Uploaded with ImageShack.us

piątek, 21 września 2012

42. SMS


-Ej, ja rozumiem twoje szczęście, ale weź ty się wreszcie ogarnij!!! – mam jej dosyć. Od 20 minut siedzi nad tymi durnymi różami i wzdycha do, jakże oryginalnego, bileciku. Ile można?! Ja rozumiem, jest szczęśliwa, Tom okazał się świetnym facetem, a nie jakimś kobieciarzem flirciarzem (mam nadzieję), ale koniec tego! W takim tempie to ja się nie zdziwię, jak za chwilę będę pomagała w wyborze białej sukienki… Brr! No dobra, w sumie to jestem zazdrosna. Jak jasna cholera. No bo Bill też mógłby łaskawie ruszyć swoje cztery litery i się wysilić! Zawsze w tych wszystkich szmatławcach było, że Bill to taki romantyczny, bla bla bla, a Tom to jego kompletne przeciwieństwo, a teraz co?! To starszy Kaulitz jak na razie się wykazuje, a młodszy pewnie w tej chwili gada ze swoją ,,kochaną mamusią”, żeby skonsultować, co może w tej sprawie zrobić! Albo w ogóle nic nie zrobi i może pomyśli, że to ja przejmę inicjatywę! No niedoczekanie! Miło było, ale się skończyło! Jak pan Niemiec chce coś osiągnąć, to ma trochę ruszyć mózgiem, a jak nie… to nie! Oficjalnie oświadczam, że jeżeli w tym momencie, teraz zaraz natychmiast, on się za siebie nie weźmie, to ja się za niego wezmę  i już nie będzie tak fajnie! … Dobra, kogo ja oszukuję…? Prawda jest taka, że szaleję za tym facetem, cholera jasna, i cokolwiek on zrobi, albo i nie, będę przeszczęśliwa… Taka sobie ironia losu… No i niby cieszę się szczęściem mojej przyjaciółki, ale mimo wszystko… A to co? Właśnie usłyszałam ponowne pukanie do drzwi? Jak to kolejny bukiet dla niej od niego, to osobiście wyjdę z siebie i stanę obok, pierdyknę te kwiatki przez okno i będzie tego! Jednak kiedy otworzyłam…
-Tom? – jeszcze tego tu brakowało – Co ty tu… - nie zdążyłam jednak dokończyć, gdyż gitarzysta złapał mnie za rękę i siłą wyciągnął przed pokój, a następnie zamknął drzwi za nami, zostawiając za nimi kompletnie niczego nieświadomą Maję – Co ty do cholery…
-Zuza, wyluzuj. – faktycznie, chyba muszę wyluzować
-Ok, przepraszam, trochę mnie poniosło, przyznaję…
-No potrafisz być sympatyczniejsza, to fakt – tiaa… - czy ty się przypadkiem tym debilem przejmujesz? – skąd on to wiedział? Ale zanim zdążyłam odpowiedzieć – tak, to widać. Zuza, luz. On wygląda na przygłupiego, ja wiem, ale wierz mi, że znam go te 26 lat i jestem przekonany, że jeszcze cię pozytywnie zaskoczy, serio.
-No dobra, wierzę – uśmiechnęłam się. Trochę poprawił mi humor – Ale chyba nie przyszedłeś tu, żeby rozmawiać o uczuciach swojego młodszego brata, prawda?
-No nie. Przyszedłem was zaprosić na Laser Games. Za godzinę w centrum rozrywki. A w sumie to nie zaprosić, tylko poinformować was, że idziecie, bo hala jest już zarezerwowana – mrugnął do mnie porozumiewawczo
-Ty, ty mi tu z czymś takim nie wyskakuj, bo jeszcze Maja się o wszystkim dowie… O właśnie! Po co ten cały cyrk z wyciąganiem mnie z pokoju?
-Y… No bo… - trochę się zmieszał – No wiedziałem po prostu, że jak teraz tam wejdę, to szybko nie wyjdę, a jeszcze muszę zmobilizować mojego brata kretyna do wyjścia, więc nie mam zbyt wiele czasu…
-Ok, rozumiem. To co, za godzinę na miejscu?
-Dzięki – rzucił jeszcze i odszedł. W sumie on mnie pozytywnie zaskakuje. No cieszę się ich szczęściem, tylko teraz mam nadzieję, że Bill podczas tej gry nie zrobi z siebie ofiary, losu, po raz kolejny… Chociaż jest wtedy taki słodki… Dobra, teraz muszę poinformować moją przyjaciółkę, że facet jej marzeń właśnie był pod naszym pokojem, a ona o niczym nie wiedziała. Hm…
-Majka, ruszaj się wreszcie, masz jakieś czterdzieści minut.
-Ale jak, co, po co, kiedy, kto, dlaczego? – te różyczki kompletnie jej mózg otumaniły…
-Twój cudowny gitarzysta właśnie zarezerwował naszej czwórce halę Laser Games za godzinę, więc mamy niewiele czasu, żeby zacząć przypominać ludzi.
-Ale jak to, był tu?! Jak mogłaś mi nie powiedzieć?!
-Ty nie kombinuj, tylko się ciesz chwilą… Do roboty! – i obie jak na komendę podniosłyśmy się i ruszyłyśmy w stronę szaf. Teraz nie liczyło się, czyja szafa jest czyja. Cel był jeden – zachwycić braci. Nie było to proste zadanie, bo tak: tam trzeba biegać, więc obcasy odpadają. Spódnice i sukienki też. Czyli został nam zestaw: trapery/glany, jeansy i jakieś Tshirty… Ale przecież nie możemy wyglądać jednakowo! Kiedy zobaczyłam, że Majka rzuciła się na moje śliczne, oliwkowe rurki, już miałam wyrwać je jej z ręki, gdy nagle usłyszałam dźwięk SMSa
-Kogo znowu przyniosło? – w sumie byłam tego ciekawa, bo przecież wszystkie najbliższe mi osoby wiedziały, ze jestem obecnie w Austrii i SMSy tutaj z Polski są dość drogie. Tym bardziej zaintrygował mnie fakt, że jako nadawca wyświetlił mi się jakiś dziwny, nieznany numer. Otworzyłam jednak wiadomość i… - Aaaa!
-Co się dzieje? – Majka wyrwała mi telefon i przeczytała na głos:
Jeżeli nie chcesz iść na te idiotyczne Laser Games, udaj, że się źle czujesz. Oni pójdą sami, a ja dopilnuję, żeby ten czas nie był dla ciebie zmarnowany. Bill
-I na co ty narzekasz, dziewczyno? – przyjaciółka zaczęła mi wypominać – Facet ewidentnie proponuje ci randkę i to w taki sposób! Znaczy ja osobiście zdecydowanie bardziej pochwalam pomysł z różami… - nawet jej nie słuchałam. Po prostu oniemiałam. Po pierwsze – skąd on miał mój numer?! Ale teraz to chyba mało ważne (tym samym – mam numer Billa Kaulitza!). I w ogóle ta propozycja… Jest niesamowicie kusząca i tak strasznie chciałabym się zgodzić… Ale chyba nie mogę. Tomowi chyba zależało, żebyśmy poszli gdzieś tak wszyscy razem, a poza tym, to może być całkiem fajnie, a na… randkę (Łiii!) możemy pójść przecież później, prawda?
-I co tak siedzisz jak ciapa ostatnia? Odpisz mu! – i rzuciła we mnie moim własnym telefonem. No tak! Muszę odpisać! Tylko co… W końcu drżącymi rękami wystukałam na klawiaturze:
Chyba musimy się przemęczyć. Ale przecież po rozgrywce, możemy się gdzieś przypadkowo zgubić, prawda?
Nie wiem w ogóle, czy to jest dobrze i czy on jakimś cudem zrozumie mój niemiecki, ale wysłałam. Przepadło. Powróciłam więc do wybierania stosownych ciuchów, a kiedy wybrałam śliczne beżowe rurki, ciemny T-shirt i moje ukochane glany, ponownie rozległ się charakterystyczny dźwięk SMSa. Tym razem to ja rzuciłam się do telefonu i przeczytałam:
No mam nadzieję. Ale wyjaśnisz mi zasady tego całego laser coś tam, prawda? Proszę…
Cały Bill! Znam go tak krótko, ale czemu mnie to nie dziwi? Byłam przeszczęśliwa, dzięki perspektywie dalszej części dnia, więc odpisałam tylko
Jasne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz