Uploaded with ImageShack.us

środa, 27 czerwca 2012

10. Lepiej groźbą niż prośbą



- Ale jesteś pewna, że to dobry pomysł? - Majka nie była przekonana, do kłótni z pracownikami hotelu. - Nie lepiej po prostu tu zostać w spokoju?
-Chcesz żyć dwa tygodnie w tym syfie? A poza tym, ja się wcale nie zamierzam kłócić, tylko kulturalnie przedstawić nasz punkt widzenia i bardzo grzecznie poprosić o przeniesienie nas. I to wszystko. - widać było, że moja przyjaciółka nie była do tego przekonana. W sumie nie ustalałyśmy jeszcze, która z nas będzie przedstawiać nasze racje, ale myślę, że ten fakt jest dość oczywisty... - Spokojnie. Chodź, najpierw idziemy do recepcji, a potem najwyżej gdzieś nas odeślą. Come on! - I podeszłyśmy na recepcję. Naprawdę chciałam załatwić to po dobroci...
-Dzień dobry. - kulturalny początek. To już coś.
-A witam panie. Czy wszystko w porządku? - Biedak... On najwyraźniej był święcie przekonany, że w tym hotelu wszystko jest idealnie. Cóż... Ktoś kiedyś musi go uświadomić...
-No cóż, niestety nie. Niestety nasz pokój, jak i cały hotel, bardzo odbiega od tego, co widziałyśmy w biurze podróży...
-Naprawdę? Ale jak to, to niemożliwe... - gość ewidentnie już zaczynał się stresować
-Niestety taka jest prawda. Decydowałyśmy się na coś zupełnie innego. I bardzo chciałybyśmy prosić o przeniesienie nas, do hotelu o warunkach takich, o jakich byłyśmy od początku uświadomione. - zauważyłam, że Majka oddaliła się ode mnie nieznacznie... No tak, ona najchętniej by tu została, bo już wie, jak stąd trafić do baru, kiosku i parku. No żyć, nie umierać. Ale nie... Tak nie będzie!
-Ale, bardzo mi przykro, ja nie jestem w stanie tego nie zrobić...
-To bardzo byśmy prosiły o zaprowadzenie nas do kierownika, dyrektora... Kogoś, kto ma taką władzę... - facet nie był przyzwyczajony do takich sytuacji, ale zaprowadził nas do dyrektora ośrodka. Weszłyśmy do gabinetu (Majka bardzo niechętnie i ociągając się). Pracownik tłumaczył coś przez chwilę swojemu szefowi - najprawdopodobniej wyjaśnił mu, o co chodzi. Dyrektor wyraźnie się zdenerwował.
-O co tak właściwie paniom chodzi?
-Tylko o to, że miałyśmy mieć zapewnione zupełnie inne warunki i bardzo by nam zależało, aby tak właśnie było, więc prosimy, o przeniesienie nas do innego hotelu
-Słucham?! - wrzasnął, a potem dodał pod nosem - zawsze mówiłem, że kobiety powinny siedzieć w domu, przy garach. W głowach im się od tego dobrobytu poprzewracało! - chyba miałam tego nie usłyszeć. Nie wyszło...
-Że co przepraszam bardzo?! - nie wytrzymałam. No ja chyba  śnię!
-Zuzia, spokój, proszę. Nie ma sensu... - Maja usiłowała mnie uspokoić. Za późno.
-O nie! Mam pozwolić, żeby ta szowinistyczna świnia nas obrażała?! Niedoczekanie! - i zwróciłam się do dyrektora - Słuchaj mnie pan!
-Uspokój się kobieto!
-Czy pan wogóle wie, kim ja jestem?!
-Y... nadpobudliwą histeryczką? - no nie, pałka się przegła
-Ja ci dam nadpobudliwą histeryczkę, ty... ty...!!! - co za palant! Normalnie nie miałam słów...- mój wujek pracuje w ministerstwie turystyki. Zarządza tysiącami hoteli i to właśnie od niego zależy, czy pan dostanie swoją pensję, na którą i tak pan nie zasługuje, albo to, że ta dziura wogóle ma jakiekolwiek prawo do funkcjonowania! - Taak... Dobry kit nie jest zły. Ale chyba zadziałało...
-Co? - facet wyraźnie się przestraszył. Już nie był taki ważny jak przed chwilą - To... to... to... to jest pani wujek?
-We własnej osobie. To co, mam wykonać telefon? Jestem przekonana, że wujek bardzo przejmie się słowami swojej ukochanej siostrzenicy... - Tak, triumfowałam.
-Nie, nie! Ależ po co te nerwy? Już dzwonię do dyrektora tego hotelu po drugiej stronie ulicy, jestem, pewien, że przyjmie panie z otwartymi ramionami. Czy to jest dla pań zadowalające?- ale wazelina, ja nie mogę...
-O tak... A może jakiś rabacik? - trzeba kuć żelazo, póki gorące
-Ależ naturalnie! Proszę, żeby panie spakowały swoje rzeczy, za chwilę przyślę kogoś, kto wszystko przetransportuje na miejsce
-I widzi pan? Można? Można! Może teraz, w trakcie rozmowy z wujkiem nic mi się nie wymknie...
-Byłbym bardzo zobowiązany - facet dalej się płaszczył... Gdzie się podziali prawdziwi mężczyźni? Coraz bardziej utwierdzam się w tym, że wyginęli... Wyszłyśmy na korytarz.
-Jak ty to do cholery zrobiłaś? - Maja nie mogła ukryć zdumienia - I to z wujkiem to bajka, prawda?
-Bajeczka dla dzieci, i to bardzo długa... Ale ma jeden morał: Zuzanna dostała to, czego chciała! - naprawdę byłam z siebie dumna. Po 20 minutach byłyśmy już w pięknym, 4,5 gwiazdkowym hotelu... No, i teraz można cieszyć się wakacjami!

1 komentarz:

  1. Hehehehe :P Nieźle, Zuźka nie daje sobie w kaszę dmuchać :D Pozdrawiam, Freiheit

    OdpowiedzUsuń