnowana usiadła koło mnie
-wszystko będzie ok-powiedziałam i uścisnęłam ją dla otuchy. Pamiętam jak kiedyś na wykładzie z psychologii(tak to też należy do zakresu studiów medycznych) opowiadano nam o stopniach reakcji pacjenta na wieść o jakiejś chorobie np. raku  i tak najpierw była faza szoku i niedowierzania, później zaprzeczenia, rezygnacji i pogodzenia i tak ja w tej właśnie chwili przeszłam od pierwszego do ostatniego etapu w jakieś dwadzieścia minut podczas gdy Maja wciąż tkwiła między drugim a trzecim etapem. Starałam się ją jakoś pocieszyć i nawet pomagał mi Martin ale raczej wątpię żeby teksty pod tytułem „jak kocha to wróci” mogły w czymś pomóc. W każdym razie w końcu chyba obydwie padłyśmy bo obudziłam się gdy w Sali było już całkowicie jasno spojrzałam na zegar wiszący nad wejściem, dochodziła ósma i nigdzie nie było Martina a Maja spała pół na łóżku obok mnie, pół na podłodze. Chwilę później do sali weszła ta sama pielęgniarka co poprzedniego dnia i powitała mnie a raczej nas radosnym  stwierdzeniem że za jakieś piętnaście minut przyjdzie lekarz i prawdopodobnie wypuści mnie do domu. Obudziłam szybo Majkę, która za bardzo (zresztą jak zawsze rano) nie wiedziała co się dzieje i obydwie przygotowałyśmy się na wyjście. Chwilę później w Sali zjawił się lekarz na szczęście inny. Sprawiał wrażenie sympatycznego i nie był od nas nie wiele starszy
-dzień dobry-uśmiechnął się uroczo- myślę, że będzie pani mogła już opuścić to niezbyt przyjemne miejsce-puścił do mnie oczko ale nie byłam w nastroju do żartów a tym bardziej do filtru wszystko  o czym mogłam w danej chwili myśleć to telefon do braci, którzy już na pewno dolecieli na miejsce no i oczywiście zakupach-lek na wszystko i moja druga po tokio hotel obsesja.
-to bardzo dobrze-uśmiechnęłam się sztucznie starając się być uprzejma. Po dłuższym badaniu wreszcie opuściłam szpital i razem z Mają wezwałyśmy taksówkę i pojechałyśmy taksówką do hotelu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz