Uploaded with ImageShack.us

środa, 3 października 2012

45. Jedź...

-Tom ale ja nie chcę…-starałem się protestować ale to niestety nie działało. Czy ja naprawdę nie mam prawa głosu w żadnej kwestii? Było tak fajnie i w ogóle i nawet udało mi się przeżyć a teraz co? Wlokę się za Tomem do naszego wypożyczonego auta i mamy jechać w jakieś miejsce żeby obgadać wszystko z Davidem-super po prostu…
-nie marudź mi tu gnomie bo jak czegoś nie zrobimy to w najlepszym wypadku będziesz grywał do kotleta w jakiejś podrzędnej knajpce- powiedział wyraźnie podirytowany i coś mi się zdaje że jemu też się ta sytuacja nie za bardzo podobała
-ale co my możemy w ogóle zrobić?-próbowałem się dowiedzieć bo nienawidzę nie mieć pojęcia o tym co się dzieje nagle Tom gwałtownie stanął i spojrzał na mnie z żądzą mordu w oczach ale przecież ja nic nie zrobiłem!!!
-słuchaj-przyłożył sobie dłoń do czoła tak jak to robi mama gdy ma silną migrenę-nie mam pojęcia ok? to jest bardzo nie bezpieczna sytuacja i musimy z niej wyjść bez szwanku a nie bardzo mi się widzi perspektywa nagłego wyjazdu i zostawieniu tu dziewczyn-dodał a ja tylko przytaknąłem
- musimy pokazać że trzymamy rękę na pulsie jak się nie uda nic wskórać to w najgorszym wypadku ściągniemy tu chłopaków żeby coś nagrać albo wydać oświadczenie dla prasy, jestem nawet gotowy zaciągnąć dziewczyny do LA byle by tylko nie tracić z nimi kontaktu- nie wiem czy Tom miał racje czy nie ja osobiście miałem bardzo złe przeczucia i cała ta seria wypadków bardzo mi się nie podobała
-ok ale nie rozumiem co właściwie stało się Davidowi- chciałem dalej kontynuować rozmowę-czy to nie dziwne że tak nas nagle potraktował po tylu latach współpracy?
- bardzo dziwne i podejrzane ale na razie nie możemy nic z tym zrobić bo od niego zależy w tej chwili nasze być i nie być w związku z tym trzeba się zorientować, o co tak właściwie chodzi.
Kilka minut później jechaliśmy już w umówione miejsce a ja podziwiałem śnieżny krajobraz i robiłem zdjęcia przepięknym Alpom.
-czy ty nie masz lepszych rzeczy do roboty?- zapytał Tom nie odrywając wzroku od drogi
-nie, ale to pomaga mi się skupić i chwilowo obmyślam plan-powiedziałem jednocześnie podziwiając śliczny domek po lewej stronie drogi
-ta plan no ciekawy jestem czym tym razem zszokujesz opinię publiczną… nowy tatuaż czy może niebieskie włosy- czy on właśnie sobie zakpił? Ja naprawdę staram się pomóc i wypraszam sobie takie uwagi co mam jeszcze zrobić?!
Z Davidem spotkaliśmy się w jakiejś bardzo starej i gustownie urządzonej kawiarni co miało dużo plusów bo mogłem podziwiać neobarokowy wystój i przepiękne freski na ścianie idealnie komponujące się ze sztukaterią pod sufitem przedstawiającą liście owoce i grubiutkie amorki.
-dobra czego chcesz?-zapytał bez wstępnych ceregieli Tom gdy David wstał żeby się z nami przywitać
-co ty taki nerwowy?-zapytał mężczyzna i wskazał na dwa krzesła żebyśmy usiedli
-no zgadnij? Nie ma nas trzy dni dosłownie a cały świat się wali czy naprawdę nie możemy mieć chwili spokoju? Naprawdę coś się stanie jak choćby na tydzień nikt nie usłyszy o ekscesach kogoś z członków zespołu?-muszę przyznać że Tom miał absolutną rację no bo to co ostatnio się działo było kompletnym szaleństwem. Do tej pory siedziałem cicho i tylko przyglądałem się rozmowie tej dwójki ale jakoś tak mi głupio przecież to ja jestem Frontmanem tak czy nie? No dobra Bill trzeba działać…
- słuchaj David ja wiem że cała ta sytuacja wymyka się z pod kontroli ale zatrudniliśmy cię po to żebyś nam w takich chwilach pomagał i to nie ty masz nam dyktować warunki a my tobie nie podoba się? To orevuar  znajdzie się tysiące innych ludzi chętnych do współpracy z nami a teraz słuchaj-spojrzałem mu prosto w oczy i przybrałem bardziej stanowczy ton- nie chcemy żeby plotkowano za naszymi plecami zespół się nie rozpadł a jak ci dobrze wiadomo mój duet wychodzi w przyszłym tygodniu i masz zrobić tak żeby do tego czasu wszystko układało się jak puzzle w układance zrozumiano?- spojrzałem na niego po czym mój wzrok padł na Toma, który wydawał się trochę zdziwiony moją nagłą stanowczością
-nie do końca-zmrużył oczy- bo jak doskonale wiecie potrzebna jest strategia. Owszem mogę obdzwonić gazety zagrozić procesem albo sypnąć waszą kasą żeby wam dano spokój ale pojawianie się w publicznych miejscach z dziewczynami których nikt nigdy wcześniej nie widział na pewno wam nie pomoże
-posłuchaj-tym razem głos zabrał Tom-nie obchodzi mnie co o tym myślą inni mogą próbować ale my nie zrezygnujemy a) z zasłużonego urlopu który najwyżej możemy skrócić do tygodnia, b) z towarzystwa tych dziewczyn ok? i wiem że będę żałował tego co teraz powiem i bardzo rzadko to mówię ale Bill ma racje- no nie to wręcz nie możliwe, mój kochany starszy brat właśnie przyznał mi rację?! To się zdarzyło tylko jakieś chwila muszę pomyśleć… dwa razy w ciągu naszego 26 letniego życia? – to ty jesteś od tego żeby wszystko prostować a teraz myślę że już skończyliśmy, mam rację?- spojrzał na Davida a on tylko kiwnął ręką tak więc Tom szybko wstał po czym pociągnął mnie za sobą tak że wstając o mały włos nie przewróciłem krzesła. Gdy znaleźliśmy się w samochodzie Tom, który znowu prowadził oparł głowę o kierownicę po czym spojrzał na mnie i głośno westchnął
- ok musimy teraz coś wymyślić bo trochę głupio wypadło z dziewczynami może teraz się rozdzielimy? Ja wezmę Maję a ty Zuzkę i pójdziemy w dwa zupełnie inne miejsca żeby im wynagrodzić nasze nagłe zniknięcie?- to nie był wcale taki głupi pomysł wow jestem pod wrażeniem najpierw przyznaje mi rację teraz ma dobre pomysły czy Tom ma gorączkę czy co? A może walnął się w głowę?
-Tom…?
-błagam cię, na razie mam w miarę dobry humor i nie chcę cię zabić ale to nie oznacza, że to się nie zmieni
-no ok nieważne- spojrzałem przez szybę i zacząłem przyglądać się mijanym przez nas drzewom jedno drugie trzecie… dwieście dwudzieste czwarte- jakoś tak nudno się zrobiło więc wyjąłem swój telefon i chciałem już zadzwonić do Zuzy albo do mamusi kiedy mój wzrok przykuła wiadomość którą otrzymałem jakieś dziesięć minut temu i nagle świat zaczął wirować i zrobiło mi się niedobrze
-Tom…-zdołałem tylko wydusić
-czego znowu?-zapytał podirytowany i na chwile na mnie spojrzał –Bill wszystko ok? - wyraźnie się przejął
-Zuza… szpital… jedź - tylko tyle zdołałem wydusić zanim prędkościomierz w samochodzie z dziewięćdziesiątki przeskoczył na sto czterdzieści…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz