Uploaded with ImageShack.us

środa, 13 czerwca 2012

6. Trudne początki


cholera jasna jak można być aż tak nie zorganizowanym? nie dość że ta osoba z którą zgodziłam się spędzić dwa tygodnie mojego jakże wyczekiwanego urlopu najzwyczajniej w świecie o nim zapomniała to jeszcze na domiar złego teraz z jej powodu niemalże od godziny chodzimy w kółko po hali przylotów i nie wiemy skąd możemy odebrać nasz bagaż-super już gorzej być nie mogło...
-co ty do jasnej cholibki znowu odwalasz?-obróciłam się gwałtownie widząc, że Maja nagle stanęła i zaczęła sprawdzać coś w swoim telefonie
-wyluzuj, mam taką sprytną aplikację w której po wpisaniu nazwy lotniska wyskakują ci wszelkie potrzebne informacje-no może jednak nie będzie tak źle-pomyślałam gdy nagle usłyszałam głośne
-O NIE!-a ta co znowu odwala?- zatrzymałam się i wbiłam wzrok w przyjaciółkę
-Co się stało?
- bo ta aplikacja działa tylko z wi-fi-w tym momencie nie wytrzymałam i pacnęłam się otwartą dłonią w czoło
-gdybyś chwilę pomyślała-zaczęłam podirytowana- to zorientowałabyś się, że jesteśmy we AUSTRII i tu jest coś takiego jak rooming, którego my chyba nie mamy
-ja chociaż zamiast tylko narzekać staram się coś zrobić i myślę. Jak jesteś taka mądra to sama włóż trochę inwencji twórczej i coś wymyśl- po czym minęła mnie i zaczęła się oddalać. O nie, nie ze mną takie numery...
-Proszę bardzo, idź sobie, szerokiej drogi!- Krzyknęłam do oddalającej się przyjaciółki, która natychmiast się zatrzymała i spojrzała na mnie
-Co? Pozwolisz mi tak po prostu sobie odejść? - widać było, że nie była w stanie ukryć zdumienia
-Znam cię nie od dzisiaj, Misiu... - powiedziałam z chytrym uśmiechem - Już to widzę, jak idziesz sobie sama do centrum  kompletnie obcego kraju, bez bagażu i jakiejkolwiek orientacji...
-Ojtam ojtam, to może w takim razie powiesz mi, co zamierzasz zrobić? - rzuciła to trochę sarkastycznie, ale widać było, że ulżyło jej, że nie musi nigdzie iść
-Chyba najprostszą rzecz pod słońcem... - i natychmiast zlokalizowałam najbliżej stojącego pracownika lotniska. Podeszłam do niego i nienagannym angielskim zapytałam gościa, gdzie powinnyśmy się udać, aby odebrać nasze bagaże. Byłam z siebie dumna, jednak po chwili, kiedy facet zrobił głupią minę, domyśliłam się, że nie zrozumiał ani słowa. Nie mówił po angielsku! Czyli został mi tylko niemiecki... No świetnie, lepiej być nie mogło! Wydukałam pierwsze lepsze zdanie po niemiecku, a kiedy facet uśmiechnął się od ucha do ucha, zrozumiałam, że tym razem mogę się dogadać. Mój niemiecki zdecydowanie daleki jest od ideału, ale wiedziałam, że muszę wykorzystać tą szansę, bo inaczej ta sierota będzie stała na tym lotnisku i czekała na cud. Uprzedziłam więc tego pracownika, że musi mówić wolno i wyraźnie i zapytałam, gdzie znajdują się nasze walizki. Facet okazał się bardzo sympatyczny i wyjaśnił mi wszystko, co chciałam wiedzieć. Grzecznie podziękowałam i udałam się do Majki. Moja najlepsza przyjaciółka oczywiście stała i rozglądała się dookoła z niezbyt inteligentną miną. Ale nie... Tak dobrze to nie będzie...
-I co, i co? - od razu zaczęła się dopytywać
-Wszystko już wiem, jest OK. Teraz możesz już wyjąć ten plan przejazdu z lotniska do hotelu, który miałaś zrobić przed wyjazdem i jedziemy! - zawołałam z uśmiechem na twarzy. Uwielbiam rozbić z niej idiotę...
-Co? Ale jaki plan... Oż cholera! Faktycznie! Zapomniałam! Zawalimy ten wyjazd, no zawalimy po prostu! Przepraszam, przepraszam, przerażam... - zaczęła panikować
-No już spokojnie, wyluzuj. Przecież wiedziałam, że tego nie zrobisz... Wszystko mam, idziemy - I ruszyłyśmy po nasze bagaże dokładnie tak, jak wytłumaczył mi tamten facet. Kiedy miałyśmy już nasze walizki, wyszłyśmy z lotniska i zaczęłyśmy drogę do hotelu. Nasze wakacje oficjalnie można uznać za rozpoczęte. Ale będąc z tak nieprzewidywalnym osobnikiem jak moja przyjaciółka, nikt nie wiedział, jak, i wogóle kiedy, one się zakończą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz